Felietony

POLSA tłumaczy się po incydencie z rakietą Falcon 9. Ta sytuacja to urzędniczy absurd

Jakub Szczęsny
POLSA tłumaczy się po incydencie z rakietą Falcon 9. Ta sytuacja to urzędniczy absurd
Reklama

Środowa noc, kosmosu czas, to kosmosu czas! Grubo modyfikując tekst obrazoburczej piosenki zespołu o pasującej do tematu nazwie: Orbita D**y, tak właśnie wyglądały ostatnie godziny ciemności tuż przed porankiem w samym środku tygodnia. Niektórzy myśleli wtedy, że to meteory, ale nic bardziej mylnego. Doszło do wejścia w atmosferę szczątków drugiego stopnia rakiety Falcon 9. Polacy mieli do czynienia z niecodziennym widowiskiem, które mogło skończyć się tragicznie, bo pewne fragmenty obiektu zdołały dotrzeć na Ziemię. Co gorsza, zdarzenie ujawniło istotny problem związany z zarządzaniem procedurami bezpieczeństwa. Te bowiem — według tłumaczeń POLSA — nie zadziałały z prozaicznego powodu.

Falcon 9 to rakieta wielokrotnego użytku firmy Spacex. Ta konkretna, której szczątki przeleciały nad Polską, została wystrzelona 1 lutego 2025 roku z Kalifornii, a jej głównym zadaniem było wyniesienie na orbitę 22 satelitów Starlink V2 Mini. Po wykonaniu misji drugi stopień rakiety, który standardowo ulega kontrolowanej deorbitacji nad oceanem, tym razem zaczął powoli tracić wysokość... bez kontroli. Ostatecznie, około godziny 4:46–4:48 nad ranem 19 lutego, szczątki rakiety zaczęły spalać się w atmosferze nad zachodnią Polską, podążając trasą od Berlina, przez Poznań, Łódź, aż po Lublin i Ukrainę.

Reklama

Zjawisko było widoczne gołym okiem, a liczni świadkowie przesyłali zdjęcia i nagrania do mediów. Polska Agencja Kosmiczna (dalej będziemy używać skrótu POLSA) potwierdziła, że zjawisko było efektem deorbitacji Falcona 9, podkreślając, że takie przypadki są rzadkie i zwykle nie stanowią zagrożenia dla ludzi. Wiadomo jednak, że istotny wzrost aktywności na orbicie sprawia, że mogą występować coraz częściej.

Procedury zawiodły. Powód? Iście absurdalny

Zgodnie z oficjalnymi informacjami, POLSA już dzień wcześniej ostrzegła odpowiednie ministerstwa i służby o możliwości wejścia szczątków Falcona 9 w atmosferę. Raporty miały trafić m.in. do Ministerstwa Obrony Narodowej, resortu rozwoju i technologii oraz MSZ. MON jednak twierdzi, że raport nigdy do nich nie dotarł.

POLSA przyznała, że problem z komunikacją został później zidentyfikowany jako kwestia techniczna – niektóre raporty nie dotarły do adresatów z powodu problemów ze skrzynką mailową. A dokładniej, ostrzeżenia wysyłano na... nieaktualne adresy, z których nie korzysta się od blisko pół roku. Natomiast w oświadczeniu POLSA o nieaktualnych adresach mowy nie ma: jest informacja tylko o "problemach ze skrzynką mailową":

Już 13 lutego br. w cotygodniowym raporcie, który dotarł do wszystkich zainteresowanych informowaliśmy o przewidywanym wejściu w atmosferę elementów rakiety Falcon 9. Następnie komunikaty o tym konkretnym obiekcie zostały wysłane 18.02 o 14:10 i 19.02 o 12:51. Komunikaty te nie dotarły niestety do wszystkich adresatów ze względu na problemy ze skrzynką mailową- czytamy w oryginalnym oświadczeniu POLSA dostępnym tutaj.

Czy ktoś zająknął się w oświadczeniu o nieaktualnych adresach? Nie. Zazwyczaj, gdy kieruje się wiadomość e-mail na błędny adres, serwer obsługujący pocztę "odbija"do nadawcy komunikat, że wiadomości nie doręczono z powodu nieprawidłowego adresu. Tutaj wiemy jednak, że te konkretne adresy istniały, ale już z nich nie korzystano: wiadomości mogły więc dotrzeć na nieużywane adresy poprawnie, jednak... nikt ich nie odczytał. Serwer zatem milczał ze względu na techniczny brak błędu w adresie. W sytuacji szczególnego zagrożenia warto też upewnić się, że wiadomość na pewno dotarła. Czy dużym problemem jest zatelefonować, napisać SMS-a, wykorzystać jakikolwiek inny kanał komunikacji?

Pytanie, czy POLSA o zmianie adresów wiedziała, czy testowano procedury dotyczące komunikacji między POLSA a organami państwa i czy możliwe było zastosowanie przekierowań z nieużywanego już adresu e-mail na nowy, aby wyeliminować ryzyko niedoinformowania resortu w kluczowej sprawie. Sprawa nie jest taka zero-jedynkowa, nie można powiedzieć o tym, że zawinił jeden człowiek: bo już mówi się o tym, że szef POLSA może stracić stanowisko. Osobiście uważam, że ta sprawa doskonale obrazuje wrodzoną wręcz bylejakość machiny urzędniczej — i to na wielu poziomach.

Niebezpieczne szczątki

Zjawiska tego rodzaju zwykle kończą się całkowitym spaleniem obiektów w atmosferze — ze względu na to, że niektóre elementy rakiety (tu mieliśmy do czynienia ze zbiornikami COPV) były pokryte warstwą ochronną z włókna węglowego, które uodporniło je na ogromną temperaturę powstającą w trakcie wejścia obiektów w atmosferę ziemską. Według POLSA, w Europie na przestrzeni ostatnich 60 lat tylko 15 razy doszło do upadku fragmentów rakiet lub satelitów na ziemię. W Polsce to dopiero drugi przypadek upadku tego typu części.

Reklama

POLSA natychmiast skierowała ekspertów w miejsca upadku możliwych fragmentów Falcona 9 i zabezpieczyła teren we współpracy z policją. Agencja jest w kontakcie ze SpaceX, aby oficjalnie potwierdzić pochodzenie obiektów.

Nie wykazaliśmy się

Wzrost liczby śmieci na orbicie sprawia, że podobne przypadki mogą zdarzać się coraz częściej. Z tego względu POLSA, na polecenie Ministerstwa Rozwoju i Technologii, pracuje nad ulepszeniem systemu dystrybucji raportów oraz opracowaniem nowych procedur dotyczących sytuacji, w których szczątki rakiet mogą wejść w atmosferę nad terytorium Polski.

Reklama

Jednym z elementów ochrony ludzi i mienia ma być ustawa o działalności kosmicznej, nad którą pracuje MRiT. Wprowadzenie precyzyjnych regulacji ma pomóc w szybszym reagowaniu na podobne zdarzenia w przyszłości oraz określić zakres odpowiedzialności instytucji wyznaczonych do monitorowania przestrzeni kosmicznej. Jest to tym bardziej istotne, że w kolejnych dekadach przewidywany jest wzrost liczby satelitów oraz misji kosmicznych, co najpewniej doprowadzi do większej liczby podobnych incydentów.

Falcon 9 zrobił nam psikusa

Zdarzenie z Falconem 9 nad Polską to ostrzeżenie. Rosnąca liczba satelitów i rakiet wymaga coraz lepszego systemu zarządzania ruchem kosmicznym. POLSA to członek organizacji European Space Surveillance and Tracking, a zatem dysponuje jedną z największych baz danych o obiektach kosmicznych w Europie. Dzięki współpracy z obserwatoriami z pięciu kontynentów mamy wszelkie informacje dotyczące ruchu na orbicie i przewidywanych deorbitacji.

Czytaj również: Dziwny obiekt pod Poznaniem. Właścicielem Elon Musk? [AKTUALIZACJA]

Na razie jednak zawiodła rzecz najprostsza. Komunikacja. W tej sytuacji najpewniej już ruszyła procedura poszukiwania kozła ofiarnego, który odpowie za wszystkich, którzy w tej sytuacji zawinili. Najpewniej będzie to szef POLSA, ale jak wskazałem, sprawa nie jest tak oczywista. To smutne, że mamy wszelkie narzędzia, posiadamy dostęp do baz, dysponujemy jednymi z najlepszych na świecie naukowców. A tymczasem, wykładamy się na tak prostych rzeczach. Czas porzucić mentalną bylejakość i podejście w stylu: "jakoś to będzie". Obecna praktyka i perspektywy na przyszłość wskazują jasno, że taka postawa już nie zadziała.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama