Zamawianie jedzenia przez internet powoli wchodzi pod strzechy. Widzę to niemal na każdym kroku, począwszy od liczby ulotek, które znajduję w skrzynce...
Halo? Dzień dobry, chciałbym zamówić dwie pizze - powiedział nikt do nikogo
Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...
Zamawianie jedzenia przez internet powoli wchodzi pod strzechy. Widzę to niemal na każdym kroku, począwszy od liczby ulotek, które znajduję w skrzynce pocztowej. Na pewno nie znajdujemy się jeszcze na etapie, w którym telefon w pizzerii całkowicie zamilkł. Jeszcze długo pewnie będzie to wiodący sposób składania zamówień. Widać jednak ciekawą ewolucję i zmiany w preferencjach. Zresztą trudno się im dziwić.
Do przemyśleń o zamawianiu jedzenia skłoniły mnie raporty serwisu PizzaPortal, które co i rusz otrzymuję na maila. Zestawiając to ze swoimi nawykami, dochodzę do wniosku, że doskonale wpisuję się w trendy o których mowa. A wszystko po to, by było wygodniej, łatwiej i szybciej - nawet, jeżeli kosztem jest kontakt z drugim człowiekiem. Zresztą czy w tym kontekście to taka wielka strata?
Komputer rozumie
Otwieram stronę z zamawianiem jedzenia online i od razu mam wprowadzony adres, numer karty Payback i inne szczegóły. Zostaje tylko najważniejsze, a więc zamówienie. Tutaj do dyspozycji mam obszerną listę lokali oraz pełne menu, które dodatkowo w niektórych przypadkach mogę swobodnie modyfikować. Podoba mi się jakaś pizza, ale nie przepadam za rukolą? Usuwam ją. Po kilku kliknięciach i opłaceniu zamówienia podpiętą uprzednio pod konto kartą widzę ekran z licznikiem - za 45 minut będzie dostawa.
Jesteśmy dopiero u progu prawdziwej rewolucji jeśli chodzi o zamawianie jedzenia. Dziś po złożeniu zamówienia otrzymujemy licznik, jutro może to być mapa i wykres pokazujące na jakim etapie znajduje się pizza i gdzie aktualnie stoi dostawca. Przygotujemy sztućce i talerze dosłownie 2 minuty przed tym, jak rozlegnie się pukanie do drzwi. Na tym nie koniec, bo zamawiając jedzenie w ten sposób, zostawiamy właścicielowi platformy ogromną liczbę wartościowych danych na temat naszych kulinarnych preferencji. Łatwiej mu zatem dostosować promocje pod nas, a w niedalekiej przyszłości być może w ogóle zobaczymy zmodyfikowane menu, w którym nasze ulubione dania są wyeksponowane. Stwarza to również doskonałą okazję do realizowania różnego rodzaju kampanii promocyjnych czy programów lojalnościowych. To też rzecz jasna pewne zagrożenie i kolejny cios w naszą prywatność.
Pojedyncza pizzeria nie jest w stanie tyle osiągnąć. Linia telefoniczna może obsłużyć w danym momencie tylko jednego klienta, a brak menu przed nosem wydłuża czas składania zamówienia. Dostawca ma przy sobie tylko 20 złotych i choćby stawał na rzęsach, nie wyda nam ze stówki. A 50-procentowe rabaty w środy i czwartki omijają nas, bo nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia.
Komputer wybacza
Oczywiście nie jest to do końca model idealny. W sytuacji, gdy do lokalu dzwoni telefon, obsługa jest w stanie natychmiast poinformować, że na żabie udka nie ma co liczyć, bo się skończyły, a na kurczaka trzeba czekać przynajmniej 3 godziny. Internet tego (jeszcze) nie serwuje. Zdarzyło mi się złożyć zamówienie, wykonać przelew i otrzymać komunikat o odrzuceniu (krótko potem telefonicznie poinformowano mnie o braku jakiegoś składnika). Na zwrot pieniędzy trzeba wówczas czekać ok. tygodnia. Rekompensuje to trochę kod rabatowy 20 proc., który automatycznie mi przyznano na otarcie łez. Nie da się jednak ukryć, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.
Inna sprawa to błędy techniczne. Zdarzało się już, że system pobierał z karty opłatę dwukrotnie. Szybki mail do pomocy technicznej oczywiście poskutkował i po tygodniu pieniądze zawsze wracały. To jednak również skutecznie zraża do tego modelu. Dostawca jakoś nigdy nie kazał sobie płacić dwa razy za jedno zamówienie. Na szczęście w dalszym ciągu, zamawiając przez internet można wybrać ten model płatności.
Pomijam już tutaj kwestie braku komunikacji z obsługą, co może prowadzić do różnych sytuacji - np. złożenia zamówienia na danie bez ryżu/makaronu z przeświadczeniem, że ten jest w zestawie. Tymczasem okazuje się, że trzeba dodatkowo dopłacić. W takich sytuacjach najlepiej zadzwonić i rozwiać wątpliwości, ale nie tak to powinno działać. Część menu i ofert jest zwyczajnie nieczytelna.
Komputer nie pyta
To zaskakujące, że izolowanie się od drugiego człowieka postępuje również na tak błahym gruncie, jak zamawianie jedzenia. Co jeszcze ciekawsze, dynamicznie na tym polu rośnie popularność aplikacji mobilnych (dominuje Android z 60 proc.). Z danych PizzaPortal wynika, że w skali roku można mówić o wzroście rzędu 250 proc. Co istotne, ponad połowa wszystkich użytkowników serwisu (56 proc.) korzysta z płatności online. M-commerce nam zatem nie straszny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu