Zasłona dymna opadła – Google ma gdzieś prawa autorskie, bo ten relikt tylko przeszkadza w rozwoju sztucznej inteligencji
AI nie ma się na czym szkolić – Google nawołuje do luzowania praw autorskich
Od kilku miesięcy obserwujmy gwałtowny rozwój narzędzi AI, korzystających z zasobów Internetu, a co za tym idzie, z własności intelektualnej szeroko pojętych artystów i twórców. To budzi oczywiście zrozumiałe obawy, dlatego firmy takie jak Shutterstock postanowiły wypłacać faktycznym autorom prowizje od prac wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Tymczasem Google wybrało odmienną taktykę – na przekór wszystkim chcą wymusić na australijskim rządzie poluzowanie kwestii praw autorskich. Dlaczego? Bo AI nie ma na czym się szkolić…
Polecamy na Geekweek: Zobaczył swoje zdjęcie w dokumencie Netfliksa. Chce miliona dolarów
Google musi gonić konkurencję, a złośliwa Australia nie chce współpracować
Bardzo szybko przeszliśmy od „musimy chronić prawa autorskie za wszelką cenę” do „hej, uspokójcie się z tymi prawami, bo nasze AI nie może scrapować treści z Waszej sieci”. A wszystko to za sprawą Google, któremu nie podoba się zachowawcze podejście Australii do nowo powstałych narzędzi AI.
Australia od samego początku ekspansji Chat GPT otwarcie wyrażała swoją niechęć do technologii Open AI, której studenci i uczniowie nadużywali do zaliczania egzaminów. Rząd twardo trzyma się też ochrony praw autorskich, wykluczających możliwość swobodnego scapowania treści z sieci przez oprogramowania gigantów branży tech. To zaś bardzo nie podoba się Google, które wręcz straszy, że z takim podejściem kraj zostanie w tyle, przyjmując jedynie rolę importera niektórych technologii.
„Produkty i usługi oparte na sztucznej inteligencji są tworzone w innych krajach, w których ramy praw autorskich są bardziej ukierunkowane na innowacje, takich jak Stany Zjednoczone, Singapur i Japonia, a następnie eksportowane do Australii do użytku przez australijskich konsumentów i firmy. Bez tych dyskretnych wyjątków Australia ryzykuje bycie importerem tylko niektórych rodzajów technologii” – fragment stanowiska Google
Google jest na tyle zuchwałe, że zdecydowało się nawet na przesłanie do australijskiego rządu moralizatorskiego pisma. Firma wzywa w nim do rozważenia „niezbędnej elastyczności” prawa autorskich, koniecznej do rozwoju sztucznej inteligencji. Amerykańskie przedsiębiorstwo domaga się zezwolenia na „uczciwą” eksploatacje australijskiej sieci, a stanowisko to jest popierane przez Communications Alliance – firmę reprezentującą takich gigantów jak Meta czy Twitter.
Maski szybko więc opadły – prawa autorskie okazały się dla jednego z największych graczy kwestią drugorzędną i z punktu widzenia biznesowego trudno się dziwić. Google ma bowiem lekcję do odrobienia, bo Chat GPT zagarnął dla siebie większość uwagi i to on kojarzony jest z chatbotową rewolucja. Dla Sundara Pichai to wizerunkowy cios i gorzka pigułka do przełknięcia.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu