Fanem Fortnite nie jestem. Nie gram i nie planuję, ale sam sukces podziwiam, a twórców, czyli Epic Games szanuję. Bo jak można w rok osiągnąć aż tyle jednym tytułem i zarobić na nim większe pieniądze niż którykolwiek blockbuster Marvela?
W prasie zagranicznej i na kilku dobrych vlogach jest sporo ciekawych analiz fenomenu Fortnite - tak od strony biznesowej, jaki i samego designu. W Polsce brakuje choćby jednego dobrego materiału tego typu. Dlatego pomyślałem: skoro i tak nie gram, to może chociaż poczytam? Wracam więc z króliczej nory, spóźniony z tematem o jakieś pół roku i dzielę się z Wami poniżej paroma oczywistymi oraz może mniej oczywistymi wnioskami.
Najpierw jednak zacznę niczym Paulo Coelho, a następnie spróbuję się z tego wytłumaczyć: Fortnite odniósł spektakularny sukces, bo został tak zaprojektowany, żeby odnieść spektakularny sukces.
Czym jest Fortnite (jeśli ktoś spędził ostatnie 2 lata w śpiączce)
Serio, jeśli ktokolwiek z Was nie słyszał o Fortnite, to widzę trzy wytłumaczenia:
- śpiączka,
- izolacja,
- wyjątkowo zdrowy tryb życia.
Fortnite gra wieloosobowa wyprodukowana i wydana przez Epic Games, w którą - do dziś, czyli marca 2019 - zagrało 250 milionów ludzi i która w rok zarobiła 2 miliardy dolarów. Nie muszę chyba dodawać, że była najpopularniejszą grą zeszłego roku?
Przez lata Fortnite był rozwijany przez Epic Games jako wieloosobowa strzelanka, w której grupa graczy ma przetrwać atak zombie budując różne struktury. Ale rzutem na taśmę, niedługo po premierze, dorzucono tryb o nazwie Battle Royale.
Chodzi w nim o to, aby rozrzucić graczy na rozległej mapie, kazać im się wzajemnie eliminować, a wygra tylko ten jeden, kto pozostanie przy życiu. To jest zresztą zaczerpnięte z kultowego japońskiego filmu właśnie o tytule “Battle Royale”, ale tę formę rozgrywki wypromowała przed Fortnite inna gra: PlayerUnknown’s BattleGrounds, czyli w skrócie PUBG.
PUBG odniosło sukces. Duży sukces. Ale był on w dużej mierze wynikiem przypadku, pewną formą mody. Epic Games podebrało ten tryb rozgrywki we właściwym momencie, dokleiło do Fortnite i… wtedy się zaczęło.
Nie było to bezmyślne skopiowanie wzorca, bo inaczej Fortnite nie wygrałby tak miażdżąco ze swoim pierwowzorem. Nie była to także chwilowa gorączka, bo inaczej Fortnite skończyłby po dwóch tygodniach jak Pokemon Go. O którym już nikt dziś nie mówi.
Więc co kryje się za tym sukcesem i dlaczego ten fenomen nie przemija?
Posłużę się prostą metaforą, która będzie mieć 4 części.
Impreza i widowisko
Wyobraź sobie, że w Twoim mieście pojawił się klub, w którym regularnie odbywają się największe i najlepsze imprezy. Wszyscy bawią się znakomicie, mają świetne historie do opowiedzenia i tylko wyczekują kolejnej.
Masz ten obraz w swojej głowie?
Kiedy ludzie mówią, że idą zagrać w Fortnite, to nie myślą, że idą zagrać w grę. Bardziej myślą o tym, że idą spotkać się z innymi właśnie na takiej cyfrowej imprezie i świetnie się bawić.
Być może nie jest to odkrywcze, bo takie wrażenie ma wywoływać wiele innych gier wieloosobowych, ale Fortnite robi to lepiej od innych. Po prostu.
Od samego początku posiadał komponent zbliżony do gry Minecraft, czyli możliwość budowania konstrukcji, budowli, które miały pomóc przetrwać na mapie, co wprowadza dodatkowy wymiar kreatywności.
I ten świat. Kolorowy, pastelowy i kreskówkowy, co celowo ma odbierać pazura przemocy, a wszyscy dookoła biegają w zabawnych fikuśnych kostiumach, wykonują zabawne gesty i tańce, co tylko dodatkowo podtrzymuje klimat imprezy jak w “Figloraju” czy innej “Bajkolandii”. To już wcześniej zrobiła poniekąd gra Overwatch od Blizzarda, ale to Fortnite daje ci większe możliwości ekspresji.
I - co niezwykle ważne - chociaż w Fortnite ginie się często, to twórcy zadbali, aby nawet przegrana była przyjemnym elementem zabawy. To nie wzbudza frustracji, bo pozwala obserwować z wypiekami na twarzy to, co dalej dzieje się na mapie i jak radzą sobie inni zawodnicy. Z gracza zmieniasz się w widza, ale sama rozgrywka wciąż pozostaje dla Ciebie widowiskiem.
Stąd pierwszy fundament fenomenu Fortnite: został zaprojektowany jako impreza i widowisko.
Albo nawet supernowoczesny lunapark, w którym wszyscy mają się doskonale bawić i który stale się zmienia i dobudowuje nowe atrakcje, w formie częstych aktualizacji, nowych sezonów, a nawet koncertów realizowanych w świecie gry, o co troszczy się twórca, czyli Epic Games.
O tej imprezie się mówi
Dalej, kontynuując metaforę. Wiesz już, że w jednym klubie regularnie odbywają się najlepsze imprezy na mieście. Teraz, wszyscy, którzy na nie chodzą, cały czas o nich mówią w social media, streamują fragmenty na żywo, robią zdjęcia, co tylko bardziej pobudza Twój apetyt, aby samemu się na którejś z nich pojawić.
I tak faktycznie jest. Społeczność i kultura, która narosła wokół tej gry to drugi fundament fenomenu Fortnite.
Wszędzie w sieci można natknąć się na memy, obrazki, krótkie nagrania. Setki tysięcy ludzi streamują na żywo swoje rozgrywki w Fortnite, czyli zachęcają innych do oglądania jak grają. A tak się składa, że są wśród nich są influencerzy tacy jak Tyle “Ninja” Blevins - najbardziej znany streamer świata - który nie wychodzą z domu może zarobić 500 tys. dolarów miesięcznie na samych streamach. Ale nie tylko on, bo Fortnite zaraża takie gwiazdy jak muzycy Drake, Chance the Rapper, czy Deadmau5, czy koszykarz Josh Hart.
Pewnie, można by teraz powiedzieć - to naturalna kolej rzeczy, jeżeli coś staje się fenomenem kulturowym. Ale również tutaj jest intencja samego Epic Games.
Po pierwsze, Epic troszczy się o obopólnie korzystna relację z największymi influencerami, przede wszystkim promując ich produkty i ich marki osobiste.
Po drugie, wspiera całą fanowską otoczkę memów, symboli, tańców, samemu dostarczając paliwa w postaci nowych skórek postaci, gestów i ruchów, które można zdobyć czy nabyć w grze czy wspomnianych już wydarzeń specjalnych.
Po trzecie - stale zbiera uwagi od graczy, co zmienić i usprawnić w grze. Słucha ich głosu i stara się im dogodzić kolejnymi aktualizacjami.
I ponad wszystko - e-sport. Epic jak nikt inny inwestuje w esport i sypie monetami z worka z pieniędzmi jak dobry wujek z Ameryki. Dba o to, aby utrzymać pozycję społecznościową Fortnite budując cały ekosystem wokół gry.
Dlatego drugi fundament to społeczność i kultura, którą ona tworzy – to podtrzymuje kultowy status Fortnite i to sprawia, że nie przestaje się o nim mówić.
Impreza jest za darmo
OK. Zatem wiesz o najlepszym klubie na mieście. Wszyscy o nim mówią i gdzie się nie ruszysz natrafiasz na urywki z imprez w social media. W końcu pękasz i mówisz – spróbuję, co mi tam? I co się okazuje? Że impreza jest zupełnie za darmo dla wszystkich i każdy może do niej w dowolnym momencie dołączyć.
I to jest kolejny fundament: przystępność i otwartość.
Gra jest zupełnie za darmo - dla wszystkich. Jest dostępna na wszystkich najważniejszych gamingowych urządzeniach - konsolach, PC, mobile, Mac. Ma proste reguły: przeżyj do końca rozgrywki, a jeśli widzisz, że coś się porusza - zastrzel to. Ew. coś zbuduj, jeśli masz ochotę. Każdy szybko pojmie i poczuje zasady.
Dalej: Fortnite może być rozgrywany w krótkich partiach (15-20 min w pełni wystarczy na mecz).
I wreszcie: te wizualia. No spójrz na nie. Rodzice przymykają oko na przemoc w tej grze, kiedy widzą, że grają w nią ich dzieci, bo jest kreskówkowa! Ta gra w rzeczywistości jest promowana jako “family-friendly” - dopasowana do niedzielnych posiadówek z rodziną tuż po rosołku przy wspólnym stole.
Możesz w tym momencie w kilka chwil odpalić Fortnite na laptopie, na tablecie, na konsoli nie wydając ani grosza. I wejść do tego świata na 20 min albo na 20 miesięcy.
Impreza nigdy się nie kończy
No dobra, jesteś w najlepszym klubie w mieście. I nie zamierzasz wychodzić, bo bawisz się zbyt dobrze, a sama impreza nigdy się nie kończy.
I to ostatni fundament Fortnite. Być może najbardziej genialny. System budowania zaangażowania przez inwestycję.
Widzisz, Fortnite jest za darmo, a mimo to zarabia olbrzymie pieniądze. Jak? O tym więcej mówię w swoim artykule poświęconym modelowi biznesowemu, który znajdziesz tutaj.
Opcjonalnie możesz za 10$ nabyć tzw. Battle Pass, czyli przepustkę, która pozwala gromadzić i dysponować wirtualną walutą, jaką są tzw. V-bucks. Te następnie możesz wydać na nowe kostiumy, na skórki, akcesoria, gesty, ruchy taneczne.
Co to w praktyce oznacza?
Po pierwsze, mam swobodę decyzji inwestując w swój look, ale nie uzyskuję w ten sposób żadnej przewagi nad innymi graczami. To bardzo ważne, bo wiele gier tego typu działa w modelu pay-to-win, czyli płacę za to, żeby wygrać, co dla innych wydaje się po prostu nie fair. Nie Fortnite.
Po drugie, im więcej osób w grze, im większa społeczność, tym silniej zależy mi na moim statusie w ich oczach. Tym bardziej chcę na tej imprezie wyrazić siebie, podkreślić swoją indywidualność, a zatem – więcej w siebie zainwestować.
Po trzecie, żeby móc inwestować, muszę generować V-bucks, czyli wirtualną walutę, a to robię grając więcej, co buduje moje zaangażowanie.
Ta impreza dosłownie nigdy się nie kończy, bo zaangażowaliśmy w nią zbyt wiele czasu i zainwestowaliśmy zbyt wiele w swój look, żeby tak po z niej wyjść.
A przecież Epic jeszcze cały czas dorzuca nowe przedmioty i drobiazgi do kupienia, podobnie jak urozmaicenia map w postaci wybuchów wulkanów, lodowych zamków czy koncertów gwiazd.
Podsumowując
Wracam do mojego Coelho-cytatu. Że sukces Fortnite został zmyślnie zaprojektowany.
Przypadkiem mógł być sukces gry PUBG, która stworzyła pewien trend, ale nie potrafiła go dobrze wykorzystać. Ale nie Fortnite, który od kilkunastu miesięcy pozostaje najpopularniejszą grą świata.
- Bo został pomyślany jako impreza i widowisko, które ciągle oferuje nowe atrakcje.
- Bo zbudowano wokół niego społeczność i specyficzną kulturę, którą wspiera się na różne sposoby.
- Bo zadbano o jego przystępność i otwartość dla wszystkich i wszędzie.
- Bo zaprojektowano genialne mechanizmy zaangażowania i inwestowania w status społeczny w grze, który ma znaczenie tak długo, jak jest to dobra impreza.
Fortnite był przez lata szlifowany i po prostu wykorzystał właściwy trend, ale ponad wszystko jest doskonale przemyślaną, zaprojektowaną i stale optymalizowaną grą. Czy może – doświadczeniem i zjawiskiem społecznościowym, które ma formę online, jak i offline.
Ciekawe, na ile ta formuła okaże się trwała teraz, kiedy Fortnite ma nowego konkurenta, czyli Apex Legends. I czy historia się powtórzy - tylko w drugą stronę.
---
Polecam Wam także drugą część, już bardziej o stronie biznesowej Fortnite. I wpadnijcie w wolnej chwili na mojego vloga Bez/Schematu.
Chętnie podyskutuję z Wami w komentarzach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu