Gamingowy sprzęt. Określenie, które ma przekonać do danego sprzętu graczy z zamiłowania i dawać gwarancję wysokiej wydajności oraz dostosowania do wszystkich obecnych gier na rynku. Ostatnio powoli kolejne firmy tworzą gamingowe smartfony, ale w ich przypadku wciąż producenci zapominają o jednej, fundamentalnej, pożądanej cesze.
Tak dbają o specyfikację, a wciąż zapominają o podstawie gamingowego sprzętu
Powrót z przytupem
Pierwszy telefonem i konsolą do grania w jednym była Nokia N-Gage. Model ten jednak nie przyjął się na rynku, aczkolwiek zyskał status kultowego z racji swojego pionierstwa. Drugim podejściem producentów był Sony Ericsson Xperia Play. Tu niestety zawiodło sporo elementów, wskutek czego niewiele osób zdecydowało się nabyć ten sprzęt, jednocześnie dając firmom znak, że potrzebne są urządzenia tego typu.
Wraz z premierą Razer Phone w zeszłym roku staliśmy się świadkami odrodzenia tej kategorii. W ślad za tą doskonale znaną w świecie gamingowym marką podążyli kolejni: BlackShark, współpracujące blisko z Xiaomi, Nubia od ZTE, a coraz więcej mówi się ostatnio także o podobnej propozycji od Asusa. Muszę przyznać, że wreszcie zaczyna się tu dziać.
Dla tej specyfikacji oddałbym nerkę
Chciałoby się wręcz wyrzec te słowa. Mamy topowy procesor, ośmiordzeniowy i z grafiką, dla której nie ma zadań niemożliwych, dużą ilość RAM i pamięci wbudowanej, oczywiście szybkiej UFS, a nasz ulubiony tytuł wyświetlany będzie na ekranie o częstotliwości odświeżania 120 Hz. Po prostu bajka i kosmos, niesamowita technologia.
Do tego wszystkiego aluminiowa obudowa wraz ze specjalnie zaprojektowanym systemem odprowadzania ciepła, dzięki czemu obce będzie nadmierne nagrzewanie się urządzenia. Doprawdy, gamingowy smartfon to ziszczenie marzeń…
Tu właśnie trzeba wspomnieć jedną zasadniczą sprawę. Telefon dedykowany graczom jest szybki jak każdy flagowiec, najczęściej opiera się też na jakimś, więc od strony technicznej trudno znaleźć dla niego szczególny argument uzasadniający jego zakup. Wygląd? Kwestia subiektywna, ponieważ w tej kategorii dalej mamy do czynienia z pewnymi nawiązaniami do nieśmiertelnych sposobów na optyczny tuning elektroniki. Więcej czerwieni albo jaskrawych barw, ewentualnie kolorowe diody.
Dla kontrastu wystarczy spojrzeć, jak to wygląda w świecie prawdziwych maszyn do grania. Potężne specyfikacje oznaczają rzeczywiście wymierne korzyści, tymczasem wśród smartfonów największe różnice ograniczają się do wyglądu.
Ciekawość nie jest dobrym magnesem
Obecnie największym magnesem na ludzi okazuje się być zwykła ciekawość gamingowymi smartfonami. Porządnie przygotowane grafiki, chwytliwe hasła, widok pięknie prezentujących się tytułów – to potrafi działać na wyobraźnie, ale potem przychodzi rozczarowanie. Owszem, niektóre modele po prostu są dobre, bo za niewiele oferują sporo.
Moim zdaniem jednak producenci powinni skupić się na tworzenie przede wszystkim gier skierowanych do posiadaczy najwydajniejszych smartfonów. Pozwoliłoby to zwiększyć potencjał takiej produkcji. Deweloperzy nie musieliby się martwić o optymalizację pod kątem słabszych produktów, a gracze otrzymaliby wreszcie coś zadowalającego na telefon. Na razie jedynie Sony podeszło do tego problemu skutecznie. Mając ich smartfon i konsolę, można streamować gry na telefon bez utraty na grywalności czy grafice, co moim zdaniem brzmi jak recepta na wszystko. Tym bardziej szkoda, że brakuje tu alternatywy.
Reszta firm skupia się na promowaniu swojej wspaniałości. Uważam, że tu taka taktyka się sprawdzi i szczególnie Razer na tym dobrze wyjdzie. Ciekaw jestem, co Amerykanie zaprezentują na swojej konferencji w Chinach - Państwo Środka to wręcz obligatoryjny punkt walki o nowych klientów. Liczę, że tym razem skupią się na dedykowanych produkcjach. Wtedy będziemy mogli mówić o prawdziwie gamingowych sprzętach, a nie jedynie stunigowanych flagowcach. Cóż, sensowność niektórych nowości bywa bardzo wątpliwa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu