Do tego, co Google robi z naszą prywatnością najlepiej pasuje bodaj utwór "Every breath you take" The Police. Ale o ile legendarna moim zdaniem grupa śpiewała o miłości (który wykonawca nie śpiewa o miłości? Nawet Popka można zaliczyć do tego grona!), tak google'owska aria wcale nie dotyczy wyższych uczuć, ale brutalnego i twardego biznesu. Tak - gigant szpieguje Was nawet wtedy, gdy tego nie chcecie.
Nie jest więc przypadkowe porównanie Google do utworu The Police. O ile w tym drugim przypadku można by było uznać, że śpiewa to nieszczęśliwie zakochany, nieco namolny facet, tak w pierwszym... Google trudno jest spersonifikować. Gigant pozycjonuje się na "cool" firmę, która tworzy fajne rzeczy i chce zmieniać świat. Przy tej okazji nie waha się, gdy trzeba zrobić coś, co nie wszystkim się spodoba. Kwestie prywatności od dawien dawna już mocno grzeją społeczność skupioną wokół nowych technologii i nie jestem zdziwiony, że wokół tego odkrycia uformowała się niemała burza.
Google szpieguje Cię nawet wtedy, gdy sobie tego nie życzysz. Dlaczego? Bo tak
Sprawa dotyczy zarówno iPhone'ów jak i urządzeń z Androidem na pokładzie. Nawet, jeżeli wycofamy się ze śledzenia naszej lokalizacji, bo na przykład nie chcemy, aby Google wiedział o nas za dużo - w dalszym ciągu będziemy śledzeni. Co ciekawe nie jest to przypadłość tylko tego giganta - inne aplikacje od różnych firm (nie wszystkie) zachowują się podobnie. Komu w tym momencie wierzyć? Najlepiej nikomu: dane lokalizacyjne to niezwykle wrażliwe dla nas, ale i cenne dla firm dane. Na tyle cenne, że takie nadużycia wydają się zwyczajnie "opłacać".
Jak doszło do odkrycia tego procederu? Eksperci z Princeton zauważyli, że nawet jeżeli zabronimy telefonowi z Androidem lub iOS przekazywania danych o lokalizacji do Google, to w odpowiednich sekcjach (snapshotach) otrzymujemy informacje oparte o naszą lokalizację. Mało tego, w dalszym ciągu przechowywane są informacje na temat miejsc, które odwiedziliśmy z uwzględnieniem dokładnych koordynat na mapie.
Mało tego, nawet jedynie wyszukując cokolwiek w Google - na przykład jakiś produkt, z naszego urządzenia są "zdzierane" informacje dotyczące lokalizacji, m. in. po to, aby zaoferować nam ofertę sklepu, w którym znajdziemy konkretną rzecz.
Google tłumaczy, że w takich sytuacjach "radzi sobie inaczej", bazując na przykład na aktywnościach w konkretnych aplikacjach. Czy tak jest naprawdę? Cóż... trudno jest to jednoznacznie orzec, ale pewne jest to, że nawet jeżeli oficjalnie zabronimy gigantowi śledzić położenie naszego smartfona, - i tak to będzie robił. Sposób nie jest istotny: ważna jest natomiast deklaracja. Jeżeli użytkownik tego nie chce, dlaczego w dalszym ciągu ma "latać na smyczy"?
Istotnym elementem innych metod ustalania lokalizacji jest m. in. "Web and App Activity", które to również możemy wyłączyć. Ale to kolejny przełącznik więcej. Podobne możemy znaleźć w innych programach - albo w ogóle, z poziomu systemu operacyjnego zabronić im korzystać z modułu lokalizacji (ale czy to coś da?). Pewne jest jedno - nawet, gdy tego nie chcemy, Google i pewnie inne firmy wiedzą gdzie się znajdujemy. Diabeł na to zezwalający tkwi w często niejasnych dla nas szczegółach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu