VOD

Jakie czasy, taka Gęsia skórka? Straszno-śmieszna klasyka po nowemu

Konrad Kozłowski
Jakie czasy, taka Gęsia skórka? Straszno-śmieszna klasyka po nowemu
Reklama

"Gęsia skórka" to jedna z najmilej wspominanych przeze mnie seriali sprzed lat, ale filmowe wersje nie dostarczyły podobnych wrażeń. Czy najnowsza wersja serialowa z Disney+ zadowoli nowych i starszych widzów?

"Gęsia skórka" emitowana w Polsce na kanale Fox Kids należała do najczęściej oglądanych przeze mnie tytułów. Nawet jeśli ten sam odcinek widziałem dziesiątki razy, to kolejny seans był równie wciągający, co poprzednie. Nie wiem, czy największe wrażenie robiły na mnie historie, czy odpowiednio zbudowana atmosfera (i ta muzyka!), ale niedługie historie na przełomie horroru i sci-fi zawsze trafiały w mój gust. Filmowe wersje wykorzystywały kilka tych samych schematów, ale nie odczuwałem tej samej frajdy w trakcie seansu, co zmusiło mnie do refleksji, jak dużą rolę w ocenie tamtego serialu odgrywa dziś nostalgia, a na ile była to tak udana produkcja.

Reklama

Gęsia skórka - recenzja. Nowy serial na Disney+

Po tylu latach trudno jest wzbudzić te same emocje i odczucia u widzów, co pokazały liczne sequele, remake'i i prequele próbujące wpłynąć na nowych i dojrzałych widzów w ten sam sposób. By u kilkudziesięciolatków wróciły wspomnienia i uczucia, a młodzi dali się namówić na to samo? Przecież to brzmi jak karkołomna robota, a jednak kilku produkcjom się to udało. "Gęsia skórka" na Disney+ kroczy tą samą ścieżką. Pragnie trafić w dzisiejsze realia i nastroje panujące u dorastających osób, ale nie brakuje tu też pierwiastka tej samej "Gęsiej skórki", którą pokazywano w latach 90. Proporcje są różne, a niektórzy powiedzą, że zaburzone, ale po pięciu odcinkach dostrzegam kierunek, ku któremu to wszystko zmierza.

Gęsia skórka jak Stranger Things?

Wstęp i przedstawienie postaci nie odbiega znacząco od tego, co oglądamy w wielu innych młodzieżowych serialach. Część widzów będzie nawet dostrzegać pewną kalkę z najpopularniejszych seriali, w tym nawet "Stranger Things", ale skorzystano z różnych zabiegów, by nową "Gęsią skórkę" pokazać w odświeżonym świetle. Tak, początek serialu będzie dla starszych widzów etapem, przez który jakaś część widowni na pewno nie przebrnie.

Nie zabrakło tu elementów teen-drama, więc na te wątki pamiętający starszy serial widzowie mogą spojrzeć mało przychylnie, ale wtedy dla równowagi wprowadzane są wszystkie typowe dla historii R. L. Stine'a elementy i to w zaskakująco dobrej formie. Nie napiszę, że serial mnie wystraszył, ale poczułem pewien dreszczyk emocji i niepokój, które towarzyszyły mi częściej, niż się tego spodziewałem. Wraz z każdym odcinkiem atmosfera gęstnieje i staje się coraz mniej przewidywalna, a to sprawia, że chętniej włączamy następne epizody.

Jakie czasy, taka Gęsia skórka

Zaskoczyła mnie też oprawa wizualna serialu, która podoba mi się bardziej niż w filmach sprzed kilku lat. Poszczególne sceny zrealizowano w nowoczesny, miły dla oka sposób, ale kilka razy pojawiają się ujęcia i sekwencje, które spodobają się wspominającym serial z 1995 roku widzom. Całość jest tworzona z myślą o młodym widzu, który będzie dopiero poznawać te historie i wdrażać się w ten świat, ale zachowany został fajny balans z częściami skierowanymi dla osób z dobrą pamięcią.

Wśród ocen nie brakuje krytyki, że serial próbuje na wielu frontach dotrzeć do widza: wzruszyć, wystraszyć i zaskoczyć, ale nie udaje mu się osiągnąć żadnego z tych celów. Myślę, że wynika to w pewnej mierze z wybujałych oczekiwań wobec serialu, który, niestety, nie miał prawa zyskać własnej tożsamości tak szybko i doszlifować wszystkich pomysłów od razu. Wystarczy spojrzeć na kilka innych produkcji, które trafiały do widzów od razu, ale ich potencjał dostrzegano dopiero przy kolejnych odcinkach. Nowa "Gęsia skórka" nie próbuje zastąpić poprzedniego serialu, lecz oferuje coś innego, coś nowego. Jakie czasy, taka "Gęsia skórka".

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama