Felietony

Feedly dostało wiatru w żagle, a jego twórcy ogromnej motywacji do zmian

Tomasz Popielarczyk
Feedly dostało wiatru w żagle, a jego twórcy ogromnej motywacji do zmian
Reklama

Chyba już nie ma wątpliwości, kto spije całą piankę z piwa, które uważył sobie Google. Feedly prężnie się rozwija, a ostatnie aktualizacje i nowości t...

Chyba już nie ma wątpliwości, kto spije całą piankę z piwa, które uważył sobie Google. Feedly prężnie się rozwija, a ostatnie aktualizacje i nowości tylko potwierdzają motywację twórców serwisu do stania się drugim Google Readerem. Jakie nowości wprowadzono i dlaczego warto dać Feedly jeszcze jedną szansę?

Reklama

Twórcy Feedly nie próżnują. Od czasu ogłoszenia zamknięcia GReadera wprowadzili już dwie dość duże aktualizacje swojego produktu, a to najprawdopodobniej nie koniec. Powód jest bardzo prosty - setki tysięcy użytkowników, którzy szukają czytnika dającego im niemalże to samo, co Google Reader. Feedly, moim zdaniem, jeszcze przed miesiącem nie potrafiło tego zapewnić w 100 proc. Dziś już śmiało może stawać w szranki z rywalami o fotel najlepszego potomka sławetnego czytnika Google.


Wczoraj na blogu serwisu pojawiła się informacja o wprowadzeniu nowej wersji dostępnej dla wszystkich popularnych przeglądarek. Od teraz Feedly ma działać płynniej i szybciej, a od strony wizualnej mocno nawziązywać do GReadera. W tym celu uproszczono kolumnę po lewej stronie, co ułatwi przełączanie się między poszczególnymi folderami oraz kanałami, a także umożliwiono alfabetyczne sortowanie elementów. Funkcjonalną nowością jest też o wiele bardziej wyrazisty kontrast pomiędzy postami przeczytanymi, a nieprzeczytanymi. Dużo zrobiono też w kwestii optymalizacji zużycia pamięci oraz wydajności poszczególnych funkcji, jak chociażby zapisywanie tekstów na później.


Tymczasem przed kilkoma dniami wprowadzono nowy-stary tryb widoku, czyli dobrze znaną z Readera listę nagłówków, które możemy rozwijać, uzyskując dostęp do pełnych treści z kanału. Widać, że twórcy w dużym stopniu bazują na dokonaniach Google, co prawdopodobnie jest spowodowane wymogami użytkowników. Wystarczy spojrzeć na to, jaką popularnością cieszy się pozornie najmniejszy z graczy - The Old Reader. Jest to zasługa tego, że jego autorzy nie wprowadzają żadnych innowacji względem tego, co już było. Mainstream tego nie lubi, a więc, żeby podbić jego serce trzeba opierać się na klasycznych i lubianych rozwiązaniach, by dopiero za kilka miesięcy - myśleć o nowościach.

A tych w Feedly z całą pewnością nie zabraknie, bo twórcy wydają się mieć pełną głowę pomysłów. Osobiście nie mogę się doczekać możliwości integracji czytnika z digestami typu Pocket czy Readability oraz spolszczonego interfejsu (nie, żebym po angielsku nie potrafił, ale czuje się bardziej komfortowo, gdy korzystam z usług w rodzimym języku). Jednocześnie nie mogę ukryć, że w tej sytuacji prawdopodobnie na dłużej zwiążę się z Feedly, mimo, że nie dawałem serwisowi większych szans jeszcze kilka tygodni temu. Podejrzewam, że takich jak ja jest więcej. Jeśli mam rację będzie to dowodem, że twórcy usługi obrali słuszny kierunek i dostali tytułowego wiatru w żagle.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama