Felietony

Głowa mi już pęka od tych wszystkich PIN-ów

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

W przedszkolu mojego Syna zmieniono właśnie PIN do zamka otwierającego drzwi do placówki. Zapamiętuję krótkie kody od razu i w zasadzie nie mam z tym ...

W przedszkolu mojego Syna zmieniono właśnie PIN do zamka otwierającego drzwi do placówki. Zapamiętuję krótkie kody od razu i w zasadzie nie mam z tym problemów. Dziś natomiast stanąłem przed bramą pod naszym biurem i zamarłem. Totalna pustka w głowie. Jeden nowy numer stworzył w czarną dziurę, której nie mogłem się pozbyć.

Reklama

Pominę oczywiście to, że aby wejść do naszej redakcji owy PIN trzeba wpisać dwukrotnie, ale trochę zmodyfikowany. Mam nadzieję, że ten, który wymyślił dodawanie do domofonowego numeru hasza i numeru mieszkania, już stracił pracę. Nauczony doświadczeniem zapisuję sobie te mniej istotne numery gdzieś w telefonie. Ale mówię to całkowicie szczerze, mam już dość.

PIN do domofonu w domu, PIN w przedszkolu, dwa PIN-y w biurze, PIN-y do kart bankomatowych. Może dla Was to mało, mi zaczyna się już wszystko mieszać i któregoś dnia stanę przed bankomatem, a później będę dzwonił do banku prosząc o wyjęcie karty z urządzenia. Nie będę marudził, że jestem już stary i pamięć nie ta, bo przecież stary nie jestem. A z blokowania karty sim PIN-em już dawno zrezygnowałem. Kiedyś w kinie wyłączył mi się telefon, wpisałem 3 razy zły numer i zostałem bez kontaktu ze światem. Dziwne, bo używałem tego ciągu cyfr przez wiele lat i zwyczajnie pomylił mi się w pośpiechu z PIN-em którejś z kart bankomatowych.

Dlatego bardzo lubię mówić, że „zapłacę dotykowo”, choć ustawiony na 50 zł limit sprawia, że ostatecznie często PIN i tak muszę wpisać. No, ale mam przynajmniej pewność, że dzięki temu szybciej zablokuję skradzioną kartę niż złodziej narobi dużych szkód. I chętnie zamienię wszystkie PIN-y na zabezpieczenia biometryczne. Oczywiście wątpię, by przez najbliższych kilkanaście lat udało się otwierać domofony odciskiem palca, skoro nie działa to jeszcze idealnie w większości smartfonów, ale dzięki wykorzystaniu indywidualnych linii papilarnych czy skanowaniu siatkówki oka mógłbym wreszcie zapomnieć te wszystkie zlewające się w jedno ciągi cyfr, których wymaga się ode mnie przynajmniej kilka razy dziennie.


Skoro o domofonach mowa, pamiętam modę na ich montowanie w starszych blokach i czasy, kiedy na nowych osiedlach domofony stawały się standardem. Wiecie co najczęściej dzwoni w naszym biurze? Wcale nie telefony, ale właśnie domofon. Żartujemy nawet, że kurier dzwoni dwa razy i albo ktoś musi dwukrotnie przespacerować się do drzwi wejściowych, albo stać przy słuchawce i czekać aż gość z przesyłką pokona bramę, a potem drzwi do klatki schodowej. A w biurze, jak to w biurze - ciągle ktoś coś przynosi, albo coś zabiera. Gdyby jeszcze domofon miał jakąś fajną melodyjkę - nasz brzęczy niczym alarm przeciwpożarowy podrywając wszystkich z krzeseł. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby dawać kurierom PIN, choć skoro my czasem mamy problemy z ich zapamiętaniem i tak skończyłoby się na dzwonieniu.

Ach, zupełnie zapomniałem, ze w prawie każdym domofonie trzeba jeszcze zapamiętać sekwencję. Raz będzie to kluczyk-numer, innym razem numer-kluczyk, numer mieszkania-kluczyk-pin-kluczyk albo hasz, numer mieszkania-kluczyk-numer pin-gwiazda i odtańczenie Makareny. Koszmar, precz z pinami.

grafika: 1, 2

Reklama


Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama