Grudzień to czas podsumowań, ale też miesiąc, w którym wybiegamy myślami w przyszłość - pada sporo pytań o to, co przyniesie kolejny rok. Polacy powin...
Grudzień to czas podsumowań, ale też miesiąc, w którym wybiegamy myślami w przyszłość - pada sporo pytań o to, co przyniesie kolejny rok. Polacy powinni się doczekać np. opłaty audiowizualnej, o której już pisaliśmy. Powszechnej i ściągalnej - wymigać będzie się mogła tylko część obywateli. W ostatnich tygodniach niejednokrotnie wspominano, że na media narodowe złożą się właśnie obywatele i reklamodawcy - teraz mówi się o kolejnym źródle finansowania: prywatnych nadawcach. W niektórych gabinetach pewnie już nerwowo przełykają ślinę.
Na wstępie zaznaczę, że mowa o niepotwierdzonej informacji - to nie jest oficjalne stanowisko twórców nowych przepisów. Póki co bazujemy jedynie na doniesieniach serwowanych przez wirtualnemedia.pl:
Projekt ustawy o zmianie finansowania mediów publicznych trafi do Sejmu prawdopodobnie w lutym lub marcu 2016 roku. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że PiS rozważa wprowadzenie oskładkowania prywatnych nadawców telewizyjnych i radiowych na rzecz mediów narodowych. Nowe składki byłyby połączone z innymi opłatami, np. za koncesje lub miejsca na multipleksach naziemnej telewizji cyfrowej.
Brzmi nierealnie? Podejrzewam, że trudno będzie znaleźć osobę, która stwierdzi, że takie rozwiązanie jest niemożliwe. Nowa władza przywiązuje sporą wagę do kwestii "uzdrowienia" mediów publicznych, uczynienia z nich silnych mediów narodowych, a realizacja tego planu może wymagać sporych środków. W budżecie ekipa rządząca nie będzie ich raczej szukać, bo ten i tak jest napięty. Zawsze jednak można poszperać w kasie innych i z tego miejsca wyciągnąć niezbędne środki.
Komentując teksty dotyczące ustawy medialnej, likwidacji abonamentu i wprowadzenia opłaty audiowizualnej, część z Was pisała, że stacje komercyjne nie dostają takiego wsparcia i jakoś sobie radzą. Jeżeli wspomniana zmiana dojdzie do skutku, to ich sytuacja może się pogorszyć, bo pojawi się opłata na rzecz narodowego nadawcy. Nawet niewielka suma może się okazać bolesna - w czasach, gdy na rynku reklamy dochodzi do zmian i robi się ciasno, liczy się każdy grosz. W dłuższej perspektywie wspomniane zmiany mogłyby zatem osłabić prywatnych nadawców. Ciekawe, prawda?
Jeszcze ciekawsze jest to, jak skonstruować odpowiednie przepisy w dobie zmieniających się mediów, ewoluującego rynku. Grzegorz pisał kiedyś, że opłata audiowizualna wydaje się czymś archaicznym w czasach, gdy funkcjonują podmioty typu Spotify czy Hulu. W tym kontekście archaiczny może się też okazać pomysł wyciągania pieniędzy od prywatnych stacji na finansowanie mediów publicznych. Bo jak sprecyzować, kto powinien płacić, a kto będzie z tego zwolniony? TVN i Polsat zapłacą, ale YouTube już nie? Jeżeli na nasz rynek wkroczy w końcu Netlix czy podobne mu usługi, to i one zostaną obciążone nową opłatą?
Jeżeli nie, tradycyjne media będą pewnie protestować (zakładam, że będą protestować w przypadku każdej nowej opłaty). Jeżeli tak, to pojawi się kwestia ściągalności tych pieniędzy. W efekcie może się zrobić niezły galimatias. Ustawa powstanie szybko, ale w efekcie mogą się w niej pojawić błędy i luki, które potem dadzą o sobie znać. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że taki scenariusz jest możliwy.
W przypadku opłaty audiowizualnej sprawa jest raczej przesądzona - każdy (lub prawie każdy) z nas zapłaci. Teraz mogą się ważyć losy prywatnych nadawców. Jak już pisałem we wstępie: w niektórych gabinetach pewnie nerwowo reagują na te plotki (może wiedzą więcej?) i zastanawiają się, jak ewentualne opłaty wpłyną na biznes...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu