Świat

Foxconn może zbudować fabrykę w USA. Wzrośnie cena iPhone'a?

Maciej Sikorski
Foxconn może zbudować fabrykę w USA. Wzrośnie cena iPhone'a?
Reklama

Donald Trump został zaprzysiężony na prezydenta USA, świat czeka na pierwsze istotne decyzje nowej głowy najpotężniejszego mocarstwa świata. Na znaczeniu zyskują pytania o wojnę handlową z Chinami czy "nakłanianie" amerykańskich firm do przenoszenia produkcji na rodzimy grunt. Dotyczy to m.in. iPhone'a, a o którym kiedyś mówiono, że nie będzie powstawał w Stanach Zjednoczonych. Smartfon Apple składany jest w zakładach korporacji Foxconn, która... może wybudować fabrykę w USA.

Foxconn to moloch, którego pewnie nie muszę Wam przedstawiać - firma produkuje sprzęt dla największych graczy z rynku elektroniki użytkowej, a jej najbardziej znanym klientem jest Apple. Korporacja pochodzi z Tajwanu, ale większość produkcji ulokowała w Chinach kontynentalnych, ma też zakłady w innych krajach, nawet na innych kontynentach. Póki co na tej liście nie ma USA, koszty prowadzenia takiego biznesu w tym kraju byłyby zbyt wysokie, inwestycja pewnie okazałby się nieopłacalna. Sprawy jednak komplikują się, gdy do głosu dochodzą politycy.

Reklama

Nowy prezydent USA obiecywał w kampanii wyborczej (i podczas zaprzysiężenia), że Ameryka znowu będzie wielka, a przez to rozumie m.in. odbudowę przemysłu, tworzenie nowych miejsc pracy w produkcji. Zamierza to osiągnąć zarówno metodą kija, jak i marchewki, wspomina się o zaporowych cłach, ale też o ulgach podatkowych dla tych firm, które będą chciały "współpracować". Wspominałem już w jednym z tekstów, że to może być problem dla niektórych amerykańskich graczy, w tym dla Apple. Jeżeli administracja Trumpa rzeczywiście będzie chciała wprowadzić ograniczenia tego typu, to w niektórych gabinetach w Dolinie Krzemowej zrobi się nerwowo, pewnie nie pomogą kolejne spotkania z prezydentem.

Sprawa nie jest przesądzona, ale widać, że niektóre firmy już szykują się na mniej korzystne scenariusze. Ostatni weekend przyniósł informację, iż Foxconn nosi się z zamiarem wybudowania w USA fabryki wyświetlaczy. Projekt ten miałby realizować z korporacją Sharp, którą przejął w roku 2016. Wspomina się, że inwestycja mogłaby pochłonąć 7 mld dolarów i dałaby pracę nawet 50 tysiącom ludzi. Dla Trumpa świetny news na początek prezydentury. Przynajmniej byłby takim, gdyby sprawa została przypieczętowana. Na razie szef Foxconnu mówi, że rozważa taką opcję. To nie może dziwić - nadchodzi czas negocjacji z władzami lokalnymi i federalnymi, korporacja będzie chciała uzyskać jak najlepsze warunki: tanią ziemię i energię, dostęp do rozbudowanej infrastruktury i solidnego rynku pracy. Zasiano ziarno, teraz zaczyna się gra.

Czy jest to świeży pomysł, który ma chronić przed nową polityka USA? Foxconn przekonuje, że od dawna rozważał tają opcję. Jednocześnie można jednak założyć, że ostatnie wydarzenia zintensyfikowały myślenie. Kto wie, może Tim Cook, szef Apple przekonywał partnera, by zdecydował się na taki krok - obie firmy będą mogły powiedzieć, że odpowiadają na wezwanie prezydenta Trumpa. Ten z kolei będzie mógł pochwalić się sukcesem. Czy to jednak oznacza, że iPhone będzie produkowany w USA?

Jak już wspominałem, chodzi o jeden zakład produkujący wyświetlacze. To niewiele w skali całego biznesu Foxconn. Można wręcz stwierdzić, że to rozwiązanie, które ma odwrócić uwagę czy dać czas. Nawet, jeśli inwestycja dojdzie do skutku, to fabryka nie powstanie jutro - sprawa może być przeciągana, a gdy zakład ruszy... USA mogą mieć nowego prezydenta. Możliwe, że zmieni się klimat polityczny i takie inwestycje przestaną być koniecznością. Cztery lata to nie jest szmat czasu w takich przypadkach. Powstanie jeden zakład i na tym koniec, obie strony będą w jakimś stopniu zadowolone.

Załóżmy jednak, że korporacja i władze szybko się dogadają, fabryka powstanie w ekspresowym tempie. Stany Zjednoczone zyskają? Przekonamy się. Warto pamiętać, że to właśnie Foxconnowi marzą się fabryki w pełni zautomatyzowane, w których roboty zastąpią ludzi w większości prac. Nie można zatem wykluczać, że po kilku latach w tym zakładzie zaczną być organizowane masowe zwolnienia. Szczególnie, gdy okaże się, że koszty pracy są naprawdę wysokie, a wydajność nie powala. To nie są Chiny, w których można śrubować normy.

W tym wszystkim intryguje także czy produkcja w USA wpłynęłaby na ceny sprzętu? Czy wyświetlacze z tego zakładu podniosłyby cenę urządzeń Apple, zwłaszcza iPhone'a? A jeśli tak, to o ile? Różnice pewnie nie będą wielkie, maksymalnie mogłoby to być kilkanaście-kilkadziesiąt dolarów. Może korporacja wzięłaby to na siebie i zmniejszyła marżę pozostawiając ceny smartfonów na tym samym poziomie? Taki scenariusz jest oczywiście możliwy, choć mało prawdopodobny - mowa o Apple... Nie ma jednak sensu już teraz obawiać się wzrostu cen, przynajmniej nie z tego powodu.


Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama