Podczas ogłaszania wyników finansowych Google'a Sundar Pichai ujawnił, że z Gmaila korzysta już miliard ludzi na całym świecie. Należę do nich i nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej.
Jeden na siedmiu ludzi na świecie korzysta z Gmaila. To niesamowity sukces. Szczególnie, że mówimy tutaj o aktywnych użytkownikach, a nie żadnych pobraniach czy zarejestrowanych kontach. Ten miliard to ludzie, którzy ciągle wysyłają i odbierają pocztę na swoich gmailowych skrzynkach. Dla porównania próg 900 mln udało się przekroczyć w maju ubiegłego roku. To sugeruje, że dynamika wzrostu Gmaila ciągle utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie. To ważne w przypadku tak dojrzałego serwisu. Oczywiście nie jest to jedyna usługa Google'a, której udało się przekroczyć tę magiczną barierę. Wcześniej podobne sukcesy notowały: wyszukiwarka, Android, Chrome, Google Play, Mapy, a także YouTube. Portfolio firmy liczy zatem całkiem pokaźną grupkę "miliarderów".
Początki Gmaila sięgają 2004 roku. Serwis wystartował 1 kwietnia jako beta (i plakietkę tę zdjęto dopiero w 2009 roku) i dostęp do niego można było uzyskać tylko dzięki zaproszeniu. Każdy użytkownik Gmaila posiadał ich pewną pulę i mógł dzielić się ze znajomymi. Jedną z głównych zalet skrzynki Google był 1 GB przestrzeni na nasze wiadomości i załączniki. Na tamte czasy to był to ogrom miejsca, co dla niektórych było tak nieprawdopodobne, że uznano premierę Gmaila jako primaaprilisowy żart Google'a. Już rok później firma zwiększyła pojemność skrzynki do 2 GB, a, jakby tego było mało, specjalny licznik stale ją powiększał. Polska wersja Gmaila ruszyła w 2006 roku, a od 2007 umożliwiono wszystkim użytkownikom swobodną rejestrację.
Gmail stale czymś się wyróżniał wśród konkurencyjnych usług. Google przełamywał ograniczenia i bariery, rewolucjonizując pocztę elektroniczną. Efektywny i skuteczny filtr antyspamowy był w tamtych czasach prawdziwym skarbem. Duża pojemność konta znacząco poszerzała możliwości. Zaś wbudowany Google Talk pozwalał na prostszą i szybszą komunikację z innymi użytkownikami. Serwis nie atakował nas reklamami, nie wysyłał żadnego obowiązkowego mailingu. Był prosty i przystępny w obsłudze - pod wieloma względami idealny.
Na przestrzeni lat w Gmailu sporo się zmieniło. Odświeżono interfejs, dodano zakładki, wprowadzono automatycznie segregujące pocztę algorytmy. W końcu do głosu doszła też sztuczna inteligencja. Podczas wczorajszego wystąpienia Sundar Pichai przyznał, że aż 10 proc. odpowiedzi w Gmailu jest wysyłanych właśnie automatycznie. To efekt działania funkcji Smart Replies, którą stosunkowo niedawno zaimplementowano w aplikacji mobilnej. Niestety nie działa ona jeszcze w Polsce.
Hegemonii Gmaila nie był w stanie zagrozić nawet Inbox. W październiku 2014 roku Google zaprezentował serwis będący czymś więcej niż tylko narzędziem do wysyłania, odbierania i zarządzania wiadomościami e-mail. Połączenie inteligentnych algorytmów, rozwiązań znanych z Google Now, a także struktury zbliżonej do listy zadań miało wynieść pocztę na zupełnie nowy poziom. Oficjalnych danych dotyczących popularności Inboksa nie znamy. Nie liczyłbym jednak na jakiś spektakularny sukces - mimo, że początkowo internauci zabijali się o otrzymanie zaproszenia do usługi.
Korzystam z Gmaila nieprzerwanie od 2005 roku. Nie wyobrażam sobie dziś przesiadki na jakąkolwiek inną skrzynkę. Przyzwyczaiłem się do dzielenia wiadomości na zakładki, założyłem dziesiątki filtrów automatycznie katalogujących i archiwizujących wybrane typy wiadomości. Dowodzi to niesamowitej elastyczności Gmaila, który obecnie działa w taki sposób, jaki sobie życzę. I to również leży u podstaw sukcesu tej usługi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu