Chrome

Google zajmie się największym błędem Chrome’a

Filip Żyro
Google zajmie się największym błędem Chrome’a
Reklama

Google jakiś czas temu postanowił przetestować cierpliwość internautów i zignorował błąd w swojej przeglądarce, który został zauważony jeszcze w 2010 ...

Google jakiś czas temu postanowił przetestować cierpliwość internautów i zignorował błąd w swojej przeglądarce, który został zauważony jeszcze w 2010 r. Niestety kilka dni temu przypomniał o nim sobie Ian Moriis dziennikarz Forbes'a.

Reklama

Tym razem wiadomość odbiła się szerokim echem wśród internautów, a wspomniany bug został wywindowany na szczyt w platformie Chromium.

Jednak nie należy się dziwić zdenerwowaniu użytkowników Chrome'a. Problem na który zwrócił uwagę Moriis, o którym my również pisaliśmy, jest niebagatelny, albowiem wpływa w znaczący sposób na pracę naszego laptopa. Okazuje się, że z powodu błędu w kodzie, od momentu gdy włączamy Chrome'a, aż do kiedy go wyłączymy, ustawia on pracę naszego procesora na znacznie wyższe obroty niezależnie czy moc ta jest potrzebna. Wiadomo, że intensywna praca procesora wpływa na ogólne działanie systemu, a także na zużycie baterii. Ciężko tę sytuację nazwać korzystną dla użytkowników, dlatego nie powinno dziwić, że tak wiele osób zainteresowało się problemem, tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę, że Chrome jest najpopularniejszą przeglądarką świata.

Google jednak nie jest firmą, która ignoruje swoich użytkowników, zatem nic dziwnego, że larum podniesione przez społeczność zostało odnotowane w firmie z Mountain View. Na łamach internetowego wydania Pc World firma zapewnia, że specjalni programiści zostali oddelegowaniu do zajęcia się tym palącym problemem. Efektem ich pracy ma być przywrócenie właściwego cyklu pracy procesora, gdy przeglądarka nie potrzebuje dodatkowej mocy obliczeniowej. Jeżeli wierzyć zapewnieniom Google w najbliższym czasie powinniśmy spodziewać się łatki naprawiającej błąd.

Sprawa zatem zdaje się kończyć happy endem. Użytkownicy Chrome'a mogą z czystym sumieniem powrócić do swojej ulubionej przeglądarki, bez obawy o utratę mocy obliczeniowej czy nadwyrężania żywotności baterii. Jednak moim zdaniem w całej sprawie pozostanie mały niesmak. Mimo iż Google zareagowało niemal natychmiastowo na drugą falę niezadowolenia, to jednak pierwszą zignorowało. Problem, który nadwyręża żywotność naszych laptopów znany był od niemal czterech lat, wydaje się, że słowo „opieszali” byłoby zbyt łagodnym w całej tej sprawie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama