Podobny tekst na temat Binga pisałem jakiś czas temu. Naukowcy z Microsoftu postanowili zbadać, czy na podstawie wyników wyszukiwania da się zdiagnozować raka trzustki. Okazało się, że z pewną dozą błędu udawało się wywnioskować, którzy użytkownicy rzeczywiście zapadną na chorobę - wszystko przez analizę niejednoznacznych, aczkolwiek charakterystycznych w początkowych fazach objawów.
A teraz Google - sprawdzałem to na kilku urządzeniach i na razie jeszcze nie można z tego korzystać w Polsce. Ale... wygląda na to, że gigant doskonale rozumie, że wielu internautów swoje pierwsze kroki ku odkryciu przyczyn swoich objawów kieruje właśnie do tej wyszukiwarki. I to wcale nie celem sprawdzenia dostępnych w pobliżu specjalistów, ale w poszukiwaniu gotowej odpowiedzi. Lepszy nie jestem, a najczęściej kończyło się na tym, że mam raka. Badałem się wzdłuż i wszerz, raka nie ma, jest kilka innych dolegliwości, ale na szczęście nie umieram. Przynajmniej na razie.
Google Trends wskazuje natomiast, że wyszukiwanie objawów chorób w Google nie jest niczym dziwnym i mało powszechnym. Ba, w przypadku niektórych zapytać obserwuje się trend wzrostowy, a można wyłapać nawet momenty, w których zapytania zyskują na popularności. W przypadku przeziębienia chociażby (które nie jest objawem, acz jednostką chorobową powodowaną głównie przez rhinowirusy) można wyłapać okresy, w których wyszukuje się tego hasła częściej, niż kiedykolwiek indziej. Dlaczego? Pewne miesiące są bardzo typowe dla zwiększonej zapadalności na takie choroby.
Google wychodzi temu odrobinę naprzeciw. I mimo, że jestem całkiem rozsądnego zdania, iż nie powinno to zastępować wizyty w gabinecie lekarskim, to jednak w niektórych przypadkach może to być element, który pomoże lekarzowi w odpowiedniej ocenie stanu chorego. Pewne cuda się zdarzają - głośny do niedawna jeszcze, zresztą jeden z moich ulubionych serialów telewizyjnych, Dr House pomógł w zdiagnozowaniu tajemniczej choroby, o czym pisał niegdyś TIME. Ludzie lubią szukać rozwiązań swoich problemów w dziwnych miejscach - na ogół błędnie, aczkolwiek - jak wspominałem, pewne wyjątki się zdarzają. W amerykańskiej wersji wyszukiwarki, Google po wpisaniu odpowiedniego objawu wskaże nam jego opis i wskaże pokrewne, a także doda do tego choroby pasujące do danego symptomu. To może pomóc już nie tylko pacjentom, którzy chcą wiedzieć na co są chorzy, ale również... lekarzom. Właściwie, to w tym momencie muszę się przyznać, że moją przypadłość związaną z kręgosłupem zdiagnozowano wstępnie na SOR właśnie dzięki... Google. Lekarz dysponował jedynie niejednoznacznymi objawami, które po wyszukaniu ich wskazały na stronę, która wypisz - wymaluj opisywała to, co działo się ze mną. Właściwie dzięki temu dzisiaj mogę chodzić, biegać i do biurka z laptopem nie podjeżdżam na wózku.
Google zapowiedziało już, że wraz z rozwojem technologii będą dodawane kolejne języki oraz symptomy. Cóż, jestem ciekaw, co stanie się dalej z wyszukiwaniem chorób w Google. I mam szczerą nadzieję, że będą nie tylko źródłem wiedzy dla pacjentów, ale także dobrym kompanem dla lekarzy, którym czasami mimo wszystko brakuje pomysłów na to, co może dolegać pacjentowi, który nie odpowiada na leczenie i dalej wykazuje pewne - z pozoru nie trzymające się kupy objawy.
Grafika: 1, 2
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu