Android

Gramy na telewizorze Philips bez podłączonej konsoli!

Tomasz Popielarczyk
Gramy na telewizorze Philips bez podłączonej konsoli!
9

Nie tak dawno na łamach AW gościł Smart TV Philips 48PFS8109. Telewizor sprawdzaliśmy pod kątem tego, jak spisuje się zainstalowany na nim system Android. To jednak tylko jedno oblicze tego modelu. Drugie, nie mniej ciekawe, ujawnia po podłączeniu dwóch padów od Xboksa, ale nie tylko. Idea grania...

Nie tak dawno na łamach AW gościł Smart TV Philips 48PFS8109. Telewizor sprawdzaliśmy pod kątem tego, jak spisuje się zainstalowany na nim system Android. To jednak tylko jedno oblicze tego modelu. Drugie, nie mniej ciekawe, ujawnia po podłączeniu dwóch padów od Xboksa, ale nie tylko.

Idea grania na telewizorze bez dodatkowych peryferiów nie jest nowa, ale do tej pory nikt tak naprawdę nie zrealizował jej we właściwy sposób. Samsung i Sony zapowiadają obecność usługi streamingu PlayStation Now w swoich Smart TV, ale nie robi to żadnego wrażenia, biorąc pod uwagę, że nie jest ona dostępna w Polsce. LG, Panasonic i inni mają natomiast swoje sklepiki z pięcioma grami na krzyż, których złożoność jest porównywalna z graniem w kulki.

Philips na tym tle wyróżnia się, dając użytkownikom kilka wariantów, w tym sklep Google Play z tysiącami różnego rodzaju produkcji oraz dostęp do usługi streamingu gier z sieci OnLive. Do tego należy dodać możliwość podłączenia pada od konsoli Xbox 360. Czy to oznacza, że do pełni szczęścia nie potrzebujemy już niczego więcej?

Android i tysiące gier z Google Play

Sklepu Google Play żadnemu użytkownikowi Androida (a pewnie także i tym, którzy o Androidzie tylko słyszeli) przedstawiać nie trzeba. Znajdziemy tutaj setki tysięcy różnego rodzaju aplikacji - w tym gier. Samo to jest już niesamowicie imponujące. Warto jednak zauważyć, że telewizor Philipsa nie pozwoli nam czerpać pełnymi garściami z tych zasobów, co wynika z kilku kwestii.

Pierwsza to dostępne miejsce na partycji systemowej - łącznie jest go 4 GB, ale w praktyce do dyspozycji mamy jedynie 1,7 GB. Możemy oczywiście podłączyć dysk zewnętrzny i zyskać w ten sposób maksymalnie 64 GB na dodatkowej partycji, gdzie przenoszone będą aplikacje.

Drugim problemem jest sterowanie. Wspomniałem o możliwości podłączenia pada od Xboksa 360. Jest to świetne rozwiązanie - my wykorzystaliśmy tutaj bezprzewodowy odbiornik podłączany do portu USB telewizora, więc mogliśmy grać z drugiego końca pokoju bez przejmowania się kabelkami. Zupełnie tak, jak na prawdziwej konsoli. Niestety tylko nieliczne gry współpracują w należyty sposób z padem. Lepiej wygląda sytuacja, w przypadku pilota - tutaj zastosowanie znajdują nie tylko przyciski (rewelacyjny Badland), ale również żyroskop, który świetnie sprawdza się w grach, gdzie sterowanie oparte jest na kursorze.

Trzecie ograniczenie testowanego Philipsa to zastosowany procesor. Znajdziemy tutaj co prawda czterordzeniowy procesor, ale bazuje on na architekturze Cortex-A7 i pracuje z częstotliwością 1,2 GHz, co w najnowszych grach 3D jest niewystarczające. Swoje robi też 1 GB RAM-u. Parametry te blokują przed nami dostęp do zaawansowanych graficznie tytułów, a w takich produkcjach, jak np. The Walking Dead odbijają się niezadowalającą płynnością rozgrywki. Dlatego Philips PFS8109 to maszyna przeznaczona głównie do mniej efektownych (co wcale nie znaczy, że gorszych - często wręcz przeciwnie) produkcji.

Jeżeli przymkniemy na te trzy kwestie oko i zgromadzimy w pamięci telewizora kilka lub kilkanaście tytułów dobrze współpracujących z padem lub nadających się do sterowania pilotem, Philips PFS8109 szybko nas oczaruje. Wyścigi skuterów wodnych w Riptide GP na podzielonym ekranie to niesamowita frajda, a przechodzenie kolejnych poziomów w Badland pochłania równie mocno jak niejeden blockbuster z Xboksa. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że przy takim repertuarze można szybko zapomnieć o leżącym obok smartfonie.

A to nie koniec, bo telewizor posiada również sklep z aplikacjami Philipsa, gdzie także znajdziemy kilka gier. Rozmiarowo wydają się one porównywalne z tymi, które znajdziemy na innych telewizorach. Ale są i warto o tym pamiętać.

OnLive, czyli przyszłość grania

Druga strona medalu to OnLive, a więc popularna usługa streamingu gier z sieci. Po zainstalowaniu i uruchomieniu tutaj androidowego klienta, otrzymujemy dostęp do ponad 250 popularnych pecetowych produkcji. Wśród nich znajdują się takie perełki, jak: Saints Row IV, Bioshock: Infinite, Metro: Last Light, Shadow of Mordor, Borderlands 2 czy GRID: Autosport.

Niczego tutaj nie instalujemy, nie musimy pobierać sterowników, konfigurować grafiki, aplikować patchy. Gra jest dostarczana na ekran telewizora zupełnie niczym film. Opóźnienia w stosunku do działających w klasyczny sposób tytułów są niewielkie, a płynność rozgrywki zadowalająca. Przy czym piszę tutaj o łączu redakcyjnym 10 Mb/s - im szybszy internet tym pewnie rozgrywka jest bardziej komfortowa.

Gry w OnLive są dystrybuowane na kilka sposobów. Możemy kupować pojedyncze tytuły, których cena waha się od kilku do nawet kilkudziesięciu euro. Możemy też wykupić subskrypcję, w ramach której za kilka euro miesięcznie (zależnie od planu) będziemy mogli się cieszyć dostępem do rozległej biblioteczki.

Testowany Philips właśnie tutaj pokazywał najbardziej swój gamingowy potencjał, ale trudno się temu dziwić. Gry z pecetów i konsol wyglądają zdecydowanie efektowniej niż jakakolwiek produkcja dostępna w Google Play. Dodatkowym plusem tego modelu jest płynne działanie, niezależnie od dostępnej mocy obliczeniowej, a także bezproblemowe sterowanie - pady od Xboksa 360 spisywały się doskonale.

Ewidentnie widać, że streaming gier z sieci jest przyszłością Smart TV. Philips ma tutaj już pewną przewagę nad konkurencją. Dobrze, gdyby pociągnął to dalej i przygotował wspólnie z OnLive pewne pakiety lub vouchery dla klientów kupujących telewizory tej marki. Byłaby to fajna zachęta do wypróbowania jego gamingowych możliwości.

Bez konsoli ani rusz?

Telewizor Philipsa jest ciekawą propozycją dla osób, które zgrywają się w proste produkcje mobilne na swoich tabletach i smartfonach. Wbudowany Android pozwala na przeniesienie ich na duży ekran, zintensyfikowanie doświadczeń płynących z gry, a także wyniesienie rozrywki na wyższy poziom. Ale nie tylko casualowi gracze znajdą tutaj coś dla siebie. Możliwość uruchomienia klienta OnLive sprawia, że może ono w pewnym stopniu dopełnić bardziej poważne urządzenia, jak PC czy konsola.

Nie mówię tutaj o całkowitym zastępstwie, bo na to póki co jeszcze za wcześnie. Sądzę jednak, że testowany Philips ma duży potencjał i jeśli producent zrobi użytek ze swojego know-how w kolejnych modelach oraz wyciśnie ile się da z nadchodzącego Android TV, otrzymamy kompletną platformę nie tylko do multimediów, ale również do gier.

Powyższy tekst jest testem komercyjnym, zlecający nie miał jednak ani wglądu ani wpływu na kształt powyższego tekstu. Zawarta opinia i podsumowanie to subiektywne odczucia autora.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu