Sztuczna inteligencja

AI nie ma się na czym szkolić – Google nawołuje do luzowania praw autorskich

Patryk Koncewicz
AI nie ma się na czym szkolić – Google nawołuje do luzowania praw autorskich
Reklama

Zasłona dymna opadła – Google ma gdzieś prawa autorskie, bo ten relikt tylko przeszkadza w rozwoju sztucznej inteligencji

Od kilku miesięcy obserwujmy gwałtowny rozwój narzędzi AI, korzystających z zasobów Internetu, a co za tym idzie, z własności intelektualnej szeroko pojętych artystów i twórców. To budzi oczywiście zrozumiałe obawy, dlatego firmy takie jak Shutterstock postanowiły wypłacać faktycznym autorom prowizje od prac wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Tymczasem Google wybrało odmienną taktykę – na przekór wszystkim chcą wymusić na australijskim rządzie poluzowanie kwestii praw autorskich. Dlaczego? Bo AI nie ma na czym się szkolić…

Reklama

Polecamy na Geekweek: Zobaczył swoje zdjęcie w dokumencie Netfliksa. Chce miliona dolarów

Google musi gonić konkurencję, a złośliwa Australia nie chce współpracować

Bardzo szybko przeszliśmy od „musimy chronić prawa autorskie za wszelką cenę” do „hej, uspokójcie się z tymi prawami, bo nasze AI nie może scrapować treści z Waszej sieci”. A wszystko to za sprawą Google, któremu nie podoba się zachowawcze podejście Australii do nowo powstałych narzędzi AI.

Źródło: Depositphotos

Australia od samego początku ekspansji Chat GPT otwarcie wyrażała swoją niechęć do technologii Open AI, której studenci i uczniowie nadużywali do zaliczania egzaminów. Rząd twardo trzyma się też ochrony praw autorskich, wykluczających możliwość swobodnego scapowania treści z sieci przez oprogramowania gigantów branży tech. To zaś bardzo nie podoba się Google, które wręcz straszy, że z takim podejściem kraj zostanie w tyle, przyjmując jedynie rolę importera niektórych technologii.

„Produkty i usługi oparte na sztucznej inteligencji są tworzone w innych krajach, w których ramy praw autorskich są bardziej ukierunkowane na innowacje, takich jak Stany Zjednoczone, Singapur i Japonia, a następnie eksportowane do Australii do użytku przez australijskich konsumentów i firmy. Bez tych dyskretnych wyjątków Australia ryzykuje bycie importerem tylko niektórych rodzajów technologii” – fragment stanowiska Google

Google jest na tyle zuchwałe, że zdecydowało się nawet na przesłanie do australijskiego rządu moralizatorskiego pisma. Firma wzywa w nim do rozważenia „niezbędnej elastyczności” prawa autorskich, koniecznej do rozwoju sztucznej inteligencji. Amerykańskie przedsiębiorstwo domaga się zezwolenia na „uczciwą” eksploatacje australijskiej sieci, a stanowisko to jest popierane przez Communications Alliance – firmę reprezentującą takich gigantów jak Meta czy Twitter.

Źródło: Depositphotos

Maski szybko więc opadły – prawa autorskie okazały się dla jednego z największych graczy kwestią drugorzędną i z punktu widzenia biznesowego trudno się dziwić. Google ma bowiem lekcję do odrobienia, bo Chat GPT zagarnął dla siebie większość uwagi i to on kojarzony jest z chatbotową rewolucja. Dla Sundara Pichai to wizerunkowy cios i gorzka pigułka do przełknięcia.

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama