Przeglądarki internetowe

AdBlock został sprzedany... tylko nikt nie chce się przyznać do jego kupna

Jakub Szczęsny
AdBlock został sprzedany... tylko nikt nie chce się przyznać do jego kupna
Reklama

Sytuacja - kuriozum. Już sam fakt przejęcia AdBlocka jest bardzo interesujący, a pikanterii całej sytuacji dodaje to, iż nie został podany kupiec tego...

Sytuacja - kuriozum. Już sam fakt przejęcia AdBlocka jest bardzo interesujący, a pikanterii całej sytuacji dodaje to, iż nie został podany kupiec tego rozszerzenia dla Google Chrome oraz Safari. Warto odnotować ten fakt zwłaszcza dlatego, że nic nie wiemy o firmie, która dokonała tego przejęcia - pytanie, czy ma ona "dobre" zamiary i czy nie zagrozi to użytkownikom popularnego dodatku do przeglądarek.

Reklama

Jak podaje The Next Web, od 1 października niektórych użytkowników zaskakuje powiadomienie wyświetlające się po otworzeniu nowej karty. Tam widniała informacja o tym, że AdBlock od teraz dopuszcza nieinwazyjne reklamy, za które zapłacą reklamodawcy - to droga do automatycznego trafienia na "białą listę" reklam, które użytkownikom AdBlocka i tak się pojawią. To wszystko oznacza, że AdBlock poszedł w monetyzację biznesu - wcześniej opierano się głównie na datkach społeczności - obecnie wszystko idzie ku temu, by niegdyś - rozszerzenie stało się maszyną do zarabiania (najlepiej dużych) pieniędzy.


Biorąc pod uwagę możliwość wykorzystania 40 milionów użytkowników AdBlocka jako targetu działań reklamowych w programie "akceptowalnych reklam", zapewne jakaś firma szybko wywęszyła całkiem niezły interes i zwyczajnie podkupiła przedsięwzięcie. Zapewne aby uniknąć rozgłosu oraz niepochlebnych opinii (które rozlały się po tym, jak w ogóle mówiono o monetyzowaniu AdBlocka przez EyeO), uznano, że informacja o tym zostanie przekazana nieco później - w możliwie "cichy" sposób i pewnie na prośbę kupca - bez podawania jego "personaliów".

TNW kontaktował się z AdBlockiem i pytał o firmę, która wykupiła prawa do AdBlocka, jednak powołując się na prośbę kupującego odmówiono odpowiedzi.

Dzieje się. Narzędzie, które niegdyś miało służyć oczyszczeniu internetu ze śmieciowych reklam może stać się kartą przetargową w rękach reklamodawców. Tam, gdzie istnieje piękna idea - zwykle nie ma pieniędzy. A gdzie zaczynają się pieniądze, przestaję liczyć się światłe, popularne, lecz niedochodowe idee. Z jednej strony można powiedzieć: "szkoda". Z drugiej jednak, tego można było się zwyczajnie spodziewać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama