Felietony

Gdzie dotarliśmy z komórkową rewolucją

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Często mawia się, że rewolucja mobilna, nastanie ery smartfonów, a szerzej dynamiczny rozwój technologiczny, sprawiły, że z naszego życia wyparowało s...

Często mawia się, że rewolucja mobilna, nastanie ery smartfonów, a szerzej dynamiczny rozwój technologiczny, sprawiły, że z naszego życia wyparowało sporo urządzeń. Spełniały jedną rolę, przejął ją inteligenty telefon czy komputer i sprzęt przestał być atrakcyjny, by nie napisać, że stał się zbędny. Można przyjąć, że te zmiany prowadzą do sytuacji, w której będzie nas otaczać mniej wyspecjalizowanych urządzeń. To jednak wydaje się mało prawdopodobne.

Pewnie trafiliście kiedyś na zestawienia urządzeń wypartych przez smartfon. Czasem całkowicie, czasem telefon po prostu ograniczył ich sprzedaż, sprawił, że wrzuciliśmy urządzenia do szuflady. Przecież to sprzęt łączący w sobie funkcje telefonu, zegarka, kalendarza, komputera, kalkulatora, pilota TV, a nawet samego telewizora, konsoli mobilnej, karty płatniczej... Pewnie można jeszcze długo wymieniać. W ten sam sposób dałoby się opisać komputer - to radio, telewizor, maszyna do pisania, konsola do gier, narzędzie do komunikacji itd. Posiadanie komputera i smartfonu lub przynajmniej jednego z tych przedmiotów, sprawia, że znika potrzeba posiadania wielu innych.

W takim ujęciu mogłoby się wydawać, że rozwój technologiczny zmniejsza liczbę wszelkiej maści sprzętów w naszym otoczeniu. Pojawił się smartfon i zamiast 10 maszyn, możemy korzystać z jednej. Przez jakiś czas może faktycznie tak było, ale firmy teraz odwracają ten trend - nadal będziemy posiadać smartfon, ale stanie się on hubem dla całej masy innych urządzeń. Elektroniki, maszyn, przeróżnych urządzeń nie będzie w naszym życiu ubywać, nie zastąpi ich jeden przedmiot - on po prostu zacznie pełnić rolę łącznika, czasem nawet lepu na klientów.

Wśród nowych gadżetów pojawiają się opaski fitness, smartwatche, naszpikowane elektroniką buty, bluzy, czapki, sprzęt sportowy, pojazdy. Pół biedy, gdy do już istniejącego produktu, a właściwie gamy produktów, zostanie dorzucony procesor czy moduł Bluetooth - liczba urządzeń/gadżetów sama w sobie się nie zwiększa, choć mogą one absorbować naszą uwagę w większym stopniu, niż wcześniej (wbrew temu, co twierdzą producenci). Sytuacja rozwija się jednak dwutorowo - jedne sprzęty są ulepszane, drugie po prostu się pojawiają na fali rewolucji technologicznej. Z szafki nocnej może i zniknął budzik, ale pojawiły się smartfon, smartwatch i ładowarki do obu urządzeń.

Zacząłem się nad tym zastanawiać wczoraj przy okazji tekstu dotyczącego maszyny do nasycania płynów CO2. Bonusem w tym przypadku jest nie tylko możliwość otrzymania gazowanego wina albo mleka, ale też podpięcie maszyny pod smartfon. Kolejna zabawa, którą można obsługiwać z poziomu urządzenia ułatwiającego życie. Tylko czy rzeczywiście o takie ułatwianie chodzi? Do zakupów urządzeń tego typu nikt rzecz jasna nie zmusza, lecz wiadomo, że ludzie są podatni na działania marketingowców i handlowców, wezmą towar, jeśli przekona się ich, że jest potrzebny. Czasem, podejrzewam, że coraz częściej, jest to naciągane. Możliwe, iż sytuację, w której mieliśmy 10 potrzebnych urządzeń zastąpi jedno potrzebne i 9 potrzebnych trochę, trochę mniej lub w ogóle. Ot, taka rewolucja ;)

Zapraszamy na naszą konferencję Generation Mobile


Źródło grafiki: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu