Nieczęsto w świecie gier zdarza się by jakaś produkcja była rozwijana z tak dużym zapałem i na przestrzeni lat tak się zmieniła. No Man's Sky to doskonały przykład na to, że nawet jeśli na premierę tytuł jest ogromnym rozczarowaniem, to z czasem może zmienić się nie do poznania. Jest więc nadzieja nawet dla Cyberpunk 2077.
Gra potrzebowała aż 5 lat by świat ją pokochał. Jest więc nadzieja nawet dla Cyberpunk 2077
Mam już tyle lat na karku i grałem w tyle produkcji, że dawno przestałem wierzyć w jakiekolwiek przedpremierowe zapewnienia. Szczególnie kiedy ewidentnie widać, że są mocno na wyrost, a tak właśnie było w przypadku No Man's Sky. Twórcy obiecali złote góry, a dostaliśmy...wydmuszkę, ale z potencjałem. Tytuł zebrał bardzo złe recenzje, przede wszystkim wśród graczy, którzy otrzymali inny tytuł niż było im obiecane. Minęło 5 lat, gra dostała kosmicznie dużą ilość darmowych aktualizacji i updatów, by wreszcie, po tak długim czasie załapać się na ocenę "W większości pozytywne", a przy ostatnich recenzjach "Bardzo pozytywne" w serwisie Steam. Brawo, przede wszystkim za konsekwencję twórców.
Najciekawsze w tej całej historii jest podejście twórców, czyli Hello Games. Po pierwsze - nie porzucili gry widząc jak kiepsko została przyjęta. To wymagało sporo samozaparcia, takiego typowo psychicznego by dłubać w czymś, w co ludzie nie chcą grać. Druga sprawa to forma w jakiej wypuszczali swoje aktualizacje sukcesywnie zmieniające, ulepszające i rozbudowujące grę. Było ich aż 17 i każda darmowa, a tego w branży gier nie widzi się zbyt często. Owszem, CD Projekt RED sypie updatami jak z rękawa, ale to łatki naprawiające a nie rozbudowujące grę, więc mówimy o zupełnie innej zawartości. Hello Games to nie grupa kilku pasjonatów, którzy tworzyli sobie ten tytuł po godzinach pracy i poświęcili swój wolny czas. To firma tworząca gry - fakt, na swoim koncie nie mieli zbyt wielu produkcji, ale Joe Danger nie był zły. Natomiast mając takie portfolio porwali się trochę z motyką na słońce i zapewne była to też dla nich sprawa honorowa, chcieli się graczom zrehabilitować. Ale część z tych aktualizacji była naprawdę duża, każda pochłonęła niemałe pieniądze. Tym bardziej jestem pełen podziwu dla twórców, że się przez te lata nie poddali. I można powiedzieć, że dopięli swego, ich tytuł wreszcie ma pozytywne oceny - choć raczej na jakiś kosmiczny wzrost sprzedaży bym nie liczył. Fakt, No Man's Sky jest aktualnie na liście bestsellerów na Steam, ale na dalszej pozycji, w dodatku w dużej mierze przez promocję cenową -50%, więc grę można wyrwać za niewiele ponad 100 złotych.
A te aktualizacje były naprawdę konkretne i nie chodzi tu nawet o wymienianie poszczególnych zmian, bo przynajmniej trzy z nich sprawiły, że gra zmieniała swoje oblicze i charakter. Z takiego brzydkiego kaczątka stała się wręcz jednym z największych sandboksów w branży, a twórcy wspomnieli nawet że przy jednej z nich czuli się jak na prawdziwej premierze.
Można też zerknąć na trwający niecałe dwie minuty, świeżutki oficjalny zwiastun No Man's Sky Frontiers by zobaczyć, że dzisiejsze NMS w niczym nie przypomina gry z czasów jej debiutu - niezależnie od tego czy spojrzymy na formę, zawartość czy wygląd.
Życzyłbym sobie żeby więcej developerów tak skupiało się na swojej produkcji i nawet jeśli nie uda im się na starcie, próbowali coś zmieniać dążąc do ideału i pierwotnej wizji, która nie spełniła się od razu. Tyle tylko, że dużo łatwiej porzucić produkt, który kiepsko się przyjął i zabrać za kolejny, mając jednocześnie nadzieję, że nowa gra spodoba się graczom bardziej. No i umówmy się - nie sposób nie przywołać tu naszego rodzimego Cyberpunka 2077, który przecież też może wyglądać i działać świetnie, do tego mieć zawartość, której nie udało się dostarczyć na premierę. Tylko czy CDPR starczy zasobów i cierpliwości by tak długo dłubać przy jednej singlowej grze? No Man's Sky to jednak produkcja stawiająca w dużej mierze na rozgrywkę wieloosobową i choć mamy jej nie nazywać MMO, to ma z tym gatunkiem wiele wspólnego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu