Google

"Skrawki" od Google mają być jeszcze lepsze i... "odpowiedniejsze"

Jakub Szczęsny
"Skrawki" od Google mają być jeszcze lepsze i... "odpowiedniejsze"
Reklama

"Skrawki", albo jak kto woli "Snippets" od Google to metoda na jeszcze szybsze dostarczenie żądanej informacji internaucie. Dzięki temu, poznamy najważniejsze fakty jeszcze przed tym, jak w ogóle udamy się do strony, która znalazła się jako jedna z pierwszych w wynikach wyszukiwania.

Wyniki wyszukiwania rozszerzone o "Snippets" zawierają w sobie dodatkowe informacje, które mogą się użytkownikowi przydać. Najprostszy i dostępny w Polsce przykład to dane z Wikipedii. Wyszukując frazę, na przykład "Albert Einstein", otrzymujemy skróconą metryczkę konkretnej osobistości - jeżeli nam ona wystarczy, wcale nie musimy zaglądać do Wikipedii. Jeżeli potrzebujemy większej ilości danych, klikamy w odpowiedni link i czytamy dalej.

Reklama

Ale "Skrawki" się zmieniły - użytkownicy pytają Google o przeróżne rzeczy, a wyszukiwarka dostarcza im przeróżnych odpowiedzi

Bazując na własnych algorytmach, Google "rozważa", które informacje z konkretnych stron będą dla użytkownika najodpowiedniejsze. I tak oto, na przykład amerykańscy internauci mogą zapytać wyszukiwarkę... właściwie o wszystko. Czy Olivier Giroud, który właśnie przeszedł z Arsenalu do Chelsea jest dobrym zawodnikiem (według mnie, z pewnością bardzo niedocenianym), albo o to, jaka wódka jest najlepsza. Problem w tym, że "skrawki" oferowane przez Google nierzadko bazują na nieprawdziwych informacjach, albo... mogą wywołać pewne kontrowersje.

W dobie "fake newsów", pilnowanie jakości "skrawków" oferowanych przez Google to wręcz mus. Mało tego, istotność tego typu danych będzie rosła wraz z tym, jak tylko wirtualni asystenci oraz inteligente głośniki na dobre zadomowią się w naszych kuchniach, salonach i być może sypialniach. Urządzenia Google Home pytane o podobne rzeczy również bazują na Snippets. Wystarczy zapytać Asystenta: "Who was Jesus Christ", a ten zacznie od "According to (w tym przypadku Wikipedia)". A gdyby coś się wyszukiwarce "pokiełbasiło" i powieliłaby np. informacje szkalujące centralną postać religii chrześcijańskiej? Byłaby z tego niezła afera - i słusznie.


Jak podaje BBC.com, "skrawki" odpowiadały już za pomniejsze "aferki" związane z takimi informacjami. Między innymi sugerowały one, że "kobiety są złe", albo, że glutaminiam sodu powoduje uszkodzenia mózgu. I jedno i drugie stwierdzenie to wierutne bzdury.

Po pierwsze - kobiety wcale nie są złe, trzeba je po prostu częściej przytulać.

Po drugie - glutaminian sodu nie powoduje pobudzenia i nie wpływa w żaden sposób na mózg. Dlaczego? Nie trafia do mózgu lub rdzenia kręgowego, chroni nas przed tym bariera krew-mózg (której nie jest w stanie przekroczyć). Aby to lepiej zrozumieć: opioidy są znane z tego, że obok efektów leczniczych powodują "haj". Loperamid również jest opioidem, który wykorzystywany jest do leczenia biegunki - jednak w jego wypadku nie należy się spodziewać haju, bowiem przez wspomnianą wyżej barierę nie przenika. Koniec, kropka.

Całkiem świeże badania wskazują na to, że loperamid zażywany w ponadterapeutycznych dawkach może przenikać przez barierę krew-mózg, a ponadto przy okazji równoczesnego spożycia grejpfrutów i niektórych substancji chemicznych może spowodować objawy zatrucia opioidami - dla ścisłości

Google musi więc poprawić swoje "Snippets"

Wyzwania stawiane również Google przez zmieniający się internet nie są możliwe do zbagatelizowania. Gigant, który utrzymuje się z informacji musi równocześnie dbać o ich jakość - szczególnie wtedy, gdy bazuje na tym, co do sieci wrzucają internauci. A ci niestety są bardzo kreatywni w wypaczaniu rzeczywistości - czasami świadomi, a czasem nie (co jest chyba bardziej przerażające).

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama