Wszyscy pamiętamy te sceny z filmów sci-fi, w których można było odnieść wrażenie, że nasz rozmówca siedzi naprzeciwko nas. Nie mówię jednak o rozmowa...

Wszyscy pamiętamy te sceny z filmów sci-fi, w których można było odnieść wrażenie, że nasz rozmówca siedzi naprzeciwko nas. Nie mówię jednak o rozmowach wideo na dużych ekranach, lecz o czymś co znacznie wykracza poza to. Podczas konferencji I/O zaprezentowano oficjalnie Google Beam, które wcześniej znaliśmy jako Projekt Starline. To tak naprawdę zupełnie nowa platforma komunikacji wideo, bazująca na technologii 3D, a Google podkreśla oczywiście na każdym kroku, że kluczowe jest tu zastosowanie sztucznej inteligencji. O wiele ważniejsze jest jednak to, że to nie jest jeden z tych projektów, które Google po kilku latach zamknie i o nim zapomni, lecz on rzeczywiście zaczyna wkraczać pod strzechy. Ale po kolei.
Czym jest Google Beam? Co to Project Starline?
Przez lata Project Starline był poligonem badawczym, gdzie pracownicy Google dążyli do wprowadzenia zdalnej komunikacji na nowy poziom. Dziś, dzięki najnowszym osiągnięciom w dziedzinie sztucznej inteligencji, obrazowania 3D i renderowania pola światła, ta wizja staje się faktem, czyli Google Beam. Celem firmy jest sprawienie, by wirtualne spotkania stały się tak naturalne i angażujące, jak te odbywające się twarzą w twarz - niektórzy już je nawet testowali, jak YouTuber MKBHD, i oprócz pewnych niedociągnięć, potwierdzali w swoich relacjach, że to w dużej mierze przypomina spotkania na żywo. Dlaczego to takie ważne w porównaniu do rozmów wideo przez którykolwiek komunikator na smartfonie, tablecie czy komputerze?
Dzięki Beam zyskujemy możliwość nawiązania prawdziwego kontaktu wzrokowego, zamiast patrzenia w obiektyw, a także z łatwością odczytać można mowy ciała - co za tym idzie, możliwe jest prowadzenie jak najbardziej naturalnej konwersacji. Może jeszcze tego nie odczujemy w zwykłej codzienności, ale w mojej ocenie to prawdziwy przełom, który znacznie zmniejszy zmęczenie związane z długimi wideokonferencjami, które polegają na wpatrywaniu się w ekrany, ustawianiu sztucznego tła i wszystkimi innymi przywarami wideokonferencji.
Jak działa Google Beam?
Kluczem do takiego realizmu Google Beam jest zaawansowany wolumetryczny model wideo AI. To on przekształca standardowe, płaskie strumienie wideo 2D w trójwymiarowe, w pełni immersyjne doświadczenia. Co więcej, całość działa bez konieczności używania skomplikowanych zestawów słuchawkowych czy konfiguracji po stronie użytkownika, a poza tym dostępne są dodatkowe funkcje podczas rozmowy, jak tłumaczenie jej w czasie rzeczywistym - nasz rozmówca zamiast wypowiedzi w oryginale, słyszy wersję w wybranym języku (wideo powyżej).
Google Beam, oparty na skalowalnej infrastrukturze Google Cloud, a co ucieszy wiele osób, zapewnia kompatybilność z istniejącymi środowiskami pracy, bo wymieniane są usługi Zoom czy Google Meet. Obecnie platforma jest wprowadzana do przestrzeni korporacyjnych dzięki współpracy z firmami takimi jak Zoom i HP, a także kluczowymi partnerami handlowymi, w tym Deloitte, Salesforce i NEC, którzy już teraz dostrzegają w Google Beam przyszłość zdalnej współpracy i komunikacji.
Nareszcie coś futurystycznego
Po drodze każdy z gigantów miał swoje wpadki, głównie z AR i VR, ale właśnie w odróżnieniu od tamtej technologii, Beam nie wymaga od nas zakładania na głowę gogli czy okularów. Każdy, kto tego spróbował twierdzi, że zmęczenie po takim spotkaniu jest nieporównywalnie mniejsze, aniżeli podczas klasycznych wideorozmów i aż ma się ochotę dłużej prowadzić takie spotkania. Początki takiej technologii są oczywiście dość nieśmiałe, nawet we wspomnianych firmach będą dostępne tylko dla wybranych, ale nareszcie pojawia się coś, co faktycznie przybliża nas do rzeczywistości znanej z filmów sci-fi. Te ukazywały podobne rozwiązania już dekady temu i mogło się wydawać, że rozmowy 3D lub hologramy będą z nami o wiele wcześniej.
Owszem, początkowo sprzęt potrzebny do Google Beam, a także samo połączenie internetowe wymagane do takich rozmów, są poza zasięgiem zwykłego konsumenta, ale z czasem technologia będzie bardziej przystępna, także cenowo - czy nie tak właśnie było prawie z każdą nowinką, którą dziś uznajemy za element codzienności?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu