Zostaliście kiedyś okradzeni? To nic przyjemnego, z pewnością. Słuchając wśród znajomych opowieści o tym, jak stracili stówkę lub dwie, bo ktoś im gwi...
Gadżet zbliżeniowy na telefonie - czyli jak powiedzieć złodziejowi: "okradnij mnie jeszcze"
Zostaliście kiedyś okradzeni? To nic przyjemnego, z pewnością. Słuchając wśród znajomych opowieści o tym, jak stracili stówkę lub dwie, bo ktoś im gwizdnął portfel, a także lamenty na temat telefonów, które "zgubiły się" i nigdy już się nie odnalazły tak dbam o to, by nikt nie miał nawet najmniejszej szansy na połaszenie się na moje rzeczy. W swojej paranoi jestem niemal tak "dobry", jak Miauczyński latający kilka razy po schodach sprawdzić, czy gaz wyłączył, wodę zakręcił, drzwi zamknął. Ostrożności nigdy za wiele.
Ale raz udało mi się zgubić kartę - w domu rodzinnym, ale byłem przekonany, że zostawiłem ją na poczcie. Kilka razy z kieszeni wypadły mi papierosy - telefonu i portfela nigdy nie straciłem. Ale przy okazji karty uwierzcie mi - byłem naprawdę przerażony. Nie byłem w stanie ocenić, jak długo karta nie była w moim portfelu, bo okazało się potem, że na poczcie też jej nie ma. Choć zdążyłem już unieważnić plakietkę, a z konta nic nie uciekło, to jednak mogło się okazać, że obciążenie z powodu transakcji zbliżeniowej dopiero się pojawi. Po akcji z zagubioną kartą transakcje zbliżeniowe po prostu wyłączyłem. Nie jest możliwe żądanie PIN-u przy każdej tego typu transakcji, czego odrobinę nie rozumiem. No, ale dobra.
Gadżetów zbliżeniowych widziałem już sporo u znajomych - przypięte do kluczy, schowane w portfelu, w różnych miejscach. Choć taki mogę sobie sprawić - z przyczyn wykazanych powyżej jakoś mnie to nie interesuje. Zwyczajnie nie lubię technologii, które mają mi ułatwić życie, ale stwarzają okazję dla osób, które niekoniecznie mają dobre zamiary. Pisałem dla Was na Antywebie o tym, że w obecnej formie, płatności zbliżeniowe mi się nie podobają. Mój tok rozumowania Wam się nie spodobał i absolutnie to rozumiem. Jednak tam, gdzie chodzi o moje pieniądze, wolę być ostrożny - choćby oznaczało to dla mnie kilka pomniejszych niedogodności.
Zaskoczył mnie jednak znajomy, który umieścił sobie taki gadżet z tyłu telefonu. Biorąc telefon do ręki widać od razu, że taki gadżet tam jest i co więcej - wiadomo do czego służy. No, niech mu ktoś ten telefon gwizdnie, to nie tylko będzie mieć całkiem fajny sprzęt, ale i może sobie zrobić ciekawe zakupy, żeby sobie taki szaber "uczcić". Nawet przypadkowe zostawienie telefonu może skończyć się dla niego niemiłą niespodzianką na koncie. Serio? Dla mnie to akurat ogromna niefrasobliwość. To tak, jakby zrobić złodziejowi podwójny prezent. Masz telefon? Możesz sobie jeszcze coś pobrać z mojego konta, tutaj jest gadżet, do pięciu dyszek możesz sobie wybrać bez PIN-u. 50 złotych to wydaje się niedużo, ale uwierzcie mi - utrata nawet takiej kwoty boli.
Co innego, gdy będzie można bez przeszkód w Polsce zapłacić telefonem za pośrednictwem platform mobilnych. Transakcje potwierdzane odciskiem palca w telefonie, czy tęczówką oka (jak w Lumii 950/950XL) - to jestem w stanie zrozumieć. Nawet za pomocą PIN-u. Smartfon jako środek płatniczy to genialna myśl, jednak jak wszystko - powinno to być opakowane w odpowiednie standardy bezpieczeństwa. Technologie, które obecnie służą nam za potwierdzenie naszej tożsamości podczas użytkowania smartfona, mogą nam również posłużyć za metody identyfikacji podczas wykonywania codziennych czynności i na to przystać mogę.
A co, gdy zgubimy taki gadżet wraz z telefonem? Musimy pożyczyć telefon, żeby zadzwonić do banku celem zastrzeżenia karty (chyba, że mamy dostęp do komputera). Z poziomu telefonu byłoby to kilka przesunięć palcem i... gotowe. W takiej sytuacji jesteśmy w stanie zminimalizować ryzyko "ucieczki" pieniędzy z konta. W przypadku gadżetu przypiętego do telefonu - strata może być dotkliwa podwójnie.
Grafika: 1, 2
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu