Google udostępniło redakcji Search Engine Land widok wyszukiwarki w formie, jakiej możemy się jej spodziewać kiedy propozycje prawne opracowywane przez Unię Europejską wejdą w życie. Wygląda to... dość blado.
Walka o prawa autorskie trwa w najlepsze. Unia Europejska chciałby wprowadzić cały szereg zmian z związku ze swoją nową dyrektywą, której celem jest poczynienie niemałych zmian w prawie autorskim. Do tej pory skupiała się ona na dość szeroko zakrojonej reklamie związanej z tym, że z dnia na dzień z YouTube mogą zniknąć nasze ulubione filmy (zobacz: Satyra, remiksy, fanowskie teledyski? Niedługo dostęp do nich może być znacznie trudniejszy). Firma chce uświadamiać jak zmienić się może internet kiedy Artykuł 13. wejdzie w życie. Na tym jednak jeszcze nie składają broni i żeby uświadomić nam JAK BARDZO zmieni się oblicze internetu po wejściu w życie nowego prawa, serwuje zestaw obrazów prezentujących, jak wyglądać będą wyniki wyszukiwania gdy zacznie obowiązywać Artykuł 11. No i co tu dużo mówić: to nie są dobre wieści.
Zobacz też: Obowiązkowe 64-bitowe aplikacje w Google Play już w tym roku
Zamiast treści — puste miejsca
Patrząc na wyniki wyszukiwań po potencjalnych zmianach, do których dostęp miał już Search Engine Land i podzielił się zrzutami, jedyne co przychodzi mi na myśl to... smutek i pustka. Bo wyniki wyszukiwania wyglądają w tym wydaniu, najzwyczajniej w świecie, niekompletnie. Zresztą trudno tu w ogóle mówić o jakiś wynikach, skoro szukając najświeższych informacji widzimy ramki bez zdjęć, a w wyszukiwarce podejrzeć moglibyśmy właściwie tylko nazwę serwisu, do którego przekierowywać nas będą tamtejsze linki. Poza tym że zabrakło obrazków, nie ma też tytułów artykułów, ani krótkich zajawek. Wszystko podane jest bez jakiegokolwiek kontekstu i chyba nie jestem jedynym, któremu kojarzy się z niezaładowaną stroną internetową. Sami zobaczcie:
Zobacz też: Google Drive rajem dla spamerów. Aż dziw, że to działało tak źle
Okazuje się też, że niektórzy w redakcji AntyWeb też doczekali się takich testów (co ciekawe, by "normalnie" korzystać z wyszukiwarki niezbędny jest im tryb incognito). Oto jak wyglądają rodzime wyniki:
Z jednej strony nie potrafię przyjąć tych wizualizacji serwowanych przez giganta inaczej niż pewnego rodzaju propagandy i traktuję je na równi z kampanią reklamową, którą zaserwowali międzyplatformowo w związki z YouTube. Miałaby ona... co, podjudzić użytkowników przeciwko działaniom UE? Z drugiej jednak strony — jeżeli tak po opracowywanych w Unii Europejskiej zmianach faktycznie miałby wyglądać realia internetowych wyszukiwarek, to nie będę ukrywał, że nie jako ich stały użytkownik — nie bardzo mi z nimi po drodze, a jestem przekonany, że nie będę w tym osamotniony. Niestety — najwięksi wydawcy nie widzą problemu w nadchodzących zmianach i bardzo je lobbują, w przeciwieństwie do tych mniejszych. Ma to w sumie sporo sensu — w końcu istnieje duże prawdopodobieństwo że użytkownicy którzy zastaną wyniki w takiej formie jak widać powyżej, zajrzą do medium które znają najlepiej. Mniejsi mają więc przekichane: nie pomogą im wtedy ani lepsze teksty, ani lepsze tytuły. Wszystko jest przecież puste i tajemnicze. No, przynajmniej do momentu w którym do gry nie wejdą pieniądze — bo przecież za dostęp do tego wszystkiego będzie można zapłacić i wtedy wszystko wyglądać będzie jak teraz. Tylko nikt nie chce sięgać do kieszeni, jeśli nie musi.
Źródło: Search Engine Land
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu