Każdy z nas korzysta z nawigacji. Nie da się ukryć, że jest to jedna z najbardziej użytecznych funkcji naszego smartfona i za jej sprawą nie zgubimy się nigdzie, przynajmniej w teorii, bo do każdego rodzaju elektroniki trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania. Jednak nic bardziej nie irytuje mnie niż kiepsko działający system lokalizacji w telefonie. Czy ta przypadłość dotyczy wyłącznie wybranej grupy urządzeń?
Nic nie irytuje mnie w telefonie bardziej niż kiepsko działający GPS. Czy to przypadłość jedynie tych najtańszych?
Problemy pierwszego świata
Z jednej strony wiele lat temu nikt by nie pomyślał, że systemy nawigacji będą aż tak łatwo dostępne i absolutnie każdy będzie mógł z nich korzystać do woli, a dokładność takich rozwiązań pozwoli nawet na prowadzenie po ścieżkach dla pieszych. Z jego pomocą da się wyruszyć w każdy rejon świata bez szczególnych obaw, że zabłądzimy. W połączeniu z tym, że przy dostępie do sieci, może informować nas o znajdujących się w pobliżu restauracjach, kawiarniach, atrakcjach turystycznych, sklepach czy stacjach benzynowych, otrzymujemy genialne narzędzie, które znacznie nas odciąża.
Owszem, niesie również ze sobą pewne negatywne konsekwencje. Jest to jednak całkowicie zrozumiałe, w końcu każda nowa technologia oznacza nie tylko same zalety. W tym przypadku używanie systemów lokalizacyjnych i nawigacji w znacznym stopniu zmniejsza zaangażowanie hipokampu oraz kory przedczołowej. Te części mózgu wykazują niewielką aktywność, a jak wszystko w organizmie, wskutek mniej liczby ćwiczeń mogą stać się słabsze. Za co odpowiadają? Za, odpowiednio, pamięć i przestrzenną wyobraźnie oraz planowanie i decydowanie.
Implementacja z niskiej półki
Dobra, dłuższe słowo wstępu już było, czas zatem przejść do najpoważniejszego kłopotu. Każdy telefon jest wyposażony w GPS, nowsze pochwalić się mogą również Glonass, Beidou czy Galileo – w dodatku cały proces ustalania naszej pozycji wspomagają dane komórkowe. W teorii wszystkie smartfony powinny radzić sobie porównywalnie w tym zadaniu. W końcu wykorzystują jeden standard, w ich specyfikacji nie odnajdziemy szczególnych różnic, więc potencjalnie nie powinny zaistnieć tu jakiekolwiek problemy, szczególnie że firmy obiecują wysoką dokładność.
W praktyce wygląda to znacznie gorzej. Kiedy testuję dany model, zawsze sprawdzam pracę modułów za to odpowiedzialnych i oceniam: dokładność, szybkość łapania fixa oraz stabilność. Pierwszy test zakłada uruchomienie Map Google i Here WeGo w trybie samochodowym. Banalna część sprawdzianu, którą większość telefonów zdaje bezproblemowo. Potem czas na sprawdzenie przy byciu pieszym, natomiast ostatni zakłada uruchomienie Endomondo. Zapisana przez urządzenie trasa biegu daje odpowiedni pogląd na to, jak sprzęt radzi sobie w tej precyzyjnej dyscyplinie.
Jak ekran oporowy
W niektórych smartfonach trzeba poczekać nawet z kilkadziesiąt sekund zanim ustali naszą lokalizację, oczywiście z włączonym internetem, co może prowadzić do irytacji. W końcu kupiliśmy jakiś telefon, a tymczasem on zawodzi w tej ważnej czynności. Jeszcze gorzej, kiedy dosłownie wariuje w trakcie prowadzenia nas do celu. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że ustawiłem miejsce docelowe, uruchomiłem nawigację i w drogę – niestety, ciągle mój wskaźnik przeskakiwał z jednej drogi na drugą, zmieniając co chwilę mój azymut. Nawet sama aplikacja miała problem z proponowaniem coraz to nowszych tras. Jednym słowem: tragedia. Gdybym natknął się na coś takiego w nowości za mniej niż 300 złotych, byłbym jeszcze w stanie to zaakceptować. Tymczasem zdarzyło się to nawet w produkcie za ponad 800.
Czasami jednak problematyczna okazuje się być precyzja działania. Uruchomimy sobie przywołane już Endomondo, będziemy chcieli sprawdzić pokonaną przez nas trasę, a tu nagle naszym oczom ukażą się dziwnie połączone odcinki. Możemy nawet zobaczyć pewnego rodzaju niespodzianki, np. to, że biegliśmy przez jezioro. Jestem aż zaskoczony, że niektórzy producenci przyłożyli się w tak skromnym stopniu do dopracowania systemów lokalizacyjnych w swoich modelach. Niby drobnostka, jednak tak praktyczna, że może bardzo wpłynąć na naszą opinię na temat danej firmy.
Przynajmniej te kłopoty doskwierają przede wszystkim budżetowcom z układami Mediateka (ze Snapdragonami czy Exynosami zdarzały się naprawdę jednostkowe przypadku), chociaż w kwestii dokładności Huawei miał kilka lat temu poważne problemy, jednak wsłuchał się w głos użytkowników i poprawił to.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu