Przeglądając dziś Product Hunt w poszukiwaniu ciekawych projektów, natrafiłem na elektroniczną maszynę do pisania Freewrite Traveler, w której jest co prawda dostęp do internetu, ale służy on jedynie do synchronizacji wprowadzanych tekstów w chmurze i aktualizacji oprogramowania.
Lubię gadżety, więc się wkręciłem w czytanie o szczegółach tego projektu, ale z każdą chwilą i kolejną informacją kłębiły mi się myśli w głowie, o co tu chodzi? 329 dolarów i to z 45% zniżką, w normalnej sprzedaży będzie kosztować 2,2 tysiące zł…
Laptop to narzędzie pracy, dla pisarzy, scenarzystów czy dziennikarzy i blogerów. Niektórzy pisząc korzystają z sieci inni nie potrzebują dostępu do internetu, szukają jedynie ciszy czy otoczenia sprzyjającemu skupieniu na pisaniu.
Wystarczy wtedy wyłączyć dostęp do sieci, uruchomić zwykły notatnik lub bardziej zaawansowane narzędzie do pisania w trybie pełnoekranowym, najlepiej też jak ma tryb ciemny i mamy 2 tysiące w kieszeni.
Wczytując się w ten projekt znalazłem tylko jeden element, który broni ten pomysł - przeznaczony dla podróżników. Czyli jest mały, lekki i trzyma długo na baterii. W zasadzie, to tylko to, że trzyma długo na baterii, bo to, że jest mały, to może być też jednocześnie wadą.
Spójrzcie na tego pana, czy to wygodna postawa do pisania? Pomijając fakt, że na takim małym ekranie nic nie widać, co chwile będziemy się garbić, by spojrzeć choćby na skończony akapit, to zdecydowanie szybciej ręce się zmęczą przy takiej klawiaturze. Poza tym myślę, że urządzenie z uwagi na swoją wagę nie będzie zbyt stabilne na kolanach i stukanie w klawisze rozbuja je w każdą stronę.
Martwi mnie też komunikacja twórców tego pomysłu. Brak YouTube, Facebooka, gier czy przeglądarki to argumenty za wydaniem takich pieniędzy? A może rzeczywiście doszliśmy do takiego etapu, że to jest już społeczny problemem. Nie wiem w jakim czasie, ale zebrali na ten projekt 250 tysięcy dolarów, a potrzebowali jedyne 50.
Nie umiemy się już skupić, każde powiadomienie czy chęć zajrzenia na tablicę FB, czy obejrzenia filmiku na YouTube odrywa nas od pracy, przez co tracimy na produktywności i szukamy takich rozwiązań, które nam w tym pomogą. Zapominając przy tym najprostsze rozwiązania są na wyciągnięcie ręki i nie kosztuje po kilka tysięcy dolarów. Za swoje Calmly Writer zapłaciłem 9 zł i ma wszystkie funkcje opisane przez twórców tej maszynki, no może poza ekranem E Ink i czasie pracy na baterii, ale nigdy to nie było dla mnie problem.
Nawet jak zdarzało mi się pisać w podróży, na te kilka godzin, które potrzebowałem na pisanie zawsze wystarczało mi baterii w moim laptopie. Calmly wspiera też Markdown czy synchronizację z Google Drive, mogę zacząć pisać tam gdzie skończyłem niezależnie od urządzenia, z którego akurat korzystam. Zaczynam pisać tekst na redakcyjnym komputerze, a kończę w domu na swoim. Co najważniejsze - płacę raz za jeden komputer, a nie dwa, drugi za jego atrapę, często drugie tyle.
Źródło: Product Hunt via Traveler.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu