Czasami nawet drobna i niepozorna zmiana może okazać się dużym usprawnieniem. Dla mnie taka zmiana okazały się gesty, które sprawiły, że nie umiałbym już wrócić do androidowych przycisków.
Kiedy przez lata używasz jakiejś funkcji, to nawet delikatna zmiana jest w stanie zepsuć wypracowane przez lata schematy. Tak było, kiedy przesiadaliśmy się ze słownika T9 (swoją drogą, dopiero niedawno dowiedziałem się, że jest to skrót od "Text on 9 keys") na klawiatury pełnoekranowe, tak było, kiedy z telefonów zaczęły znikać gniazda minijack i tak jest teraz, kiedy praktycznie wszystkie telefony na rynku mają już androida pozwalającego na obsługę gestami.
Gesty: Początki były trudne
Moje pierwsze starcie z gestami było... dziwne. Huawei, który należał do mojej narzeczonej, dostał aktualizację, pozwalającą właśnie na skorzystanie z nowego sposobu nawigowania po telefonie. I być może przez to, że Huawei miał nieco inny od Google pomysł na kontrolowanie systemu, lub może dlatego, że funkcja cierpiała na wiele chorób wieku dziecięcego, ten sposób poruszania się po menu i aplikacjach na początku kompletnie mnie odrzucił. Stwierdziłem wtedy, że jeżeli tak ma to działać, to raczej nigdy nie przesiądę się na "gesty".
Takie zapewnienia brzmią dziś dosyć komicznie, w perspektywie tego, że pierwsze co robię podczas konfiguracji telefonu, to właśnie przestawienie go na obsługę gestami (jeżeli nie ma jej jako domyślnej). Co na to wpłynęło? Kilka powodów. Przede wszystkim - sam sposób kontrolowania systemu w ten sposób został zdecydowanie dopracowany, a przynajmniej w telefonach, które miałem okazję używać. Po drugie, gesty są dużo wygodniejsze na dużych telefonach, które i tak trzeba używać trzymając je oburącz. Fakt, że komendę "powrót" mogę wywołać lewym kciukiem w dowolnym miejscu lewej krawędzi, a nie sięgać za każdym razem do kontrolek na dole okazał się większym usprawnieniem niż chciałbym to przyznać. Finalnie, dzięki takiemu sposobowi nawigacji z urządzenia jestem w stanie korzystać... szybciej. Wielozadaniowość i obsługa kilku aplikacji na raz jest znacznie prostsza, a przy tym - popełnia się mniej błędów i misclicków.
Nie ma mowy o powrocie
Kiedy biorę do ręki jeden ze starszych telefonów, który nie obsługuje gestów, jest mi po prostu... ciężko go używać. I być może teraz powiecie, że przesadzam i że to tylko sposób nawigacji po systemie. Ja jednak patrzę na to w inny sposób - jako na małą, drobną wręcz zmianę, której wpływ na sposób użytkowania telefonu jest jednak bardzo duży. Choć niechętnie to przyznaję - Apple wdrażając gesty w iPhone X w 2017 r. miało rację co do kierunku rozwoju interakcji człowieka i telefonu. Dziś nie wyobrażam sobie powrotu do tradycyjnych, androidowych kontrolek, pomimo, iż używałem ich przez prawie 10 lat.
Przejście na gesty pokazało też, że w kwestii rozwoju mobilnego oprogramowania nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. Ich następców może być kilku - głos, gesty powietrzne, bądź (jeżeli zabierze się za to Elon Musk) być może nawet bezpośrednie połączenie do mózgu. Co obstawiacie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu