Netflix zgodził się na pokazanie nowego filmu "Glass Onion - Na Noże" w kinach w wielu krajach 30 dni przed premierą online. To obecnie najchętniej oglądany film platformy w mulltipleksach!
Pod koniec 2018 roku film Netfliksa po raz pierwszy zagościł na ekranach polskich kin. Wszystko zaczęło się od "22 lipca", a później jeszcze kilka tytułów można było oglądać na dużym ekranie z charakterystyczną czołówką kończącą się planszą z czerwoną literką "N" na czarnym tle. Podczas wizyty w kinie obejrzałem też "Historię małżeńską" oraz "Irlandczyka" i wiem, że gdybym zobaczył je w domu, to na pewno nie wspominałbym tych seansów aż tak dobrze.
W obydwu przypadkach ogromną rolę odegrała kwestia odseparowania od zewnętrznego świata, większy ekran i lepsze nagłośnienie. Właśnie dzięki temu 3,5 godziny "Irlandczyka" minęły o wiele szybciej i seans nie zmęczył mnie ani nie irytował. Wielka szkoda, że od tamtej pory Netflix nie decyduje się na częstsze pokazy w polskich kinach i ostatnim filmem, na jaki udało mi się wybrać były "Psie pazury".
Ta sytuacja może się jeszcze zmienić, ponieważ przy premierze "Glass Onion: Film z serii Na noże" Netflix współpracuje m. in. z Vue International wprowadzając ten tytuł do kin 30 dni przed premierą online. Wypracowane pomiędzy Netfliksem a dystrybutorami kinowymi warunki pozwalają na pokazywanie nowego filmu Riana Johnsona tylko przez tydzień, ale już pierwszy weekend pokazał, jak duże zapotrzebowanie na tego rodzaju produkcję istniało.
Na przestrzeni wydłużonego weekendu w trakcie Święta Dziękczynienia film zarobił 13,3 miliona dolarów, a do dziś (wtorku) miałaby to już być kwota 15 milionów wedle estymacji. W porównaniu z poprzednim najlepszym wynikiem mówimy o przepaści dzielącej obydwie produkcje, ponieważ "Czerwona nota" z Gal Gadot, Ryan Reynoldsem i Dwaynem Johnsonem zdołała zarobić okolo 1,3-1,5 mln dolarów w kinach, podczas gdy na Netfliksie wygenerowała ponad 364 mln godzin seansu. Warto dodać, że "Glass Onion" osiągnął ten wynik w zaledwie 900 kinach.
A zdaniem Tima Richasrdsa szefującego Vue International (operator kilku sieci kinowych, w tym Multikina) to tylko początek, bo platformy streamingowe mają jego zdaniem coraz chętniej decydować się na takie współprace w przyszłości. Wedle jego słów, rozmowy trwają z każdą z nich, więc najwyraźniej także produkcje Apple TV+, HBO Max czy pozostałych platform będą w najbliższych latach trafiać na duży ekran. Dlaczego? Bo to źródło przychodu, którego nie zapewnią subskrypcje, a i poziom filmów zmierzających do VOD stale rośnie.
Przy "Glass Onion" ogromną rolę odegrał fakt, że jest to druga część niezwykle popularnej produkcji, więc widzowie tym chętniej wybrali się na seans. "Premiera kinowa jest bodźcem, a nie środkiem odstraszającym" - mówi wskazując też na takie tytuły, jak "Avengers" czy "Top Gun", które napędziły ruch online, ale zarobiły krocie w kinach. Richards zwraca także uwagę na to, jak operują inni, bo choć Amazon nie dysponował infrastrukturą do promocji i wprowadzania filmów na rynki wokół globu, to przejęte przez giganta MGM po prostu zaczęło współpracę z Warner Bros. zapewniając się dojścia niemal w każdy zakątek świata.
Nie obyło się bez prób dopytania, które z filmów chciałby wprowadzić na duży ekran w przeszłości i w przyszłości. Wśród wymienionych znalazły się wymieniane przeze mnie na wstępie "Psie pazury", a także nowsze produkcje "Nie patrz w górę" oraz "Gray Man". Pierwszy z nich był pokazywany w Polsce w wybranych kinach przez niedługi czas, ale niestety akcyjniak z Ryanem Goslingiem doczekał się tylko premiery online, czego ja też bardzo żałuję.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu