Google

Google nie odstaje od Apple i Microsoftu - też rozbija bank

Maciej Sikorski
Google nie odstaje od Apple i Microsoftu - też rozbija bank
2

Internetowy gigant Google, a właściwie stojąca nad nim firma Alphabet, opublikowało wyniki kwartalne. Jak zwykle należało się spodziewać miliardów dolarów zysków, ale pozostawało pytanie o dynamikę wzrostów (ewentualnie skalę spadków), źródła przychodów oraz np. o pieniądze, jakie korporacja pakuje w perspektywiczne projekty. Po zapoznaniu się z tymi danymi, można stwierdzić, że Google nadal jest królem reklamy i jeszcze trochę wody upłynie nim doczeka się solidnego drugiego filaru.

Google to kolejna po Apple i Microsofcie firma, która ma się czym pochwalić, gdy mowa o wynikach kwartalnych. Gracz zarobił wielkie pieniądze w ciągu ostatnich trzech miesięcy, zanotował przy tym solidne wzrosty. Firma ciągle zmaga się jednak z pewnym problemem - jest uzależniona od jednego źródła przychodów: reklamy. Trochę przypominana to sytuację Apple, które zgarnia wielkie pieniądze na sprzedaży iPhone'a, ale ewentualne problemy z tym sprzętem (a te są przecież możliwe, Samsung najlepszym przykładem) wywołałyby wstrząs, zachwiałyby wynikami korporacji. Podobnie byłoby z raportami Google/Alphabet, gdyby doszło do ostrych zmian na rynku reklamy. Te są mniej prawdopodobne, lecz od czasu, gdy pojawił się silny konkurent, Facebook, rywalizacja stała się ciekawsza, firma z Mountain View w końcu ma rywala w swojej, a przynajmniej zbliżonej kategorii wagowej.

Przychody Alphabet w ostatnim kwartale wyniosły 22,45 mld dolarów, w porównaniu z analogicznym okresem roku 2015 oznacza to wzrost o 20% (byłby większy, gdyby nie zawirowania walutowe). Co z zyskiem? Wzrósł o 27% do 5 mld dolarów. Firma przekonuje, że te wzrosty nakręcała reklama desktopowa i mobilna (to jest pewnie podkreślane z uwagi na konkurencję z Facebookiem, którego siłą jest właśnie mobile) oraz rozwój YouTube. Wskazanie na serwis wideo w wynikach też nie jest dziełem przypadku - Alphabet chce odciągnąć reklamodawców zarówno od niebieskiej sieci społecznościowej, jak i od tradycyjnej telewizji. Już teraz wychodzi to całkiem sprawnie, w przyszłości będzie pewnie lepiej.

Przychody z reklamy wzrosły o ponad 18% do 19,8 mld dolarów. Świetna sprawa, ale... Reklama to blisko 90% przychodu Google (które z kolei odpowiada za lwią część przychodów Alphabet). Firma nadal jest uzależniona od tego biznesu, chociaż widać, że stara się to zmienić, dodać jeszcze jeden "silnik". Spoglądamy na tabelkę other revenue i widać tam 2,4 mld dolarów - różnica jest olbrzymia. Z drugiej strony, wzrost w tym dziale wyniósł aż 39%. W jakimś stopniu było to pewnie nakręcone rosnącym rynkiem chmury, o który walczy Google (na razie odstaje od Amazona i Microsoftu), rozwijającym się rynkiem aplikacji mobilnych oraz sprzedaży sprzętu. Ten ostatni przypadek jest dość ciekawy, bo na ostatniej prezentacji Google ponownie pokazało sporo urządzeń. Niby nie po raz pierwszy, wcześniej niewiele z tego wynikało, ale może tym razem będzie inaczej? Smartfony Pixel zbierają dobre recenzje, może im pomóc wpadka Samsunga - kto wie, jak się to skończy?

Zastanawia trochę to, co dzieje się poza Google. Futurystyczne projekty zebrane w grupie other bets są odchudzane i "przymykane", przynajmniej część z nich. Temat na osobny wpis, ale te projekty opuszczają ważni ludzie, mówi się o ograniczaniu wydatków i skali. Widać to w wynikach: o ile przed rokiem straty w tym dziale wyniosły 980 mln dolarów, o tyle w poprzednim kwartale spadły do 865 mln dolarów. Pewnie spora w tym zasługa Ruth Porat, szefowej finansów, którą Brin i Page ściągnęli z Wall Street, by pomogła im "ugłaskać" akcjonariuszy. Ci ostatni chcieli m.in. cięć w ambitnych, lecz ryzykownych projektach. No i mają. Pytanie, jak to wpłynie na długofalowy rozwój Google/Alphabet?

Reasumując: jest dobrze, nawet bardzo dobrze, biznes rośnie. Jednak mimo miliardów dolarów wydawanych na przeróżne projekty w ostatnich latach, nadal jest uzależnione od reklamy w Internecie. Póki co nie jest to problem, ale trudno stwierdzić, jak sprawy będą się miały za kilka-kilkanaście lat.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu