Przeglądarki internetowe

Finalne wydanie nietuzinkowej przeglądarki Vivaldi coraz bliżej

Konrad Kozłowski
Finalne wydanie nietuzinkowej przeglądarki Vivaldi coraz bliżej
50

Jeżeli wydaje Wam się, że o przeglądarce Vivaldi nie słyszycie pierwszy raz, to nie zawodzi Was pamięć. O tym nowym graczu wspominałem na początku jego przygody, a w późniejszym czasie kolejno dodane nowości opisywał Tomasz. Można powiedzieć, że Vivaldi jest w przededniu oficjalnej premiery, bo udostępniana właśnie wersja beta jest kandydatem do wesji finalnej.

Od czasów wersji Technical Preview 4 przeglądarki Vivaldi nieco się zmieniło. Miliony użytkowników zdążyły skosztować "nowości", dlatego nadszedł czas na kolejny krok. Po wielu miesiącach pracy publiczna beta staje się faktem. My testowaliśmy ją od kilku dni i jesteśmy pod sporym wrażeniem.

Tak wiele można napisać o Vivaldi. Jest to "aż" i "tylko" kolejna przeglądarka. Mogłoby się wydawać, że "przebicie" się pomiędzy takimi markami jak Chrome, Firefox czy Opera jest niemożliwe, lecz autorzy Vivaldi ośmielają się twierdzić inaczej. Ich zapał i determinacja są godne pochwały i naszej uwagi. Tym bardziej, że ich zapowiedzi i obietnice wcale nie są słowami rzucanymi na wiatr.

Na taką opinię składa się na to wiele czynników. Po pierwsze aspekty wizualne - Vivaldi jest, w mojej ocenie, po prostu ładną przeglądarką. Obłe kształty w Firefoksie mnie siebie nie przekonują, a mobilne wydania Opery nadal nie odpowiadają moim potrzebom. Vivaldi jak na razie dostępna jest tylko na desktopy, ale podejrzewam że w przypadku sukcesu, mierzonego w różny sposób, pojawienie się dedykowanej smartfonom czy tabletom odsłony także się doczekamy. Vivaldi zachwyca mnie lekkością, przejrzystością i świeżością. Taki efekt jak zmiana kolorystyki przeglądarki w zależości od witryny, którą odwiedzamy nie jest rozwiązaniem zbyt skomplikowanym, ani innowacyjnym, ale pozwala jeszcze bardziej skupić się na tym, co robimy - przynajmniej takie odnoszę wrażenie, co sobie chwalę. Dostosowanie interfejsu przeglądarki do własnych potrzeb nie jest problemem i zmiana układu elementów to kwestia kilku kliknięć.

Podobają się także, nie dodawane na siłę, "rozszerzenia". Mam tu na myśli wbudowane w przeglądarkę funkcje jak notes czy coś na wzór funkcji spotlight, którą aktywujemy przyciskiem F2. Jest to spory ukłon w stronę użytkowników przepadających za skrótami klawiaturowymi i nie lubiącymi sięgać po mysz czy gładzik. W mgnieniu oka odnajdziemy potrzebną z otwartych kart lub odwiedzaną niedawno stronę. Przejście do wyszukiwarki także jest z tego miejsca naprawdę łatwe. Ikonka kosza w prawym górnym rogu to miejsce, gdzie znajdziemy pozamykane w ostatnim czasie karty - w innych przeglądarkach niezbędna jest znajomość skrótu klawiaturowego przywracającego ostatnio zamknięte karty, tutaj funkcja ta jest w zasięgu kursora dla każdego.

Lewy panel to nie tylko szybki dostęp zakładek, pobieranych i pobranych plików czy zintegrowanego (lecz nadal niestety niedostępnego) klienta poczty e-mail, ale również miejsce gdzie można "przypiąć" dowolną stronę. Dzięki "panelom www" można w ten sposób zostawić zawsze widoczny komunikator lub listę zadań.

- Naszą misją jest stworzenie przeglądarki, którą pokochają najbardziej wymagający internauci. Miliony użytkowników pobrało nasze wersje testowe i wielu z nich przekazało nam cenne informacje zwrotne, które były nam potrzebne do stworzenia wersji beta. Nie byłoby to możliwe bez ich pomocy i zaangażowania. Można więc powiedzieć, że wersja beta jest naszym podziękowaniem dla nich. Jesteśmy o krok bliżej do stworzenia najlepszej przeglądarki dla ludzi takich jak my — którzy chcą i oczekują, że ich przeglądarka pomoże im zrobić więcej w sieci.

Jon von Tetzchner, Prezes Vivaldi.

To wszystko tworzy produkt skierowany do zaawansowanych i wymagających, ale i jednocześnie "zwykłych" użytkowników przed którymi otworem stoją dodatkowe funkcje. Jeśli okażą się zbędne, to można z nich wygodnie zrezygnować. Nie zauważyłem, by Vivaldi posiadała problemy ze stabilnością czy wydajnością, choć muszę nadmienić, że niedostępna jest (jeszcze?) w wersji 64-bitowej. "Większość" rozszerzeń z Chrome'a ma być obsługiwana i faktycznie te najprostsze działają bez przeszkód. Cieszy też działająca synchronizacja zakładek, haseł i historii. Do Vivaldi powracam po raz kolejny i choć nie mogę sobie pozwolić na permanentą "przesiadkę" z Chrome, to z jeszcze większą uwagą będę śledził jej losy. I wam także radzę.

Betę Vivaldi pobierzecie na Windows, OS X i Linux z oficjalnej strony przeglądarki.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu