Media

Obłożenie Google i Facebooka regulacjami za "fake news" to głupota. Oni tego jeszcze nie wiedzą

Jakub Szczęsny
Obłożenie Google i Facebooka regulacjami za "fake news" to głupota. Oni tego jeszcze nie wiedzą
5

Fake news to oczywiście problem w internecie, ale na dobrą sprawę to nic nowego. Zwyczajnie, w pewnym momencie spostrzegliśmy się, że niektóre podmioty ściśle powiązane z mediami mają bardzo duży udział w dystrybuowaniu treści, co może owe zjawisko wzmagać. Jednak to, że Facebook i Google mają ogromny wpływ na media nie oznacza, że muszą być oni odpowiedzialni za fałszywe informacje. To droga donikąd.

Brytyjscy wydawcy uważają, że Facebook oraz Google dominują w dystrybucji treści w internecie i w związku z "fake news" powinny zostać obłożone stosownymi regulacjami. Jednym z pomysłów jest zmuszenie tych dwóch firm do płacenia mediom za korzystanie z ich treści (o ironio!). Zrzeszeni wydawcy ponadto uważają, że należy ocenić, jak duży wpływ mają te podmioty na cały rynek medialny (włącznie z reklamami) i jaki jest ich udział w modelach biznesowych. Wyniki takiego dochodzenia mają przynieść odpowiedź na pytanie: jaką odpowiedzialność powinny ponosić obydwie firmy za dystrybucję nieprawdziwych treści? Wydawcy, szczególnie gazetowi nie mają wątpliwości - napisanie zwykłego newsa bez sprawdzania jego prawdziwości jest relatywnie tanie. Ewentualnie, internetową wersję artykułu można swobodnie zmieniać, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Natomiast gazety sporo pieniędzy przeznaczają na weryfikację swoich informacji.

Nieprawdziwe informacje nie są nowym problemem - kwestię zręcznie rozdmuchano

Fake news w Internecie istniały od zawsze - nawet czytając niektóre polskie tytuły medialne (nawet gazetowe) mam wrażenie, że niektórzy redaktorzy naczelni prześcigają się w dostarczaniu wszystkiego, tylko nie rzetelnych informacji. Niektórzy próbują zasłaniać się funkcją opiniotwórczą mediów i byłoby to uzasadnione, gdyby nie swobodna interpretacja faktów. O ile można się do nich różnie odnosić, jeżeli mamy do czynienia z dziennikarstwem emocjonalnym (lub blogowaniem - w internecie, a szczególnie w mediach technologicznych sprzedaje się również emocje), to jest to prawidłowe. Gorzej, gdy medium nastawione na informowanie podaje "własną wersję wydarzeń", która z obiektywnym przekazaniem sprawy nie ma nic wspólnego.

Gdzie jest jednak odpowiedzialność Facebooka i Google za fake news? Regulatorzy chcą, aby traktować ludzi jak bezrefleksyjne dusze, które błądzą po internecie i łykają dosłownie wszystko, co im wpadnie w ręce. Niestety, w tym mają rację. Konsumenci mediów mają problemy z osobistą weryfikacją informacji, które czytają, ale jest to spowodowanie nie tyle lenistwem, co specyfiką konsumowania treści w ogóle. Robimy to często, dużo i nie mamy czasu na to, by po dziennikarzu sprawdzać, czy to, co przeczytaliśmy ma jakikolwiek związek z rzeczywistością.

Dlaczego Facebook i Google miałyby to robić na własną rękę? Ten pierwszy usługodawca wdraża cały czas mechanizmy, które miałyby filtrować nieprawdziwe informacje. Ale nie możemy się zapędzić w kozi róg. Każda regulacja, w ramach której odcina się ludziom dostęp do danych stąpa po cienkiej linii między cenzurą, a troską o umysły. Dlatego, mimo mojej świadomości zjawiska "fake news", nie jestem sympatykiem bezkompromisowej walki o to, by informacje filtrować. Zdaję sobie sprawę, że najlepiej czytają się mainstreamowe media, które mają sporo za uszami, ale całkiem znośnie są w stanie weryfikować informacje. Dlatego też, niekoniecznie trzeba ze zjawiskiem walczyć. Co innego niszowe strony, które specjalizują się w wypaczaniu rzeczywistości. Ale na szczęście, są to marginalne przypadki. Obyśmy w Polsce nie musieli debatować o podobnych mechanizmach, które miałyby na celu ograniczenie ludziom dostępu do informacji. Różnie to by mogło się skończyć...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu