Felietony

Gdyby nie Medal of Honor, nie byłoby Call of Duty. Przypominamy historię popularnej serii

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

12

Jutro premiera Call of Duty: Black Ops 3. I jak co roku, nowy CoD jest jedną z najważniejszych jesiennych premier, a Activision już dawno zdążyło nas przyzwyczaić do swoich terminów wydawania nowych strzelanek. To świetna okazja, by przypomnieć sobie historię tej jednej z najważniejszych i najdłuższ...

Jutro premiera Call of Duty: Black Ops 3. I jak co roku, nowy CoD jest jedną z najważniejszych jesiennych premier, a Activision już dawno zdążyło nas przyzwyczaić do swoich terminów wydawania nowych strzelanek. To świetna okazja, by przypomnieć sobie historię tej jednej z najważniejszych i najdłuższych serii w historii gier.

A wszystko przez Medal of Honor: Allied Assault

Jeśli powiecie komuś, że gdyby nie Electronic Arts, nie byłoby serii Call of Duty zabrzmi to idiotycznie. Ale to prawda. W 2002 roku na rynku pojawiło się Medal of Honor: Allied Assault, stworzone przez studio 2015, Inc., a wydane właśnie przez Electronic Arts. Obie firmy nie potrafiły się dogadać i na bazie konfliktu pracownicy 2015, Inc. odeszli, zakładając nową firmę - Infinity Ward. Szybko dogadali się z Activision, czego owocem miał być bezpośredni konkurent Medal of Honor. Logiczne, MoH cieszył się dużą popularnością, podobnie jak tematyka II wojny światowej. Prace nad Call of Duty ogłoszono wiosną 2003 roku, a w październiku gra trafiła na półki sklepowe, pozwalając nam wcielić się w żołnierzy sił amerykańskich, brytyjskich i radzieckich. Tytuł spodobał się nie tylko recenzentom, ale przede wszystkim graczom - na tyle, że zgarnął nagrodę BAFTA dla najlepszej gry roku. A Activision jak to Activision, nawet nie planowało jednorazowej produkcji, ale od razu całą serię. Już rok później ukazał się dodatek - United Offensive oraz konsolowe Call of Duty: Finest Hour - Infinity Ward nie maczało w nich palców.

Młoda firma odczekała do 2005 roku i wypuściła kontynuację CoDa, czyli Call of Duty 2. Autorski silnik, przystająca do 2005 roku oprawa graficzna i jeszcze lepsze oddanie klimatu II WŚ. Kluczowym dla serii była podpatrzona w Halo 2 automatyczna regeneracja zdrowia, co ostatecznie stało się standardem w FPS-ach. Mniej więcej w tym samym czasie studio Gray Matter Interactive (odpowiedzialne za wspomniany dodatek United Offensive) zostało przekształcone w Treyarch, którego celem była produkcja konsolowych odsłon serii. Dostaliśmy więc Call of Duty 2: Big Red One, w 2006 Call of Duty 3 (gra ukazała się tylko na konsolach), a w 2007 Call of Duty: Roads to Victory.

Przełom

Gracze dość szybko pokochali Call of Duty, choć trójkę większość z nich zapamiętała jako odsłonę wtórną. W pewnym momencie samo Activision zastanawiało się nad tym, czy nie porzucić serii - a przecież i moda na strzelanki z okresu II wojny światowej powoli przemijała. Zdawało sobie z tego sprawę również Infinity Ward, dlatego zdecydowano się przenieść serię w czasy współczesne. W 2007 roku wydano Call of Duty 4: Modern Warfare i świat oszalał. Gra pokazująca walkę amerykańsko-brytyjskich sił z terrorystami okazała się ogromnym komercyjnym sukcesem (13 milionów sprzedanych egzemplarzy) i niezależnie od platformy skupiała wokół siebie miłośników strzelanek.

Poza świetnie poprowadzoną kampanią (kultowe misje w Prypeci), gra oferowała wciągające i dopracowane tryby rozgrywek wieloosobowych, w które ludzie bawili się przez lata. Medal of Honor został ostatecznie pokonany, CoD rywalizował wtedy już tylko z Battlefieldem (ponownie EA). Modern Warfare zgarnęło cztery nagrody AIAS, w tym dla gry roku. Ale przecież nie tylko Infinity Ward pracowało nad Call of Duty - Treyarch nie zamierzało porzucać tematyki II WŚ i w 2008 roku wydało Call of Duty: World at War. 11 milionów sprzedanych egzemplarzy, pokochany przez graczy tryb Nazi Zombie. Kolejny wielki sukces. Gra otrzymała dwie specjalne edycje - Final Fronts i Zombies.

Zostać w teraźniejszości

Zachęcone ogromnym sukcesem Modern Warfare Activision doskonale wiedziało, że trzeba kuć żelazo póki gorące. W 2009 roku Infinity Ward stworzyło Modern Warfare 2, na platformy mobilne trafiło natomiast Modern Warfare: Mobilized. Kolejny sukces dużej odsłony - 20 milionów sprzedanych egzemplarzy. Na linii Infinity Ward - Activision nie działo się jednak zbyt dobrze i ostatecznie pracownicy IF pożegnali się z firmą, a serię całkowicie przejęło Treyarch, które w 2010 roku wypuściło Call of Duty: Black Ops. Zrezygnowano z tematyki II wojny światowej na rzecz zimnej wojny. Efekt? Ogromny sukces, miliard dolarów zysku w sześć tygodni. Activision pławiło się w pieniądzach.

Infinity Ward nie przestało istnieć, choć zrekonstruowane studio, bez Vince’a Zampella i Jasona Westa (panowie założyli Respawn Entertainment, wypuszczając w 2014 roku grę Titanfall, której wydawcą było Electronic Arts) było już tylko cieniem niegdysiejszych gigantów rynku FPS. Trylogię Modern Warfare zamknęło założone przez byłych pracowników Visceral Games (Dead Space) - Glena Schofielda i Michaela Condrey studio Sledgehammer Games - choć bardziej prawdziwe byłoby stwierdzenie, że przy grze pracowali zarówno ludzie z SG, jak i nowego IW. Znów ponad miliard dolarów zysku, tym razem w 16 dni. Widać jednak było, że gracze zaczynają powoli odchodzić od umiłowania do CoD-a. Choć wciąż sprzedaż wyglądała fenomenalnie, nie rosła. Było to szczególnie widoczne w stosunku do Black Ops - gorzej poradziło sobie zarówno Modern Warfare 3, jak i Black Ops 2 (ponownie autorstwa Treyarch). Seria doczekała się jeszcze słabiutkiego Black Ops Declassified od Nihilistic Software - gra trafiła w listopadzie 2012 na konsole PlayStation Vita.

Przenieść się do przyszłości

Mimo przetasowań i zmian ekip odpowiedzialnych za kolejne odsłony Call of Duty, Activision nawet nie myślało nad zamknięciem serii, która co roku przynosiła im ogromne zyski. Jesienią 2013 roku Infinity Ward stworzyło Call of Duty: Ghosts, opowiadające o alternatywnym, futurystycznym świecie. Chwalono tryby wieloosobowe, fala krytyki spadła jednak zarówno na leciwą już mechanikę jak i nudny wątek fabularny oraz monotonną akcję.

Rok później na rynku pojawiło się Call of Duty: Advanced Warfare od Sledgehammer Games, przenoszące graczy do 2052 roku, gdzie futurystycznemu podejściu do starć nie było końca. Drony, egzoszkielety, do tego popularny aktor Kevin Spacey wcielający się w głównego antybohatera. Activision pozazdrościło EA Titanfalla? Pojawiały się takie głosy, choć oczywiście egzoszkielety to nie mechy. Advanced Warfare było najlepiej sprzedającą się grą 2014 roku na amerykańskim rynku, choć spadek sprzedaży w stosunku do Ghosts wynosił aż 27 procent.

Nie jestem fanem wydawania kolejnych odsłon co roku. I choć za kolejne gry odpowiedzialne są inne ekipy, wolałbym zobaczyć jakiś znaczący skok jakości zamiast otrzymywać nowe historie, nowy setting i drobne zmiany w trybach sieciowych. Ale z drugiej strony każdy listopad to Call of Duty i byłoby zwyczajnie pusto, gdyby któregoś dnia Activision zdecydowało się na zmianę swojego cyklu wydawniczego.

Co pokaże Black Ops 3? Przekonamy się już jutro. Płytę z grą powinniśmy dostać jeszcze w tym tygodniu, niedługo spodziewajcie się więc recenzji. A korzystając z okazji zapytam, bo w przypadku tego typu gier przyjmuje się różne podejście do artykułów - chcecie poczekać na kompletną recenzję dłużej i dać mi czas na solidne ogranie trybów sieciowych, czy wolicie jednak, by tekst został podzielony na dwie części? W takim układzie najpierw wziąłbym pod lupę tryb kampanii, a z ostatecznym werdyktem poczekał do zapoznania się z trybami sieciowymi, aktualizując pierwszy tekst o multiplayer i ocenę.

grafika: 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu