Niektórzy od razu potrzebują klienta e-mail, a inni swojego ulubionego komunikatora albo aplikacji z muzyką. Ja w pierwszej kolejności pobieram klawiaturę Gboard od Google dla iOS-a, która może być alternatywą dla zamkniętego SwiftKey.
Są takie aplikacje, z których skorzysta się tylko raz. Była potrzebna podczas opłaty za parking, odebrania rabatu czy nagrody albo dokonania rezerwacji. Okoliczności, w których porzucamy aplikacje jest wiele, ale nieczęsto usuwam je z telefonu chwilę później. Najczęściej pojawia się w głowie myśl: a może się jeszcze przyda? I dlatego zalega na jednym z odległych ekranów albo w bibliotece aplikacji, dopóki nie jest potrzebna dodatkowa wolna przestrzeń na coś ważniejszego, jak zdjęcia czy muzyka w trybie offline. Dlatego zazwyczaj dopiero przy zmianie telefonu pozbywam się takich zbędnych aplikacji, ponieważ nigdy nie odtwarzam 1:1 poprzedniego urządzenia. Konfiguruję go na nowo, personalizuję oraz instaluję aplikacje. Najpierw te najważniejsze, z których muszę korzystać każdego dnia, a lista tych kluczowych do codziennego funkcjonowania jest całkiem obszerna. Kolejność pobierania aplikacji jest raczej przypadkowa, ale stałym punktem jest ta, którą instaluję jako pierwszą. To Gboard od Google.
Pisanie gestami? Gdy przywykniesz, nie ma powrotu
Przez wiele lat korzystałem z klawiatury systemowej iOS-a, bo... nie było innego wyjścia. Dopiero w 2014 roku za sprawą iOS 8 pojawiła się możliwość pobierania z App Store zewnętrznych klawiatur i choć w niektórych okolicznościach (jak podawanie hasła czy PIN-u do aplikacji) deweloper może zablokować używanie innych, to użytkownicy nareszcie mogli zmienić klawiaturę. Ta od Apple była dla mnie dość wygodna w codziennej obsłudze, a przesiadka na Gboard początkowo była męcząca i frustrująca. Wszystko dlatego, że układ jest minimalnie inny i pamięć mięśniowa się z nim nie pokrywała. Wstukiwanie tekstu sprawiało pewne problemy, ale gdy pojawiła się szansa korzystania z gestów, wszystko się zmieniło.
Trudno w to trochę uwierzyć, ale pomimo obecności języka polskiego w iOS-ie od dawna, a nawet obsługi dyktowania tekstu w naszym języku (do czego jeszcze wrócimy), Apple nie pozwala korzystać z gestów na klawiaturze w języku polskim. Piszecie po angielsku lub w innym języku? Proszę bardzo, możecie mazać po ekranie, ale nie po polsku. To najważniejszy i kluczowy dla mnie argument przemawiający za Gboard, ponieważ w zbyt wielu sytuacjach liczy się po prostu wygoda i szybkość wprowadzania tekstu. Wykonywanie gestów wchodzi w krew i dziś nie wyobrażam sobie rezygnacji z tej możliwości, a Gboard ma jeszcze kilka innych atutów.
Emoji, tryb jednej ręki, wyszukiwarka, GIF-y, tłumacz
Klawiatura posiada własny przycisk do przełączania się na widok z emoji, więc nie ma potrzeby zmiany klawiatury na poziomie systemowym. Równie wygodnie włącza i wyłącza się tryb jednej ręki, gdzie klawiatura jest delikatnie ściśnięta bliżej jednej z krawędzi ekranu. Wtedy też można pisać gestami i gdy mamy jedną dłoń do dyspozycji, to ta funkcja potrafi uratować skórę. Cały czas ponad zestawem liter obecna jest wyszukiwarka z opcją tłumaczenia, a także znajdowania filmików na YouTube oraz lokalizacji w Mapach Google. Jeżeli podczas rozmowy będziecie potrzebować czegoś takiego, to bez opuszczania komunikatora, SMS-ów czy maila wyszukacie to, czego potrzebujecie i od razu wyślecie innym. I ostatnia, choć nie mniej ważna cecha: odrębny przycisk z kropką w widoku głównym.
Wspomniałem, że do dyktowania tekstu jeszcze wrócimy, ale nie w kontekście samej klawiatury Gboard. Owszem, oferuje ona taką możliwość i działa równie skutecznie, co na Androidzie, lecz za każdym razem niezbędne jest uruchamianie odrębnej aplikacji do nasłuchiwania dyktowanego tekstu. Później samoczynnie wraca do wcześniej używanej aplikacji i wprowadza tekst w pole. Działa, ale po co się męczyć, skoro nawet używając Gboarda na nowszych modelach iPhone'a (te z Face ID) w prawym dolnym rogu ekranu cały czas widoczny może być przycisk z mikrofonem (jeśli włączone jest dyktowanie w ustawieniach iOS). Bez opuszczania danej aplikacji dyktujemy tekst i chwilę później wysyłamy wiadomość. Dyktowanie obsługuje znaki przestankowe, można skorzystać z dużej litery, a w razie potrzeby wrócę do wprowadzania tekstu za pomocą Gboarda. Aaa, dla fanów GIF-ów Gboard ma też wbudowaną ich wyszukiwarkę, skąd można je od razu wysyłać.
Czy zrezygnuję z Gboarda, gdy Apple poprawi swoją klawiaturę?
Wielka szkoda, że Apple nie pozwala jeszcze jednocześnie dyktować i poprawiać/wprowadzać tekstu za pomocą klawiatury ekranowej. To nowość w iOS 16, ale nie dla polskiego języka, więc być może coś takiego pojawi się w kolejnej wersji/aktualizacji systemu wraz z obsługą gestów do wprowadzania tekstu. Ale nawet gdy pojawią się takie nowości, to nie jestem pewien, czy tak szybko porzucę Gboarda. Klawiatura poznała mnie na tyle, że niektóre gesty interpretuje dokładnie tak, jak bym sobie tego życzył, mimo że są to słowa czy frazy nieobecne w słowniku. Klawiatura świetnie radzi sobie też z systemową opcją zastępowania tekstu, sugerując dłuższą frazę zamiast skrótu. Gboard to od wielu lat i jak na razie mój numer 1, ale nigdy nie mów nigdy...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu