Motoryzacyjnych doniesień z Las Vegas ciąg dalszy, tym razem słów kilka o pojeździe FF91. Stworzyła go firma Faraday Future - ta sama, która na ubiegłorocznych targach pokazała coś w rodzaju Batmobila. Teraz zaprezentowano samochód dla kilku osób, ale chętni muszą się wykazać dużą cierpliwością, wiarą i prawdopdobnie sporym portfelem - za to auto przyjdzie pewnie zapłacić kilkaset tysięcy złotych. O ile trafi na rynek...
Od zera do setki w 2,4 sekundy? Takie rzeczy potrafi FF91 - auto stworzone przez Faraday Future
Faraday Future to prawdziwa zagadka. Pierwszy raz pisałem o tej firmie dobrych kilka kwartałów temu i zastanawiałem się wówczas czy to firma-krzak i kto za nią stoi. W końcu otrzymaliśmy odpowiedź, okazało się, że biznes wspierany jest przez chińskiego giganta LeEco. Zatrudnili specjalistów z dużych firm, z różnych sektorów (Google, Tesla, inni znani producenci aut), a potem... ruszyli z budową fabryki w stanie Nevada. To wyglądało bardzo poważnie. Nadszedł jednak czas problemów, a największym z nich nie były mieszane uczucia po zeszłorocznych targach CES, gdzie zaprezentowano pojazd koncepcyjny: firmę zaczęli opuszczać ważni i doświadczeni pracownicy, pojawiły się kłopoty z finansowaniem, konieczne było wstrzymanie prac nad zakładem produkcyjnym.
Takie tło trudno uznać za dobre, gdy chce się zrobić wrażenie podczas ważnej imprezy technologicznej. Podejrzewam, że zainteresowanie pokazem wśród dziennikarzy było spore, bo każdy chciał się przekonać na własne oczy, czy Faraday Future ma jeszcze szansę: firma pogrzebie się tym pokazem, czy pokaże, że jest w grze? Premiera nie przyniosła ostatecznego rozstrzygnięcia.
Z jednej strony można napisać, że pokazano ciekawy samochód. Co prawda, do jego sylwetki podchodzę z mieszanymi uczuciami, stwierdzam, że wygląda dość dziwnie, ale wrażenie mogą robić osiągi. Producent wspomina, że od zera do setki (60 mil, czyli prawie setka) samochód rozpędza się w 2,39 sekundy, że zapewnia to m.in. 1050 koni mechanicznych, że akumulator o pojemności 130 kWh będzie się ładował szybko i pozwoli przejechać nawet 700 km na jednym ładowaniu. Jest moc. Tyle, że na papierze, a ten przyjmie wszystko. Co prawda jest film z pokazowych wyścigów z ikonami motoryzacji, swego rodzaju pokaz siły, ale to na razie za mało. Na domiar złego, zaliczono wpadkę podczas prezentacji - nie zadziałał tryb automatycznego parkowania, a w scenie brał udział Jia Yueting, czyli chiński miliarder, szef LeEco. Pewnie nie był zachwycony.
Firma może mówić o tym, że samochód będzie się uczył użytkowników (podobnie jak Chrysler Portal), że będzie centrum rozrywki, zostanie naszpikowany elektroniką: kamerami, ekranami, sensorami, radarami, że stanie się pojazdem idealnym. Ale ciągle nie jest pewne, czy startupowi uda się dotrzymać słowa, bo nie ruszono z produkcją. Przypominam: jest problem ze zbudowaniem fabryki, a zespół się wykruszył. Dlatego nie wydałbym pieniędzy w ramach przedsprzedaży i nie zapłacił pięciu tysięcy dolarów, by zapisać się w kolejce i liczyć na to, iż kiedyś auto do mnie trafi. Pomijam przy tym fakt, że nadal nie jest znana jego cena. Prawdopodobnie wyniesie około 100 tysięcy dolarów, ale to tylko przypuszczenia.
Faraday Future walczy, stara się, skupia na sobie uwagę, lecz to może nie wystarczyć. Firmy nie można na razie porównywać z Teslą, dla której ma być głównym rywalem, bo ten gracz znajduje się na innym etapie rozwoju. Może nie dostarcza na rynek tylu aut, co duże koncerny, ale ciągle się rozwija i zwiększa sprzedaż. Aby mówić o współzawodnictwie, musimy poczekać na etap, gdy obaj producenci będą walczyć o klienta realnym towarem. A to perspektywa kilku lat. Prawdziwy wyścig wydaje się jeszcze bardziej odległą przyszłością. Na razie tyle pozostaje z buńczucznych zapowiedzi. Ciekawe, jak to będzie z FF91...?
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu