Technologie

Futurystyczne technologie w serialach elementem amerykańskiej propagandy?

Marcin M. Drews

Dziennikarz, pisarz, nauczyciel akademicki, specja...

Reklama

Seriale telewizyjne testują nasz stosunek do nowych technologii? Tak mówią zwolennicy spiskowej teorii dziejów. Jeśli jednak przymrużyć nieco oko, twi...

Seriale telewizyjne testują nasz stosunek do nowych technologii? Tak mówią zwolennicy spiskowej teorii dziejów. Jeśli jednak przymrużyć nieco oko, twierdzenie to zdaje się być całkiem niegłupie. Nie do końca wierzę w ingerencję amerykańskiego rządu w show-biznes, jednak wielokrotnie przekonałem się, że fantastyka naukowa trafnie przepowiadała najbliższą przyszłość. Przyjrzyjmy się wizjom nowych technologii w najnowszych hitach małego ekranu.

Reklama

Ostatnio miałem okazję wysłuchać dość oryginalnej teorii mówiącej, że wszystko to jest spiskiem mającym na celu oswajanie nas z nowymi technologiami ingerującymi w naszą prywatność. Daleki jestem od niezachwianej wiary w taką ewentualność, ale trzeba przyznać, że metoda propagandy filmowej znana jest nie od dziś. Wystarczy obejrzeć Triumf Woli w reżyserii Leni Riefenstahl z 1934 roku, by przekonać się, jak system próbuje oddziaływać na widza poprzez... show-biznes.

Jestem niewolnikiem seriali. Nie mówię tu oczywiście o Klanieczy Plebanii, lecz o wysokobudżetowych produkcjach zachodnich. Praktycznie codziennie oglądam jeden, dwa odcinki. Postanowiłem więc przyjrzeć się, jakie to technologie - według spiskowej teorii dziejów - system przemyca w najnowszych tytułach, by odmienić nasz stosunek do działań władzy.

Almost Human

Za ten nowy serial ze stajni Fox odpowiada dwójka telewizyjnych wyjadaczy - J. H. Wyman (scenarzysta 28 odcinków Fringe) i J. J. Abrams (przedstawiać nie trzeba). Obraz zdaje się być kopią filmu I, Robot Aleksa Proyasa. Mamy oto osadzoną w bliskiej przyszłości historię policjanta, który na skutek wypadku stracił nogę i nosi cybernetyczną protezę. Rzecz dzieje się w momencie, gdy w policji powszechnie służą roboty. Nasz bohater, John Kennex, ma problem z zaakceptowaniem takiej rzeczywistości - mówiąc krótko, jest kimś w rodzaju cyberrasisty. Tymczasem jako partner przydzielony mu zostaje właśnie robot...

Serial to klasyczny średniak, który można jednak oglądać dla odprężenia. Zaskakuje wyjątkowo sympatyczne poczucie humoru, razi natomiast schemat opowiastek z morałem (brakuje tylko rysunkowego He Mana, który na końcu rzucałby czerstwym przysłowiem).

To, co jednak w tytule ciekawe, to wizja Ameryki, w której robot-funkcjonariusz ma natychmiastowy dostęp do praktycznie wszystkich możliwych danych z monitoringiem wideo włącznie. Mało tego, policyjne drony przeczesujące powietrze, to w tej rzeczywistości chleb powszedni. Zaawansowane systemy inwigilacji prezentowane są tu jako inicjatywa stworzona dla bezpieczeństwa obywateli. Przestępców udaje się schwytać dzięki temu, że cybernetyczny partner głównego bohatera hackuje, co się da.

Serial kładzie też mocny akcent na dwa wątki - transhumanizm jako przyszłość ludzkości oraz tzw. Czarny Internet - mroczną, pozostającą poza kontrolą, część sieci, która stanowi nieustającą wylęgarnię przestępców. Mówiąc wprost - chipy w głowie są dobre, anonimowość w sieci natomiast zła. Tak chyba najkrócej można by streścić ideę serialu. Przyznacie, że do wspomnianej spiskowej teorii dziejów pasuje to jak ulał.

Person of Interest

Ten serial stacji CBS oglądamy od 2011 roku. To kolejna produkcja, w której palce maczał J. J. Abrams. Mamy tu ciekawie opowiedzianą historię pary outsiderów - byłego agenta CIA i tajemniczego miliardera będącego zarazem geniuszem programowania. Ten pierwszy uwikłany jest w rządowe spiski, drugi natomiast okazuje się być twórcą niezwykle zaawansowanego systemu inwigilacji wyposażonego w sztuczną inteligencję, która monitoruje dosłownie wszystko - Internet, telefony, kamery uliczne... Długo by wymieniać. System powstał po to, by walczyć z terroryzmem, ale przy okazji okazało się, że potrafi określać prawdopodobieństwo występowania tzw. zwykłych przestępstw. Te właśnie tropi i zapobiega im dwójka bohaterów.

Reklama

Jeśli doszukiwać się tu propagandy rządowej, to tylko mocno zawoalowanej. Mamy wszak do czynienia z ludźmi, którzy działali dla rządu, ale zostali oszukani i przeznaczeni do likwidacji. Są więc odszczepieńcami i bliżej im do wizerunku cybermesjasza Wachowskich, niż do agentów systemu.

Tym niemniej serial przekonuje nas, iż łatwe jak bułka z masłem klonowanie i hackowanie naszych smartfonów to działanie dla naszego dobra. Jeśli władza dała się skorumpować, zawsze znajdą się ludzie, którzy przejmą jej metody, by dbać o dobro ludzkości. Złośliwie podsumowując (choć jestem fanem serialu) tytuł mówi nam, że jeśli ktoś pcha się z butami w naszą prywatność, czyni to tylko i wyłącznie dla naszego dobra. Główni bohaterowie podsłuchują więc, podglądają, śledzą, zaglądają w konta bankowe i prywatną korespondencję - a wszystko po to, byśmy byli szczęśliwsi.

Reklama

Warto też wskazać tu na ciekawy wzorzec. Serial prezentuje nam dwie grupy policjantów. Ci źli i skorumpowani mordują, kradną itd. Ci dobrzy i uczciwi wspierają system inwigilacji, by eliminować przestępców.

Intelligence

Najnowsza produkcja CBS, która zapowiada się na odmóżdżający średniak. To historia niejakiego Gabriela Vaughna, byłego agenta CIA, któremu wszczepiono do mózgu superchip. Bohater staje się więc czymś w rodzaju żywego komputera i superhackera w jednym. Podobnie jak robot z Almost Human i sztuczna inteligencja z Person of Interest w każdej chwili ma on dostęp do wszystkich możliwych danych zapisanych w formie cyfrowej oraz systemów inwigilacji. Kiedy wpada z pistoletem do budynku pełnego przestępców, w głowie ma obraz satelitarny z aktualnymi pozycjami wroga.

Choć scenarzyści silą się, by pokazać Vaughna jako outsidera i niepokornego cyberhippisa, nasz bohater pozostaje harcerzykiem działającym dla systemu i miłującym gwiaździsty sztandar. Sytuacja jako żywo przypomina słynne memy w stylu "jadłem vibovit na sucho, więc wiem, co to prochy, dz**ko".

Serial, podobnie jak Almost Human, stawia akcent zarówno na transhumanizm jako świetlaną przyszłość ludzkości. Ale nie tylko. Mamy tu bardzo ciekawy, choć mało eksponowany wątek USCybercom (United States Cyber Command) - prawdziwej, stosunkowo młodej jednostki powołanej przez Pentagon do działań w cyberprzestrzeni.

Richard Clarke, autor „Cyberwojny”, choć popiera wzmocnienie obrony przed atakami na internet, jest m. – Stworzyliśmy nowe dowództwo wojskowe, by prowadzić wojnę technologiczną. Nie zostało to jednak poprzedzone publiczną debatą, nie ma nad nim nadzoru ze strony Kongresu – wyraża obawy. Powstanie USCybercomu jest tylko jednym z elementów błyskawicznej ekspansji systemu bezpieczeństwa, która obejmuje wzmocnienie internetowych działań Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, tak by mógł on zwalczać zagrożenia dla rodzimych sieci komputerowych. Te posunięcia doprowadzą do A. (źródło)

Reklama

W filmie USCybercom to twórca i właściciel chipa w głowie głównego bohatera i jednocześnie jednostka prowadzona przez piękną, elegancką, dobrotliwą, miłą, choć stanowczą panią, której leży na sercu dobro drugiego człowieka... Konstruktorem technologii jest ciapowaty profesor, który pracuje z jeszcze bardziej ciapowatym synem - mamy więc w departamencie iście rodzinną atmosferę (i tylko grilla przed budynkiem brak). Biorąc pod uwagę ogromne kontrowersje, jakie wzbudza USCybercom obecnie, serial zdaje się być wręcz produkcją na zamówienie amerykańskiego rządu, mającą ocieplić wizerunek rządowych inwigilatorów.

Gdzie leży prawda?

Jeden Yoda raczy wiedzieć. Obi-Wan rzekł kiedyś, że prawda zależy od punktu widzenia...

O ile do 1989 roku mieliśmy w Polsce do czynienia z propagandą łopatologiczną, o tyle amerykańskie sposoby są o wiele bardziej subtelne. Faktem jest jednak, że jako widzowie bawimy się przy serialach dobrze, a poziom oddziaływania treści propagandowych jest odwrotnie proporcjonalny do naszego IQ. Słowem, to od nas zależy, jakie treści damy sobie wpoić, a jakie odrzucimy. Amen.

Fot. w nagłówku - promo serialu Intelligence

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama