Felietony

Google+, weryfikacja celebrytów i plan podboju sieci

Wojciech Usarzewicz
Google+, weryfikacja celebrytów i plan podboju sieci
Reklama

Nie cichną głosy o Google+. Teraz, serwis postanowił jeszcze weryfikować konta dla celebrytów. Pewnie jest to ściśle związane z faktem, że mi ostatnio...


Nie cichną głosy o Google+. Teraz, serwis postanowił jeszcze weryfikować konta dla celebrytów. Pewnie jest to ściśle związane z faktem, że mi ostatnio usunęli kapitana Kirka. Ano William Shatner, który zadomowił się na Google+ w pewnym momencie zorientował się, iż jego konto zostało zablokowane. Zapewne wujek Google pomyślał, że to ktoś inny podszywa się pod Kirk... znaczy się Shatnera, w efekcie decydując o blokadzie jego konta. Szybko okazało się jednak, że to jednak Shatner we własnej osobie, a jego konto już działa.

Reklama

Teraz, Google intensywnie pracuje nad metodami weryfikacji celebrytów, którzy zapewne ostro będą przeć na nowy serwis społecznościowy. Dla nich w końcu to dodatkowa reklama. Dla celebrytów, znaczy się. Co prawda nie dla wszystkich, ale ciężo raczej pomyśleć o społecznościówce bez takiej Lady Gagi. A dla Google sławy na ich serwisie to dodatkowa popularność tegoż, a to może się oczywiście przełożyć na zyski. Choć model biznesowy Google+ to raczej taki obiekt znajdujący się kilka kilometrów od nas, w dodatku za mgłą. Ale ja tutaj nie o modelu biznesowym, ja tu o celebrytach. A wujek G ma konkretną politykę co do fałszywych profili. W przeciwieństwie do Facebooka, który raczej nie marnuje czasu na weryfikacje i usuwa konta jak leci, jeśli tylko jakiś użytkownik takie konto zgłosi. Dlatego też Google+ położy pewnie silny nacisk na weryfikację celebrytów i sław.

Zapewne też położy silny nacisk na weryfikacje marek i firm. Niedawno prosiło tego typu instytucje, by nie zakładały kont na Google+, ponieważ gigant pracuje nad ulepszonymi profilami “profesjonalnymi”, że tak to ujmę. I można się domyślić, zerkając na politykę Google, iż takie profile większych firm i marek też będą w konkretny sposób weryfikowane. Mnie jednak zastanawia, jak będzie odbywać się weryfikacja w stosunku do mniejszych marek czy biznesów. Na przykład lokalnej restauracji, czy niszowego bloga profesjonalnego, który prowadzony jest na miarę poważnego, choć małego biznesu. Być może Google podciągnie rozwiązania z narzędzi dla webmasterów, choć to może pozwolić jedynie na weryfkację strony firmowej. A tę można podrobić. A może po prostu Google daruje sobie weryfikację profesjonalnych kont, o których nie usłyszy się w telewizji, czy chociażby nie przeczyta się na Mashable? Cóż, poczekam i zobaczę, bo profesjonalnego bloga do dodania mam, toteż będę mógł zerknąć na proces weryfikacji osobiście.


A wracając do celebrytów - marketing się kręci, po prostu. Tacy sławni ludzie sobie wpadają na Twittery i Google+ bo przecież tam mają swoich fanów. A fani czują się lepiej, mogąc do sławy napisać. Jednocześnie nie przejmują się kompletnie, jeśli ta sława im nie odpisze - bo ma za mało czasu. A jak już odpisze, to jest szał. I tutaj widzę taki mały problem, bo nagle się okazuje, że social media nie są social. Jeśli mamy mniejsze firmy, które na serio traktują swoją obecność w mediach społecznościowych, to faktycznie można z obsługą, a nawet z właścicielem pogadać. Tymczasem celebryci w większości obsługę kont delegują swoim pracownikom. W tym momencie, uspołecznianie się z celebrytą traci sens, bowiem ten w ogóle nie ma ochoty się uspołeczniać. Dla niego to tylko marketing, czyli coś, co mnie strasznie gryzie. I pewnie dlatego nie widzę kompletnie sensu obecności celebrytów w serwisach społecznościowych. Rozumiem obecność marki, bo wtedy jest uczciwie, człowiek ma świadomość, że rozmawia z ekspertem, a nie gwiazdą. Traktując Lady Gagę jako markę na Twitterze człowiek zupełnie inaczej odnosi się do kwestii sław w sieci, niż gdy wszędzie się krzyczy, że to sama Lady Gaga rozmawia z fanami. Ciekaw więc jestem, jak to będzie wyglądać na Google+ - czy będziemy mieli do czynienia z markami, czy z ludźmi?

Google+ aspiruje na pozycję giganta społecznościowego, dlatego chce przyciągnąć celebrytów. Bo wie, że za celebrytami pójdą nowi użytkownicy, którzy nie są geekami (bo póki co G+ to serwis dla geeków, nie dla szaraków). I to o takich szaraków chodzi, którzy jeszcze nie korzystają z produktów Google. I nagle, zza tej mgły zaczyna nam się wyłaniac całkiem zgrabny plan, który prowadzi do zwiększenia zysków wujka G. I geeki będą musiały przełknąć tych celebrytów - weryfikowanych czy nie. Jedno jest pewne w moich oczach - Google+ rozkręca się na dobre i obraz całości zaczyna się kształtować. Za użytkownikami idą firmy i gwiazdy, za gwiazdami i firmami, użytkownicy. A to przełoży się na zyski, a zyski przełożą się na kolejne lata dominacji Googla. Myślę, że jeśli, jako właściciel czy celebryta, nie pomyślałeś o aktywności w tym serwisie, to chyba najwyższy czas to zrobić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama