Ciekawostki technologiczne

Zrobili prawdziwe pojazdy z Mario Kart, teraz przegrali w sądzie z Nintendo i muszą im zapłacić

Paweł Winiarski
Zrobili prawdziwe pojazdy z Mario Kart, teraz przegrali w sądzie z Nintendo i muszą im zapłacić
Reklama

Z jednej strony nie lubię podróbek, z drugiej kiedy tylko zobaczyłem je w sieci, zamarzyłem by zasiąść za ich kierownicami i przemierzać w nich miejskie ulice. Niestety nie będzie to już możliwe.

Jeśli oglądacie czasem jakieś vlogi z Tokio, na pewno choć raz rzuciły się Wam w oczy kolorowe gokarty przemierzające ulice miasta. Trudno było ich w takich klipach nie zauważyć, bowiem kierowcy wyglądali jak żywcem wyjęci z gry Mario Kart znanej z konsol firmy Nintendo.

Reklama

Czy taka rozrywka była bezpieczna? Nie sądzę, by jej organizatorzy mogli wyjechać na ulice miasta, gdyby nie dostali stosownego zezwolenia. Powiem Wam, że jeździłem w tym roku podobnej wielkości pojazdami po Barcelonie i zabawa jest naprawdę przednia. A że jestem fanem serii Mario Kart, w MariCar bawiłbym się świetnie i planując wyjazd do Tokio miałem tę rozrywkę zapisaną wysoko na liście rzeczy, które chciałem zrobić.

Ale chwila - MariCar, a nie Martio Kart? Tak, nic mi się nie pomyliło - nie ma tu mowy o licencjonowanych pojazdach czy bohaterach. Firma odpowiedzialna za usługę zernżnęła po prostu od Nintendo. Oryginał, czy podróbka? - klientów to na pewno nie interesowało, wyglądali jak bohaterowie gry, jeździli pojazdami podobnymi do tych z gry i patrząc na filmy z YouTube, jeździli z ogromnym bananem na twarzy. Kiedy usługa zadebiutowała w 2017 roku, Nintendo od razu wzięło ją na celownik - i kompletnie się temu nie dziwię, zakładane przez kierowców kostiumy sprawiały, że podobieństwo do Mario, Luigiego, Peach czy Yoshiego było więcej niż oczywiste.

Ani na strojach, ani na pojazdach nie pojawiły się jednak logosy Nintendo, można więc było pomyśleć że firma nie podrabia w żaden sposób ich produktu. Japoński koncern uważa jednak, że nazwa jest zbyt bliska tytułowi ich gry, a kostiumy kierowców to sprzedawanie produktów Nintendo bez zezwolenia - z czym zgodził się sąd. W konsekwencji organizator wyścigów (teraz można powiedzieć, że nielegalnych) musi zapłacić Nintendo 10 000 000 jenów (około 324 000 zł), zaprzestać swoich stylizowanych na Mario Kart usług, finalnie postanowił też zmienić nazwę na Mari Mobility Dev. Myślę, że to już koniec ich biznesu, bez podrabiania Mario Kart to po prostu jakieś tam przejażdżki gokartami po mieście.

Zaskakujące jest to, że Nintendo nie skorzystało ze świetnego moim zdaniem pomysłu i nie przejęło po prostu firmy, rozwijając biznes i brandując go swoim logotypem. Do tego fajna promocja usługi i wyścigi w pojazdach z Mario Kart mogłyby się okazać małą żyłą złota i jedną z najfajniejszych tokijskich atrakcji dla miłośników elektronicznej rozrywki. No chyba, że firma zniszczyła podróbkę, a teraz sama planuje wystartować z podobną usługą. Jest to o tyle ciekawe, że Nintendo wcale nie dba jakoś przesadnie o jakość produktów na licencji. W warszawskim sklepie Auchan kupiłem niedawno synowi czapkę z daszkiem, koszulkę i mały tani plecach z Mario - sądząc po metkach i tym, że nie był to zakup na bazarze, celuję w licencjonowane produkty. Zapłaciłem za nie naprawdę niewiele, jakość jest natomiast na tyle przeciętna, że pewnie ciuchy nie wytrzymają do kolejnych wakacji.

grafika

źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama