Na temat "rządów" Steve’a Ballmera, jego nieoczkowanej rezygnacji z funkcji CEO Microsoftu oraz samej postaci napisano już sporo. Może jestem w błędzi...
Na temat "rządów" Steve’a Ballmera, jego nieoczkowanej rezygnacji z funkcji CEO Microsoftu oraz samej postaci napisano już sporo. Może jestem w błędzie, ale zazwyczaj były to teksty nieprzychylne następcy Billa Gatesa – Ballmerowi zarzucano m.in., że przespał rewolucję mobilną i tym samym przyłożył rękę do sformowania się potężnej konkurencji w postaci Apple i Google. Jak sprawę widzi sam Ballmer?
Były już CEO Microsoftu wystąpił ostatnio publicznie, spotkał się ze studentami i mówił m.in. o przejęciu WhatsApp przez Facebooka, swoim związku z Microsoftem oraz o emeryturze. Zebrało mu się również na wspominki, a nawet na bicie się w piersi. Ballmer stwierdził, że jego firma (warto podkreślić, że to nadal jego firma – wieloletni CEO giganta z Redmond jest jednym z największych udziałowców korporacji) zajmowałaby dzisiaj znacznie mocniejszą pozycję na rynku smartfonów, gdyby tylko możliwe stało się… powtórzenie ostatniej dekady.
Nie da się ukryć, że Microsoft faktycznie trudno dzisiaj uznać za głównego rozgrywającego na rynku mobilnym. Od lat próbują, walczą, inwestują, ale póki co profity z tych starań są niewspółmierne do skali starań oraz ponoszonych wydatków. Gigant z Redmond niby jest trzecim graczem na rynku platform mobilnych, ale to i tak oznacza marginalne udziały w branży. Tą ostatnią zdominował należący do Google Android, resztę trzyma w garści Apple. Stworzenie realnego zagrożenia dla tego duetu i odbieranie im udziałów w smartfonowym segmencie z pewnością nie będzie zadaniem prostym i nie nastąpi w przeciągu zaledwie kilku kwartałów. Jest jednak światełko w tunelu.
Microsoft przejął mobilny biznes Nokii, otworzył się na innych producentów, cały czas poprawia platformę Windows Phone, jest zdeterminowany, by zaistnieć w tej branży. Ma przy tym środki, narzędzia oraz wpływy, które mogą mu pomóc w osiągnięciu sukcesu. Niedawno analitycy IDC zaprezentowali prognozy, wedle których platforma WP będzie w kolejnych latach zyskiwać na znaczeniu. Nie oznacza to rewolucji na rynku, ale można chyba zaryzykować stwierdzenie, że duopol zostanie zastąpiony przez triumwirat. Warto jednak podkreślić, że zmiany nie są pewne (przecież kilka lat temu Windows Phone był już skazywany na sukces przez wielu analityków) i staną się naprawdę widoczne (ewentualnie) dopiero za kilka lat. Czy należy zatem przytaknąć Ballmerowi i stwierdzić, że należało ostatnią dekadę rozegrać inaczej?
Wycieczka aż dziesięć lat wstecz chyba nie byłaby konieczna – można zakładać, że Microsoft uprzedziłby np. Apple i zrewolucjonizował rynek mobilny, ale jednocześnie nie należy wykluczać, iż nie udałoby się to bez względu na poniesione koszty i starania firmy. Przecież z tabletem próbowali przed firmą z Cupertino i nie dało to pozytywnych efektów. Branży było potrzebne Apple, był potrzebny Steve Jobs i jego produkty. To samo można napisać o Google, Andym Rubinie oraz zielonym robocie. Jeżeli akcjonariusze Microsoftu mają mieć żal do Ballmera to o to, że parę lat temu nie prowadził takiej polityki na rynku mobilnym, jaką MS zaczął ostatnio prezentować. Gdyby firma zrozumiała na początku tej dekady, że segment smartfonów różni się od segmentu pecetów i nie da się na nim grać wedle tych samych reguł, to dzisiaj udziały poszczególnych platform w sektorze mobilnym mogłyby wyglądać inaczej. Korzystniej z punktu widzenia MS.
Mądrość ludowa (a z nią zawsze trzeba się zgadzać) głosi, że nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem: ani Ballmer, ani nowy CEO Microsoftu czasu nie cofną. Obaj mogą, a nawet muszą, wyciągnąć lekcje z przeszłości i dostosowywać strategię firmy do kształtu rynku. niby banalne, ale do tej pory nierzadko mogliśmy oglądać poczynania korporacji, która na siłę chciała ułożyć branżę według własnych reguł. Nie udało się (bo udać się nie mogło) i powinni zapamiętać tę lekcję na długie lata, by w roku 2025 Nadella nie musiał mówić, że poprzednią dekadę rozegrałby inaczej.
Źródło informacji: blogs.wsj.com
Źródło grafiki: abc.net.au
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu