Niedługo poznamy nowe produkty Apple. Podobno będą to przynajmniej dwa smartfony, z których jeden powinien być bardziej przystępny cenowo. Z branżowyc...
Niedługo poznamy nowe produkty Apple. Podobno będą to przynajmniej dwa smartfony, z których jeden powinien być bardziej przystępny cenowo. Z branżowych doniesień i plotek wszelakich można się dowiedzieć całkiem sporo na temat owych urządzeń (ostatnimi czasy trudno o prawdziwą niespodziankę sprzętową), więc potencjalni klienci wiedzą po co ustawiają się w kolejkach przed sklepami. Najciekawsze jest jednak to, że gdyby nie wiedzieli, to i tak by w nich stanęli.
Ludzie sterczący przed sklepami giganta z Cupertino towarzyszą chyba wszystkim nagłaśnianym premierom ich sprzętu. Krzesła, leżaki, śpiwory, namioty, kawa – obrazki dość dobrze znane osobom zainteresowanym tematem. Samsung swego czasu drwił z fanów Apple czekających kilka dni na nowy smartfon, ale po cichu pewnie zazdrościł im kolejkowiczów. Dzięki nim o premierze robiło się jeszcze głośniej, ludzie sprawdzali, co może tak przyciągać klientów i pewnie nierzadko sami kupowali iPhone’a czy iPada. I firma na tym korzystała. Teraz kolejkowiczom zależy już chyba przede wszystkim na załatwieniu własnych interesów – spanie na chodniku zaczyna przynosić korzyści obu stronom.
W poprzednich latach nie brakowało oczywiście doniesień na temat licytowania miejsc zajętych przed sklepem Apple tydzień przed rozpoczęciem sprzedaży nowego telefonu czy tabletu. Same kolejki przestały już tak dziwić. Zastanawia natomiast cel stania oraz termin ustawienia się w kolejce. W Nowym Jorku, przed flagowym lokalem amerykańskiej korporacji pierwsi ludzie ulokowali się już kilka dni temu. Tymczasem, wedle opinii części komentatorów, nowe produkty trafią do sprzedaży w okolicach 20 września. To oznacza dwa tygodnie oczekiwania.
Gdyby bonusem do tego wyczekiwania była jedynie możliwość kupienia nowego produktu w pierwszej kolejności lub sprzedania miejsca, to podejrzewam, że chętnych by zabrakło. Kolejka stała się jednak świetnym miejscem do promocji: albo swojej osoby (napiszą o mnie w gazecie, w Sieci, pokażą w telewizji) albo konkretnej firmy czy fundacji. Relatywnie niskim kosztem można zrobić sporo szumu np. wokół startującego biznesu czy jakiegoś problemu/zagadnienie, na które ktoś chce zwrócić uwagę. Miłośników sprzętu Apple i wiernych fanów firmy pewnie też nie zabraknie, ale chyba nawet tych najbardziej oddanych odstrasza wizja dwóch tygodni spędzonych przed sklepem.
Patrząc na cały ten mechanizm, można zadać sobie pytanie, jak sprawa będzie się rozwijać w przyszłości i czy przypadkiem za jakiś czas ludzie nie zaczną się ustawiać w kolejce już w chwili pojawienia się pierwszych plotek na temat nowego produktu (czyli jakiś miesiąc po premierze najświeższego modelu). Do łask wróci zawód zawodowego kolejkowicza i pojawią się pewnie fachowe cenniki: reklama firmy na ramieniu kosztuje tyle, a tatuaż z logo na czole tyle. Prędzej czy później pewnie i tak wszyscy będą przypominali żywe banery Samsunga…
Źródło grafiki: hi-tech.mail.ru
Źródło grafiki: hollywoodreporter.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu