Ciekawostki technologiczne

Gotówki już prawie nie noszę. Dlatego zdziwiły mnie dane Narodowego Banku Polskiego

Maciej Sikorski
Gotówki już prawie nie noszę. Dlatego zdziwiły mnie dane Narodowego Banku Polskiego
64

Zbliżeniowo poproszę - ta kwestia pada z moich ust kilkadziesiąt razy w miesiącu, płacę kartą wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Nawet, jeśli rachunek opiewa na dwa złote. Większej gotówki już praktycznie nie noszę w portfelu, dominuje w nim plastik. I chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że olbrzymia część społeczeństwa nadal wykorzystuje głównie bilon i banknoty, nie przypuszczałem, że sprzedawcy też są do nich tak przywiązani. Terminal kart płatniczych nie jest standardem.

Gotówka, gotówka i jeszcze raz gotówka - często spotykam się z takimi opiniami, gdy piszę/czytam o cyfrowym pieniądzu. Ludzie przekonują, że ten ostatni jest niebezpieczny, że to narzędzie do cyfrowej inwigilacji i zniewolenia. Karty płatnicze, rozwiązania typu Android Pay i przelewy jawią się jako zło wcielone. Zastanawiam się wówczas, czy ludzie ci nadal wysyłają tradycyjne listy zamiast emaili? Sam mam pewne obawy dotyczące kierunku, w jakim zmierza rozwój, inwigilacja nie jest zagrożeniem wyssanym z palca, ale walka z niektórymi rozwiązaniami przypomina starcie z wiatrakami. Ostatecznie i tak je przyjmiemy, bo przekona nas wygoda. Albo nie będziemy mieli wyjścia.

Dzisiaj jest dobry czas na poruszanie tego tematu: obchodzimy Dzień bez płacenia gotówką. Co ciekawe, równo półwieku temu w Londynie uruchomiono pierwszy bankomat. Maszyny tego typu do dzisiaj cieszą się dużą popularnością, są rozwiązaniem pośrednim między gotówką a plastikiem. Patrząc na tempo zmian we współczesnym świecie, 50 lat to szmat czasu, bankomaty można wręcz uznać za dinozaury. I gdy jedni mówią o ich unowocześnianiu, np. z pomocą biometrii, inni przekonują, że trzeba po prostu przyspieszyć przejście na płacenie bezgotówkowe. Na tym skupiają się inicjatywy w stylu No Cash Day.

Jak już pisałem, mnie do plastikowych pieniędzy przekonywać nie trzeba. Gdy w portfelu mam więcej gotówki czuję się nieswojo. Kartą płacę w supermarketach, warzywniakach, piekarniach, na stacjach benzynowych, sklepach osiedlowych, w barach czy restauracjach. Gdzie się da. I tu zaskoczenie, bo odnosiłem wrażenie, że można już płacić bezgotówkowo w naprawdę wielu miejscach. Tymczasem... Przeczytałem dzisiaj, że ponad 80% polskich detalistów korzystających z kas fiskalnych nie posiada terminala umożliwiającego płacenie kartą. Rozwiązanie, które uznawałem za powszechne, ma niespełna 20-procentowy zasięg. A przez lata wydawało się, że ostatnim opornym jest Biedronka.

Ta sytuacja sprawia, że tracą i sprzedawcy i klienci. Ci pierwsi nie pozyskają niektórych klientów (np. mnie - zdarzało mi się wychodzić ze sklepu, gdy dowiadywałem się, że nie można płacić kartą. I nie interesowało mnie, że obok jest bankomat), ci drudzy są zmuszeni nosić gotówkę na wszelki wypadek lub szukać innych sklepów. Obie grupy tracą czas: wyobraźcie sobie, że ludzie stojący w dłuższej kolejce do kasy płacą jedynie kartą, nierzadko zbliżeniowo. A teraz pomyślcie, że 100% płatności to gotówka: która grupa załatwi to szybciej? Korzyści wynikających z posiadania terminala jest sporo, ale jest i jedna poważna wada: wyższe koszty. Nierzadko to one odstraszają sprzedawców, którzy za dzierżawę terminala płacą tysiące złotych w ciągu kilku lat. Okazuje się jednak, że i na tym polu dochodzi do zmian.

Pierwszy raz przeczytałem o kasoterminalach dostarczanych przez firmę iPOS. Te urządzenia przejmują obowiązki zarówno kasy fiskalnej, jak i terminala płatniczego (plus drukarka).

Przedsiębiorca jest właścicielem całego rozwiązania, a płatności kartą może ustawić w formie usługi: płaci za nie tylko w tych miesiącach, kiedy z nich korzysta. Takie rozwiązanie, wspierające również specyfikę biznesu sezonowego, zmienia oblicze polskiego handlu, tym bardziej, że jest o wiele tańsze i bardziej opłacalne niż dzierżawa terminala.

Podobno przynosi to spore oszczędności, a przy tym wydaje się po prostu wygodne - sprzedawca może skorzystać. Jako klient też szukam wygody i zastanawiam się, kiedy zacznę używać zegarka czy opaski do płacenia. Konrad pisał niedawno, że korzysta z takiej opcji, regularnie płaci zegarkiem - w wielu sytuacjach ma to sens. Zakładam, że terminale płatnicze nadal będą się rozprzestrzenić, że te 20% niebawem zamieni się w 30%, potem w 50% i tak dalej. Wtedy konieczność noszenia przy sobie portfela spadnie. Byłoby miło.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot