Far Cry 3 zachwyciło chyba wszystkich. Były zapierające dech w piersiach widoki, ogromna swoboda działania, spory arsenał i popapraniec w postaci niez...
Far Cry 3 zachwyciło chyba wszystkich. Były zapierające dech w piersiach widoki, ogromna swoboda działania, spory arsenał i popapraniec w postaci niezrównoważonego Vaasa. Przy zapowiedzi najnowszej części serii można było odnieść wrażenie, że odchodzi wielkie kopiowanie patentów w nowy obszar geograficzny. Po rozegraniu dwóch misji podczas targów Gamescom wrażenie nie za bardzo chciało odejść.
Zacznę może od tego, że nie miałem styczności z misjami układającymi się w ciągu fabularnym. Ot, twórcy postanowili pokazać dwa zróżnicowane etapy, które przekażą trochę ducha nowego Far Cry’a.
Pierwsza misja osadzona została w ośnieżonych ostępach Himalajów. Wpierw wykonałem efektowny skok ze zbocza i po uaktywnieniu skafandra do szybowania, przedostałem się w okolice bazy przeciwnika. Tam miałem zlokalizować za pomocą aparatu fotograficznego dowódcę grupy wojskowej, a następnie go wyeliminować. Sposób wysłania głównego adwersarza do krainy wiecznych łowów pozostawiono inwencji własnej.
Dzięki kuszy można było cichaczem odstrzelić po kolei każdego członka ochrony. Innym sposobem było bardziej bezpośrednie podejście do tematu. Można też było zwabić śnieżną panterę (albo innego drapieżnego kotowatego), który doprowadziłby do chaosu w szeregach wroga. Gdzieś tam jeszcze była opcja wysadzenia instalacji gazowej (lub po prostu łatwopalnej).
Sama rozgrywka przypomina to, z czym mieliśmy do czynienia w Far Cry 3. Skradamy się, kombinujemy, szukamy alternatywnych przejść… Sztuczna inteligencja przeciwników nie oszałamiała, ale widać było, że ich cyfrowe łebki próbują zabawiać się w jakąś taktykę i flankowanie. Docelowo jednak postanowiłem skorzystać z lokalnej fauny i wrzuciłem przynętę, która dość szybko ściągnęła drapieżnika. Kiedy dowódca zakończył swój żywot, w ramach dowodu zrobiłem mu zdjęcie, a następnie popełniłem kolejny skok, który uruchomił sekwencję lotu przy użyciu wingsuita. Ta ostatnia część była dość mocno skryptowana – leciałem pomiędzy górskimi szczytami, a dookoła mnie zaczęły osuwać się śnieżne czapy. Gdzieś tam przemknąłem pomiędzy śmigłowcem, a mostem linowym, z którego kilku żołnierzy próbowało mnie ustrzelić.
Całość, pomimo monotonnej śnieżnej otoczki, naprawdę robiła super wrażenie. Szczególnie dobrze wyglądały momenty szybowania wingsuitem. Widać, że deweloperzy robią co w swojej mocy aby zaoferować graczom najwyższą jakość oprawy wizualnej.
O ile pierwsze zadanie było dość standardowe, o tyle drugie przenosiło nas do mistycznej krainy Shangri-La. Tutaj zamiast z ludźmi mierzyliśmy się z duchami, a nasz arsenał kurczył się do łuku, sztyletu i… tygrysa. Temu ostatniemu mogliśmy wskazywać cele do zaatakowania. O ile nie zostaliśmy wcześniej wykryci, nasz towarzysz skrycie podkradał się do przeciwnika i zręcznym skokiem powalał go na ziemię. Gdy znajdowaliśmy się w ferworze walki, tygrys przechodził do bardziej bezpośrednich ataków.
Jak już wspomniałem, arsenał dostępny w magicznej krainie nie oszałamiał. Pozwalał za to, na precyzyjne eliminowanie przeciwników. Napięcie cięciwy powodowało spowolnienie czasu, co umożliwiało dokładne celowanie.
Całe Shangri-La utrzymane jest w brązowej, pastelowej palecie kolorów i faktycznie sprawia wrażenie oderwanej od rzeczywistości krainy. Osobiście bardziej podobał mi się fragment „himalajski”, ale być może jestem człowiek zbyt mocno stąpającym po ziemi, żeby zachwycać się takimi nadnaturalnymi miejscami.
Premiera Far Cry 4 została zaplanowana na połowę listopada tego roku. Trudno na razie powiedzieć jak będzie wyglądała kampania dla pojedynczego gracza. Wiele wskazuje na to, że będziemy mieć do czynienia z rozbudowanymi elementami, które zostały najcieplej przyjęte w „trójce”. Główny adwersarz wygląda na lekko niezrównoważonego psychicznie, duże znaczenie taktyczne będzie miało wykorzystywanie dzikich zwierząt, znów będziemy zdobywać kolejne posterunki, a wątki „kwasowe” z FC3 dostaną całe sekcje, jako kraina Shangri-La.
Far Cry 4 wygląda na porządną ewolucję swojej poprzedniczki. To powinno usatysfakcjonować większość graczy – wszak trzecia część cyklu okazała się prawdziwym objawieniem. Osoby czekające na wiele nowych koncepcji mogą jednak poczuć się trochę zawiedzione. Osobiście jednak, wycieczkę w ośnieżone himalajskie góry wspominam ciepło.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu