Zagadnienie zakrzywionych/giętkich/elastycznych ekranów przewija się w branży mobilnej już od kilku lat. Co kwartał większy lub mniejszy gracz z tego ...
Zagadnienie zakrzywionych/giętkich/elastycznych ekranów przewija się w branży mobilnej już od kilku lat. Co kwartał większy lub mniejszy gracz z tego biznesu prezentuje próbki nowych rozwiązań, które mają zrewolucjonizować sektor albo konkretny produkt stanowiący początek czegoś nowego. Nie brakuje oczywiście przecieków, plotek, spekulacji. Ostatnio temat powrócił, a wszystko za sprawą Samsunga i jego "drugiego flagowca": czy Galaxy Note 4 zaskoczy nas swoją formą?
Od jakiegoś czasu czekałem na plotki dotyczące kolejnego Galaxy Note’a. Jesteśmy już po premierze Galaxy S5, sprzęt trafił do sprzedaży, pojawiły się jego testy i porównania z innymi smartfonami. Media są jeszcze zainteresowane wynikami sprzedaży produktu, ale temat powoli się wyczerpuje – czas na coś świeżego, podkręcającego zainteresowanie odbiorców. Galaxy Note wpisuje się idealnie w te potrzeby – chociaż sprzęt poznamy (prawdopodobnie) na przełomie sierpnia i września, to nic nie stoi na przeszkodzie, by już eksploatować zagadnienie: iPhone 6 pojawi się na rynku jeszcze później, a jest bohaterem branżowych doniesień od przynajmniej kilku miesięcy (przyznam, że iPhone 5S, choć nadal świeży, wydaje się przez to starym produktem).
Wiedziałem, że Note z numerem cztery zawita do branżowych mediów przed weekendem majowym i nie rozczarowałem się – Internet, a przynajmniej jego fragment, zaczął się zastanawiać, jak będzie wyglądał nowy fablet Samsunga. Pojawiły się nawet pierwsze przecieki. Wynika z nich, że Note 4 zostanie wyposażony w potrójny wyświetlacz. Szybko sprecyzuję, że nie chodzi o trzy wyświetlacze, ale jeden zakrzywiony na bokach. Wiele osób zapewne domyśla się już o czym mowa, ponieważ koreański producent prezentował rozwiązania tego typu przed rokiem podczas targów CES. Wtedy o pomyśle azjatyckiego giganta pisał Grzegorz i zastanawiał się, czy będzie to rewolucja mobilna roku 2013.
https://www.youtube.com/watch?v=Ix_-uRxIKNs#t=134
Dzisiaj wiemy już, iż elastyczne/zagięte wyświetlacze YOUM nie podbiły rynku mobilnego. Samsung pochwalił się nowym pomysłem i… wrócił z nim do laboratorium. Albo schował koncept do szuflady na lepsze czasy (czyt. takie, w których produkcja nowych komponentów będzie łatwa i tania). Bez zagłębiania się w szczegóły, można napisać, że Koreańczycy nie robili szumu wokół swojego pomysłu w roku 2013, ideę zmian w zakresie budowy wyświetlacza rozwijano jeszcze przy okazji smartfonu Galaxy Round, ale o nim przestano mówić jeszcze szybciej. To chyba jedno z najdziwniejszych posunięć ostatnich lat w wykonaniu mobilnego oddziału Samsunga...
Cisza trwała jakiś czas, ale w końcu została przerwana, a wszystko za sprawą słów jednego z top menedżerów koreańskiego producenta, który wypowiedział się enigmatycznie na temat Galaxy Note’a czwartej generacji. Wspomniano o zmianie wyglądu sprzętu ("new form factor"). To wystarczyło, by ruszyła lawina spekulacji: czyżby Samsung planował zaskoczyć nas modelem z wyświetlaczem zagiętym w dwóch miejscach? To faktycznie byłoby coś nowego i świeżego. Samsung znów mógłby rozpędzić swoją machinę marketingową, prezentując innowacje będące poza zasięgiem konkurencji.
Ktoś spyta zapewne: po co zakrzywiać ekran w dwóch miejscach? Jeśli nie spytacie Wy, to ja będę się głośno zastanawiał. W odpowiedzi usłyszymy, że powstają trzy niezależne od siebie powierzchnie wyświetlające obraz i każda może działać niezależnie od dwóch pozostałych. Tym samym, nie trzeba będzie odblokowywać głównego ekranu, by dowiedzieć się o jakimś powiadomieniu, wiadomości tekstowe zostaną pokazane na bocznym pasku – smartfon nadal może leżeć spokojnie na stole przy komputerze. Fajne? Może i tak, ale liczę na to, że znajdzie się więcej zastosowań i ktoś mnie przekona, iż naprawdę mamy do czynienia z czymś "dużym".
Czy wspomniany nowy wygląd to pewniak? Podejrzewam, że firma zrobi naprawdę sporo, by zaskoczyć czymś rynek w drugiej połowie 2014 roku. Powody są trzy. Po pierwsze, korporacja straciła ostatnio na świeżości i coraz częściej pojawiają się głosy przekonujące, że ich oferta jest po prostu nudna. Kolejne flagowce są do siebie podobne i nie ma "efektu wow". Producent poprawia swoje produkty, podnosi ich jakość i możliwości, ale w ten sposób nie da się przeskoczyć coraz wyżej zawieszanej poprzeczki. Ludzie chcą igrzysk, a tych nie zapewni tryb oszczędzania energii czy lepsza ochrona danych. Mają być "lasery" i zakrzywiony ekran chyba wpisuje się w te wymagania.
Nowy design zapewne przełamałby tę nudę i Samsung mógłby śmiało powiedzieć: chcieliście innowacji i świeżości? Oto i one. Inną sprawą jest to, czy ludzie faktycznie potrzebują takich usprawnień, ale liczy się show. Zwłaszcza teraz. I tu dochodzimy do punktu drugiego. Samsung musi czymś zaskoczyć szeroko pojęty rynek nie tylko dlatego, że sam ostatnio zwolnił, ale też z powodu rosnącej konkurencji. Wczoraj pisałem o krokach wykonywanych przez HTC, coraz śmielej poczynają sobie chińscy producenci. Note czwartej generacji ma być jednak pokazem siły wymierzonym w… Apple.
Od pewnego czasu w branży krążą plotki na temat większego (większych?) iPhone’a. To zagadnienie na osobny wpis, ale nie sposób o nim nie wspomnieć przy okazji plotek o Galaxy Note 4. Pojawienie się na rynku smartfonów giganta z Cupertino z większymi wyświetlaczami powinno pozytywnie wpłynąć na wyniki tej firmy. Wzrośnie zainteresowanie ofertą Apple, a to oznacza, że ktoś straci. A przynajmniej nie zarobi więcej. Tym kimś będzie w pierwszej kolejności Samsung. Jeśli klienci odwrócili się od Apple’a ze względu na brak widocznych zmian w kolejnych modelach oraz zbyt małe rozmiary sprzętu i zostali przejęciu przez Samsunga, to duży iPhone może być naprawdę bolesnym (dla Koreańczyków) kontratakiem. Nie dziwi zatem, że Samsung szykuje na kolejne kwartały flagowca, który wniesie do branży coś nowego – oni po prostu są skazani na pójście tą drogą.
Punkt trzeci wynika z pierwszego i drugiego: korporacja musi zwiększać sprzedaż. Skoro klientów nudzą już topowe propozycje Samsunga, a do gry o większą stawkę zamierza się włączyć Apple, to firma musi działać, by nie stracić na najbardziej dochodowej półce produktów. Nie jest tajemnicą, że koreański producent stoi przed sporym wyzwaniem, ponieważ sprzedaż najdroższych smartfonów nie będzie już rosła tak dynamicznie, jak w poprzednich latach. Tymczasem akcjonariusze i media czekają na doniesienia o dalszych wzrostach sprzedaży korporacji i coraz lepszych wynikach kwartalnych. Jakoś trzeba zaspokoić ich oczekiwania.
Azjatycki gigant zapewnia co prawda, że szuka już nowych źródeł zysku, wskazuje się na poczynania firmy w segmencie ubieralnych gadżetów, pojawiają się pytania o platformę Tizen i jej monetyzację, ale to nadal raczej ciekawostki, niż elementy solidnego biznesu - pieniądze przez najbliższe lata będą płynąć do kasy Samsunga ze sprzedaży sprzętu mobilnego (głównie, ale nie tylko - przecież ich oferta jest bardzo szeroka). Korporacja kontroluje sporą część tego rynku, lecz po pierwsze, nie jest pewne, że utrzymają swoje wpływy, a po drugie, ceny sprzętu spadają, ucierpi na tym marża. O sensowne zyski ze sprzedaży tańszych smartfonów będzie coraz trudniej, więc korporacja musi robić wszystko, co w jej mocy, by utrzymać dobrą passę na wyższej półce cenowej. Możemy się zatem spodziewać Note'a z zakrzywionym ekranem.
Źródła grafik: ibtimes.com, phonandroid.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu