Podejrzewam, że coraz mniej osób na hasło "Alibaba" myśli o baśni ze zbioru Tysiąca i jednej nocy - słowo to kojarzone jest coraz częściej z firmą, kt...
Firma jest warta grube miliardy, a jej szef twierdzi, że to jeszcze dziecko
Podejrzewam, że coraz mniej osób na hasło "Alibaba" myśli o baśni ze zbioru Tysiąca i jednej nocy - słowo to kojarzone jest coraz częściej z firmą, która w ubiegłym roku stała się jedną z giełdowych gwiazd. Imponujące IPO, wielkie pieniądze i... ambitne plany. Jack Ma, założyciel i szef chińskiego giganta najwyraźniej nie zamierza spocząć na laurach: chce, by jego korporacja stała się graczem o globalnym zasięgu.
Nie od dzisiaj wiadomo, że chcieć wcale nie znaczy móc, a wizje dynamicznego rozwoju i wielkich zmian snuje liczna grupa przedsiębiorców. Ma trudno jednak uznać za człowieka bujającego w obłokach - stworzona przez niego Alibaba już urosła do gigantycznych rozmiarów. Potęga korporacji nadal opiera się o rynek chiński, co ma swoje plusy, ale trudno uznać ten twór za globalnego gracza. Szef wierzy jednak, że nastąpi rozwój, a Alibaba poważnie urośnie. Dla wzmocnienia efektu swojego przekazu (wystąpił podczas forum ekonomicznego w Davos) stwierdził, iż dzisiaj jego przedsiębiorstwo to jeszcze dziecko. W takim ujęciu większość osób zada sobie pewnie pytanie: jak to będzie wyglądało za 10-15 lat, gdy biznes dojrzeje?
Sukces firmy Jacka Ma jest bezsprzeczny: duże przychody, zyski, przywiązanie do siebie wielu firm, opanowanie rynku e-commerce w najludniejszym państwie świata, pozyskanie pieniędzy na rozwój. Dobry fundament do wzrostu. Problemem jest jednak chińskie pochodzenie i pojawia się pytanie, czy Ma oraz jego zespół będą w stanie wytłumaczyć ludziom na Zachodzie, że są świetnym materiałem na partnera biznesowego? Czy uda się przekonać europejskie oraz amerykańskie firmy, że dobrym pomostem dla klientów i przedsiębiorców z różnych regionów świata jest właśnie ta platforma? Ktoś stwierdzi, że wystarczą atrakcyjne ceny, duże możliwości oraz rozmiar firmy, ale nie brakuje głosów, iż nie są to gwaranty sukcesu.
Sprawa jest o tyle istotna, że chińskich firm, które chcą odgrywać zdecydowanie większą rolę na rynku globalnym (lub w ogóle na niego trafić) naliczymy więcej. I skupiam się teraz wyłącznie na tych z sektora IT. Alibaba będzie w tym przypadku oswajać ludzi Zachodu z markami z Państwa Środka, przekonywać, że nie ma się czego obawiać i trzeba na to po prostu spojrzeć od strony biznesowej. Jeśli uda się platformie e-commerce, to innym powinno być łatwiej, chińska fala zacznie docierać coraz dalej i nastąpią spore zmiany.
Warto w tym miejscu odnotować, że ewentualne niepowodzenie lub powolny rozwój chińskich przedsiębiorstw na Zachodzie nie będzie dla nich ciosem. Są przecież Azja, Ameryce Łacińska i Afryka - kontynenty, na których żyją miliardy ludzi. Jeśli dotrze się do nich ze swoim towarem czy usługą, to gorsze wyniki na Zachodzie nie będą aż tak bolały. Co więcej, to Europa i Ameryka zostaną zepchnięte na margines. Taka wizja może być czynnikiem zachęcającym tutejsze przedsiębiorstwa do współpracy z Chińczykami.
W Davos pojawił się oczywiście wątek współpracy Alibaby z chińskimi władzami. Temat nie jest nowy, od dawna padają pytania o korzenie biznesu Jacka Ma i jego kontakty z "państwem". Sam CEO przekonuje, że obie strony oczywiście mają ze sobą kontakt i nie da się tego uniknąć, ale to nie oznacza, iż są mocno powiązane: biznes i polityka nie idą tu za rękę. Ile w tym prawdy? Opinie są różne, lecz nie ulega wątpliwości, że ten motyw jest jednym z ewentualnych problemów, które będą wytykane Alibabie na Zachodzie i mogą szkodzić dynamicznemu rozwojowi. Przekonamy się, czy faktycznie będzie to miało większe znaczenie w obliczu możliwej realizacji interesów na bardzo dużą skalę.
Na koniec krótka informacja dla niewtajemniczonych: czym jest Alibaba? To firma z branży e-commerce, działa w Chinach, niedawno debiutowała na amerykańskiej giełdzie:
W Chinach koncern oferuje szereg usług i serwisów, wśród których najważniejsze to Taobao, Tmall oraz Alibaba.com. Co istotne, Alibaba nie sprzedaje żadnych produktów, a jedynie pośredniczy w tym procesie, dostarczając odpowiednie instrumenty i narzędzia. W rezultacie w jej rękach znajduje się aż 80 proc. chińskiego rynku e-commerce, a to ogromny potencjał, bo tamtejszy rynek ciągle się rozwija i rośnie. [źródło]
Reklama
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu