VOD

Czekano na ten film ponad 30 lat - nie zawiódł. Recenzja Flasha

Konrad Kozłowski
Czekano na ten film ponad 30 lat -  nie zawiódł. Recenzja Flasha

Flash to jedna z najciekawszych postaci DC, ale nie było jej dane wybrzmieć na dużym ekranie. Jedno wydarzenie okazuje się być furtką do ratowania całego uniwersum DC, które potrzebowało resetu i uporządkowania. Czy „Flash” podołał tak trudnemu zadaniu? Czy to w ogóle dobry film?

Po przejęciu sterów James Gunn stał się nowym architektem uniwersum DC. O filmie z udziałem Flasha i wydarzeniem Flashpoint w centrum wydarzeń mówiło się od dawna, ale związany z nim chaos stał się deską ratunkową dla całego DCEU. Dzięki multiwersum i resetowaniu przeszłości/przyszłości twórcy zyskali mnóstwo swobody w kreowaniu nowego świata na popękanych fundamentach wcześniejszych produkcji. Nie wszystkie filmy z udziałem superbohaterów DC były nieudane, ale ogólny wydźwięk (szczególnie na tle działań Marvela) nie był zbyt korzystny oględnie mówiąc. Potrzebne było trzęsienie ziemi.

O czym  jest Flash?

Po stronie fabularnej jest nim Flashpoint, czyli manipulacja czasem przez Barry’ego Allena (Ezra Miller), który postanawia skorzystać ze swoich mocy, by zmienić bieg przeszłości i uratować swoją matkę. To przynosi katastrofalne skutki, a na swojej drodze Flash poznaje superbohaterów z innych wymiarów oraz… samego siebie z równoległego uniwersum. To oczywiście kuchenne drzwi dla innych wprowadzanych bohaterów, za którymi fani i widzowie tęsknili. To dlatego wielki powrót notuje Michael Keaton jako Batman, Ben Affleck jako Batman i Michael Shannon jako Generał Zod, ale nie tylko. Tak, w filmie jest znacznie, znacznie więcej, ale oczywiście zdradzę nic ponadto. Te postacie pewne znacie, ale się ich nie spodziewacie. Uwierzcie mi jednak: jest sporo niespodzianek i niektórych widzów czeka mocny szok.

Takie przywracanie wcześniejszych postaci znakomicie zadziałało w „Bez drogi do domu i nie inaczej jest w przypadku Batmanów. Dla każdego, kto dorastał albo serdecznie wspomina występ Keatona, jego angaż we „Flashu” będzie niesamowitą gratką, także ze względu na liczne nawiązania i easter-eggi. Cieszyć też może powrót Afflecka, który nie rozstał się z postacią we właściwy sposób, a dla wielu osób był jednym z ciekawszych Wayne’ów i Batmanów. Ich udział w tej historii jest spory i należy bardzo docenić starania aktorów oraz twórców w dostarczeniu takiej bomby emocjonalnej oraz nostalgii.

jak jednak sugeruje tytuł recenzji, bardziej cieszy i wzbudza większe emocje sam Batman i to on jest największą gwiazdą.

Dwóch Flashy, ale to nadal za mało?

Czy w tym wszystkim ginie trochę historia Flasha? I tak, i nie. Na pewno udział Keatona oraz wprowadzenie Supergirl odbierają mu trochę splendoru, ale autorzy scenariusza nie zapomnieli o tym, kto jest głównym bohaterem filmu. Od niego wszystko się zaczyna i decydujące momenty należą do niego. To, czy Ezra Miller jest dobry Barrym Allenem i Flashem trudno jednak poddać ocenie nawet po tej produkcji, ponieważ wciąż pozostaje pewien niedosyt po jego występie. Aktor mial wiele dodatkowych zadań i chyba jeszcze nie pokazał wszystkiego, co jest w stanie zrobić na planie w tej roli. 

Jego bohater cierpi jednak na tę samą chorobę, co Spider-Man Toma Hollanda, który dopiero w czwartej solowej części będzie prawdopodobnie działać solo i film w pełnej rozciągłości skupi się na jego najbliższym otoczeniu oraz wyzwaniach. Widownia uwielbia wielkie widowiska, powroty ulubieńców i zrealizowane z rozmachem sceny, ale w mojej ocenie obydwaj superbohaterowie (i Flash, i Spider-man) ewidentnie potrzebują bardziej kameralnej i bliższej pierwszym komiksom historii pokazanej na dużym ekranie.

Dynamika? Świetna. CGI? Co tu się stało?

Pod względem technicznym film na pewno może się podobać jeśli chodzi o tempo i dynamikę. Owszem, momentami twórcy idą na skróty nie tłumacząc wszystkiego, ale dość szybko się o tym zapomina i przymyka na to oko. “Flash” dość zgrabnie i umiejętnie opowiadana w pewnym stopniu znaną nam historię. Robi to w sposób ciekawy i wciągający, a podwójny występ Ezry Millera jest pewnym osiągnięciem, ponieważ niezbędne było zbudowanie odrębnej postaci, która nie jest kopią głównego bohatera. Nie są to jednak wyżyny scenariuszowe, bo film korzysta z wielu znanych i działających mechanizmów oraz dźwigni. Na niektórych to zadziała, na innych nieco mniej, ale ostateczny wydźwięk jest zaskakująco dobry.

Wycieczki poza jedno uniwersum oznaczają naturalnie całe mnóstwo efektów CGI, ale pojawia się też ono tam, gdzie się go nie nikt nie spodziewa. Liczne ujęcia z twarzami i sylwetkami (statystów) także są efektem pracy grafików i niestety tutaj film nie staje na wysokości zadania. Znani aktorzy są rozpoznawalni, ale patrząc na poziom efektów przypomniał się “Matrix: Rewolucje” sprzed 20 lat, gdy patrzyłem na ruchy bohaterów w tle czy (twarze) kluczowych bohaterów na pierwszym planie. To zaskakujące, że nie udało się tego podciągnąć do tego 

Flash to festiwal fan-serwisu i nieco więcej

“Flash” to festiwal easter-eggów, nawiązań i mrugnięć oka do fanów, którzy będą cieszyli się z pojedynczych wypowiedzi, lokalizacji czy rekwizytów. Tak właśnie reagowałem na powrót Michaela Keatona i każda z nim scena była niemałą gratką. Dostarczyło to ogrom frajdy i radości z seansu, dlatego cieszę się, że to się udało. Jednocześnie jednak nie da się nie zauważyć, że choć mamy do czynienia z czasoprzestrzennym problemem Flasha i musi on zmierzyć się z niesłychanie nietypowym przeciwnikiem w tej batalii, to jednak o sile filmu w tych najbardziej emocjonalnych momentach stanowią liczne cameo.

Potwierdza to też scena chwilę przed zakończeniem i ta po napisach, które idą w ślady typowego MCU. To źle i dobrze zarazem, zależy jak na to patrzycie. Seans “Flasha” to dwie i pół godziny czystej rozrywki, gdy będziecie się często śmiać, uśmiechać lub po prostu czerpać radość z obecności swoich ulubieńców. Humoru jest tu naprawdę sporo i jako kino rozrywkowe "Flash" sprawdza się znakomicie czasami wplatając żarty tam, gdzie ich się nawet nie spodziewaliście.

Jak na początek nowego DC jest nieźle i mam apetyt na więcej, bo doczekałem się powrotu swojego ulubieńca, a Flash doczekał się przedstawienia szerszej publiczności. Ale przy następnych próbach twórcy muszą być nieco bardziej kreatywni, bo wspominane schematy szybko przestaną działać. 

"Flash" debiutuje w kinach 16 czerwca.Wtedy sieci Helios i Multikino organizują też maratony, podczas których pokażą "Batmana" i "Powrót Batmana" z Micheaelem Keatonem pozwalając poznać na ekranie kina tę wersję Człowieka Nietoperze młodszej publiczności.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu