Gry dla dzieci - czy w ogóle coś takiego istnieje? Zastanówmy się.
Tocząc niedawno dyskusję na temat gier wideo, usłyszałem, że ostatnimi czasy w większości gram w “gry dla dzieci”. Wyjątkowo mnie to stwierdzenie zaintrygowało, bowiem kiedyś sam rzucałem nim na lewo i prawo - jednak w tej chwili mam wrażenie, że nie ma to zbytnio sensu.
Co większość ludzi rozumie przez stwierdzenie “gry dla dzieci”?
Jeśli mielibyście zdefiniować "grę dla dzieci", to co by przyszło Wam do głowy? Pierwsze skojarzenie jest takie, że musiałoby być to coś niezwykle prostego - banalna rozgrywka, niezbyt angażująca historia z oczywistą fabułą i najprostszymi morałami z raczej dość cukierkową oprawą graficzną i muzyką którą możemy usłyszeć w animacjach Cocomelon. Czy jakiekolwiek duże tytuły na rynku spełniają wszystkie te wymogi? A jeśli spełniają kilka z wymienionych, to czy są “grami dla dzieci”? Zastanówmy się.
Niemal za każdym razem, kiedy gram w coś na konsolach Nintendo, słyszę, że to gra dla dzieci i w sumie to nie ma się czym zachwycać. To zjawisko było szczególnie zintensyfikowane na początku tego roku, kiedy nie kryłem swojej miłości do Kirby and the Forgotten Land - bo pomijając fakt, że była to niezwykle kreatywna i zwyczajnie przyjemna gameplayowo platformowa gra akcji, to okazała się być ciepłym kocykiem na nasze serca, którego zdecydowanie wtedy potrzebowaliśmy mając na uwadze ówczesne wydarzenia na świecie. Różowa kulka pochłaniająca wszystko dookoła okazała się być lekarstwem na smutek i źródłem frajdy - i mam wrażenie, że pomimo PEGI 7, to dorośli czerpali z tej produkcji dużo więcej frajdy, pomimo tej “cukierkowej oprawy”. Większość osób delikatnie kpiących z tej gry nawet nie dała jej szansy, bo wystarczył jeden “dziecinny” element - czyli w tym przypadku oprawa audiowizualna.
Jakie tytuły kojarzą się z “grami dla dzieci”?
Co jeszcze jest stereotypowym reprezentantem “gier dla dzieci”? Cóż… niemal wszystkie ekskluzywne gry Nintendo - i akurat w przypadku osób, które są całkowicie zielone w temacie gier wideo i tytuły produkcji nic im nie mówią, to rozumiem, skąd to skojarzenie. W końcu w Pokemonach, nowych odsłonach Mario, Pikminach czy Luigi’s Mansion nie mamy oprawy graficznej jak w serii Uncharted, God of War czy The Last of Us; a skoro jest “kreskówkowe”, to raczej jest kierowane do dzieci.
W praktyce jednak absolutnie nie znajduje to odzwierciedlenia. To o tyle zabawne, że grając w Luigi’s Mansion 2 na swoim Nintendo 3DS, miałem zdecydowanie większe wyzwanie w ostatniej misji niż w jakimkolwiek AAA od Ubisoftu czy EA w ciągu ostatnich kilku dobrych lat. Te “dorosłe” gry, takie jak Far Cry, Star Wars Jedi: Fallen Order czy Assassin’s Creed nie wymagały ode mnie takiego skupienia, jak wspomniana druga część przygód brata Mario czy chociażby Gravity Rush 2.
Nawet takie klasyczne tytuły, jak Crash Bandicoot czy Rayman (szczególnie mam na myśli nowe platformówki 2.5D) nie były łatwymi grami i potrafiły wywołać podobną frustrację do chociażby tytułów FromSoftware - czego idealnym dowodem jest remake trylogii pierwszych części przygód jamraja pasiastego, gdzie poziom ze słynnym mostem doprowadzał graczy do rozpaczy. Owszem, to gry, w które dzieci również mogą grać - ale czy można nazwać je “grami dla dzieci”?
To pojęcie niepotrzebnie zyskało negatywny wydźwięk
Największym absurdem jednak jest fakt, że mnóstwo graczy używa tego określenia jako obelgi. Sposób na wyśmianie danej produkcji, zakpienie z osób które w nią grają. “Gra dla dzieci” to jednak nic złego - a nawet jeśli produkcja doskonale się sprzedaje, miliony graczy czerpie z niej mnóstwo frajdy i wynosi pewne lekcje, to fakt, że w ten tytuł mogą również zagrać dzieci, jest jak najbardziej komplementem i zaletą.
Atrakcyjność gry i dojrzały target nie są wyznaczane przez brutalną historię, przemoc, krew czy korzystanie z broni palnej (chociaż, w przypadku tego ostatniego argumentu nie jestem pewien, patrząc na średnią wieku graczy Fortnite’a). Nintendo udowadnia to od lat.
Co w istocie jest “grą dla dzieci”?
Mając na uwadze wszystkie te kwestie, “grą dla dzieci” bez krzty ironii i sarkazmu, możemy nazwać najprostsze gry edukacyjne. Banalna produkcja, najczęściej przybierająca formę gier przeglądarkowych, której treść jest kierowana wyłącznie do najmłodszych użytkowników - to właśnie definicja tego określenia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu