Międzynarodowa Unia Astronomiczna w 2006 roku zdegradowała Plutona z rangi planety do statusu "planety karłowatej". Dla wielu był to cios w dotychczasowy status quo Układu Słonecznego, wielu wtedy nawet znienawidziło Mike'a Browna, astronoma z California Institute of Technology, który w największym stopniu odpowiadał za tę zmianę (i nawet napisał na ten temat książkę: "Jak zabiłem Plutona?". Degradacja Plutona odbyła się dzięki badaniom nad "obiektami transneptunowymi", których jest cała masa na zewnętrznych krańach Układu. Przy okazji, otworzyły one możliwość odnalezienia tzw. Dziewiątej Planety, której jeszcze nie udało nam się dostrzec.
Jesteśmy już blisko. Mogliśmy przeoczyć jedną planetę w Układzie Słonecznym!
Przez dekady uważano, że Układ Słoneczny kończy się na orbicie Neptuna i Plutona. Na początku XXI wieku odnaleziono jednak nowe obiekty: m.in. Eris, Sedna i 2012 VP113. Na odległych krańcach Układu znajduje się cały rejon niewidocznych dla nas wcześniej obiektów transneptunowych. Są one "reliktami" wczesnego Układu Słonecznego i właśnie to czyni je niezwykle interesującymi dla naukowców badających historię formowania się planet.
Analiza orbit owych obiektów przyniosła nieoczekiwane wnioski. Wszystkie wykazują cechy, które mogą wynikać z istnienia całkiem sporej siły grawitacyjnej, która na nie działa. Obliczono (m.in. z pomocą "zabójcy Plutona"), że najbardziej logicznym wyjaśnieniem jest istnienie ogromnej planety, o masie od pięciu do dziesięciu razy większej niż Ziemia, krążącej na orbicie oddalonej o 700 jednostek astronomicznych.
Czy Dziewiąta Planeta istnieje?
Dziewiąta Planeta w pewnym momencie była niezwykle popularną hipotezą i najczęściej podnoszona była tuż po "zabójstwie Plutona". Wielu naukowców spierało się ówcześnie, czy planety Układu Słonecznego mogły powstać na tak odległych orbitach, czy też zostały tam przemieszczone w wyniku chaotycznych procesów w okresie wczesnego Układu Słonecznego. Odnalezienie 9. planety od Słońca z pewnością byłoby całkiem ciekawym zwrotem akcji w poznanej przez nas historii układu, w którym żyjemy tu — na Ziemi.
Krytycy hipotezy natomiast zwracają uwagę na brak bezpośrednich dowodów. Statystyczna analiza orbit obiektów transneptunowych może być zakłócona przez... czynnik ludzki: stronniczość obserwacyjną. Dajmy na to Outer Solar System Origins Survey zidentyfikował ponad 800 nowych obiektów pasa Kuipera, ale ich orbity nie wykazywały spodziewanych cech. Może więc Dziewiąta Planeta to jedynie mrzonka, aberracja wynikająca z myślenia życzeniowego naukowców i ograniczeń technicznych? Trudno powiedzieć, bo tak samo, jak nie dysponujemy koronnym dowodem na stuprocentowe istnienie 9. planety, tak samo nie ma bezsprzecznego dowodu, że ona na pewno nie istnieje.
Obserwatorium Very C. Rubin
W 2025 roku działanie rozpocznie Obserwatorium Very C. Rubin w Chile, wyposażone w największą na świecie kamerę o rozdzielczości 3200 megapikseli. Oczywiście nie sposób przyrównywać możliwości tego typu teleskopu do np. telefonu komórkowego — kwestię "megapikseli" obserwatorium warto rozwinąć w zupełnie innym tekście. Wróćmy do meritum: instrument codziennie będzie fotografował całe niebo widoczne z południowej półkuli, co pozwoli zidentyfikować miliony nowych obiektów, w tym najpewniej dziesiątki tysięcy obiektów transneptunowych. Dane z tego właśnie teleskopu mogą rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie istnienia 9. planety.
Sprawdź również: Jak wylądować na Plutonie? Nie uwierzycie, że tak się da
Obserwatorium Rubin ma szansę nie tylko potwierdzić wpływ grawitacyjny (lub jego brak) hipotetycznej planety na orbity transneptunowców, ale także wykryć samą "dziewiątkę", jeśli jest ona m.in. podobna do Urana lub Neptuna i odbija dużo światła. Natomiast, jeśli jest ciemnym, skalistym obiektem, poszukiwania mogą się znowu przedłużyć.
Obserwatorium Rubin będzie mieć przy okazji jeszcze inne zadania. Naukowcy użyją go do rejestrowania odległych supernowych, asteroid bliskich Ziemi i innych zjawisk kosmicznych. W ciągu kilku lat jego działalności możemy spodziewać się rewolucji w naszej wiedzy o kosmosie.
Co, jeśli Dziewiąta Planeta nie istnieje?
Między innymi jeden z piewców koncepcji 9. planety — sam Mike Brown jest w tym zakresie niepoprawnym optymistą. Niemniej, nauka nie wyklucza innych wyjaśnień. Możliwe, że orbity Sedny i innych transneptunowców krążących wokół Słońca zostały "naruszone" przez pierwotny pierścień szczątków lodu lub przelatującą gwiazdę. Nawet czarna dziura o masie kilku Ziem byłaby tutaj w pewnym stopniu prawdopodobna. Z drugiej strony, dane mogą wskazywać na jeszcze nieznane nam procesy formowania się Układu Słonecznego, które dopiero zaczynamy rozumieć. Nawet jeżeli hipoteza Dziewiątej Planety upadnie, i tak zyskamy jako cywilizacja — choćby w postaci nabytej bezcennej wiedzy o kosmosie i Układzie Słonecznym.
Odnalezienie Dziewiątej Planety byłoby przełomem i całkiem głośnym wydarzeniem. Niezależnie od wyniku, i tak będziemy wygrani. W ciągu najbliższych lat obserwacje z Obserwatorium Rubin mogą dostarczyć odpowiedzi na mnóstwo naszych pytań — w tym to najważniejsze. Historia poszukiwań "dziewiątki" to opowieść o bezprecedensowej degradacji obiektu ze statusu planety poprzedzonej badaniami, które skłoniły czołowych badaczy do poszukiwań "planety właściwej", która istnieje lub... nie istnieje. Brzmi jak materiał na film — ten jednak musi mieć jakieś sensowne zakończenie. Wiemy, że jesteśmy już blisko. Pytanie jednak, jak bardzo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu