Beta to zawsze bardzo dobre źródło wiedzy o tym, jakie nowe funkcje trafią do przeglądarki Google Chrome. Podejrzewam, że bardzo przypadną użytkownikom do gustu.
Google postanowiło wdrożyć do swojej przeglądarki kilka nowych standardów, które poprawią wrażenia z grania. Mające ukazać się już wkrótce kodeki WebCodec ułatwią i przyspieszą granie w chmurze, podczas gdy eksperymentalny WebGPU ułatwi twórcom uruchamianych w przeglądarce gier wykorzystywanie mocy komputerów graczy.
WebCodecs to interfejs API zaprojektowany tak, by ułatwić programistom dostęp do kodeków wideo zaimplementowanych już w przeglądarce. Tyle tylko, że nie zostały one zaprojektowane z myślą o graniu w chmurze, zmiany mają więc przede wszystkim zmniejszyć opóźnienie. Ma być do tego wykorzystywane dekodowanie sprzętowe komputera. Teoretycznie również usprawni to granie w chmurze również na słabszych komputerach, a przecież całe to zamieszanie wokół takiego sposobu sprawdzania gier skierowane jest właśnie w stronę mniej wydajnych maszyn, których przeznaczeniem nie jest elektroniczna rozrywka.
Sprawdź też: Jak wyłączyć powiadomienia Chrome
Nowy, wciąż jeszcze eksperymentalny WebGPU umożliwia programistom korzystanie z interfejsu API komputera tak, jak robi to Apple Metal, Microsoft DirectX 12 lub Vulkan. Chodzi o ułatwienie komunikacji z kartą graficzną bez konieczności przechodzenia przez inne warstwy, które mogłyby spowolnić jej działanie. W przyszłości technologia miałaby ułatwić programistom tworzenie zaawansowanych graficznie gier uruchamianych w przeglądarce i wykorzystujących pełną moc procesorów graficznych obecnej generacji. Faza eksperymentalna ma zakończyć się na początku 2022 roku i to, czy faktycznie będzie wykorzystywana zależy od tego, jak przebiegną testy i czy znajdzie się odpowiednio duża grupa osób zainteresowana WebGPU.
Tego typu nowości i pomysły popychają całą branżę do przodu, a na pewno przyczynią się do rozwoju grania w chmurze. Słyszymy o nim od wielu lat, ale tak naprawdę dopiero ostatnio zaczyna nabierać to konkretnego sensu. Oczywiście technologiom wciąż daleko do komfortu i poziomu grania na dedykowanym sprzęcie, ale wiele osób zaczyna już mocno interesować się chmurą testując różne usługi i abonamenty. To wciąż nisza, ale z czasem może nabrać bardzo dużego znaczenia na rynku gier. Oczywiście dopiero wtedy, gdy doświadczenie płynące z takiego grania będzie na tyle dobre, że pozwoli zastąpić klasyczne sposoby uruchamiania gier. Trzeba natomiast pamiętać, że cały czas mówimy o produkcjach dla jednego gracza, najlepiej mocno skupiających się na fabule a nie na samej akcji.
Polecane tematy: Pulpit zdalny Chrome
W bardziej dynamicznych grach opóźnienie utrudnia zabawę, a w produkcjach skupiających się na sieciowych starciach wieloosobowych jest po prostu bezsensowne. W końcu gracze starają się zniwelować do minimum wszelkiej maści opóźnienia kupując coraz lepsze monitory z niższym czasem reakcji czy decydując się na kontrolery stawiające na jak najmniejsze opóźnienie. Dużo zależy również od rodzaju opłat, bo jedni oferują granie w chmurze w ramach abonamentu i nie wymagają kupowania gier, inni robią zupełnie inaczej i nie dość, że trzeba tytuł posiadać (a w przypadku Google Stadia dodatkowo w googlowym sklepie), to jeszcze należy opłacać abonament za możliwość korzystania z chmury. Ekonomicznie nie jest to więc zbyt atrakcyjna opcja, przynajmniej na razie - i nowe technologie w przeglądarkach niewiele w tym temacie zmienią.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu