Fake newsy niestety mają ogromną siłę przebicia, a ich egzystencja bezpośrednio wynika ze słabej świadomości mechanizmów rządzących rynkiem wydawniczym. W rolę pełnoprawnych wydawców wcielają się nie tylko koncerny mediowe, ale i grupy interesów, którym zależy na dezinformacji oraz krzewieniu określonych postaw: nic dziwnego więc, że ukazane w ciągu ostatnich dwóch lat manipulacyjne afery wpływają na ufność wobec mediów społecznościowych.
Fake newsy zrobiły swoje. Internauci coraz mniej ufają treściom z social media
Najnowsze wyniki badań Pew Research Center wskazują na fakt, iż w USA - miejscu, gdzie zrodziła się bodaj najważniejsza afera fake-newsowa na świecie, około 2/3 internautów czerpie treści z platform społecznościowych. Według badaczy to zdecydowanie najważniejszy kanał dystrybucyjny - głównie dlatego, że jest bardzo mało internautów, którzy nie korzystają aktywnie z tego typu usług. Nieposiadający żadnego konta na Facebooku, Twitterze, Instagramie, Google Plus i innych witrynach to niewielki margines - dlatego też wydawcy bardzo chętnie dzielą się swoimi treściami w social media. Nie inaczej jest także z grupami interesów, które uważają owe kanały za niezwykle przydatne w trakcie kampanii dezinformacyjnych.
2/3 internautów znajduje artykuły w mediach społecznościowych. Większość im kompletnie nie ufa
Jak wykazali badacze, grupa chętnie czerpiąca ze źródeł social mediowych jednocześnie słabo ufa znalezionym tam treściom. Właściwie większość opowiedziała się za postawą, wedle której do materiałów tam znalezionych podchodzi ze sporym dystansem, większym niż w przypadku innych kanałów dystrybucyjnych. 42 procent respondentów orzekło, że informacje pochodzące z takich witryn są "bardzo nierzetelne" - co więcej, ci, którzy częściej korzystają ze "starych mediów", takich jak radio, telewizja oraz gazety są jeszcze bardziej podejrzliwi wobec treści znalezionych za pomocą mediów społecznościowych. Ogółem, 31 procent uczestników badania obawia się, że dostępne na rynku wydawniczym informacje są nierzetelne. 11 procent natomiast uważa, że są one pełne uprzedzeń oraz "natchnione" politycznie.
Gdyby skorelować te wyniki badań z sytuacją na amerykańskim rynku wydawniczym - nie ma się czemu dziwić. Afera Cambridge Analytica, a także doniesienia o rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie w USA szybko spowodowały, że Amerykanie coraz mniej ufają mediom społecznościowym spełniającym rolę "megawydawców". Eksperci wskazują na fakt, iż w tym przypadku mocno zszargano jedną z ważniejszych dla tego narodu wartości - demokrację oraz wolność słowa. Na tych właśnie podwalinach stworzono jeden z potężniejszych krajów na świecie, a poczucie tożsamości narodowej w USA jest niezwykle silne - dlatego też taki cios musiał spowodować nagłe zmiany w stosunkach wobec mediów społecznościowych.
To badanie może mieć jedną, poważną wadę
Pytanie jest takie - na ile uprzedzenie wobec mediów społecznościowych jest uświadomione, a na ile... nieuświadomione? W badaniach kwestionariuszowych często jest tak, że respondent zaczyna sobie zdawać sprawę z pewnego stanu rzeczy dopiero wtedy, gdy zostanie o to zapytany. Dlatego też, wielu respondentów z badania Pew Research Center mogło dotychczas nie zastanawiać się nad swoim zaufaniem do mediów społecznościowych. To już z kolei prosta droga do wyciągnięcia z niego zbyt pochopnych wniosków, bowiem wynik nie będzie miał stosownego odzwierciedlenia w rzeczywistości. W skrócie: część tych respondentów, którzy zgłosili nieufność wobec social media jako nośnika informacji zachowuje się / zachowywało się tak, jak osoby, które albo ufały tym mediom, albo kompletnie nie zdawały sobie sprawy z tego problemu.
To już z kolei poważny problem dla całego rynku wydawniczego. Media społecznościowe swoją potęgę zawdzięczają głównie masowości - użytkownicy podając treść dalej, komentując ją, reagując na nią sprawiają, że zyskuje ona na prawomocności - ma większą siłę oddziaływania. I niestety, ale te same prawa rządzą fake newsami - szczególnie w bańkach informacyjnych, w których obracają się internauci: wierząc przy okazji, że ich poglądy są jedynymi słusznymi oraz takimi, które wyznaje zdecydowana większość.
W Polsce może być podobnie, aczkolwiek prawdopodobnie "potrzebujemy" afery takiej jak w USA
Zapewne czytelnicy Antyweba są absolutnie przekonani, iż w Polsce również mamy do czynienia z brutalnymi kampaniami fake - newsowymi, w ramach których promuje się pewne postawy - oczywiście dyskredytując te konkurencyjne. Aktywność grup interesów w Polsce, a także partii politycznych objawia się w tworzeniu grup wspierających konkretne partie, a nawet mediów stanowiących atrakcyjny kanał dystrybucyjny dla użytkownika internetu zamkniętego w "bańce". Wszystkie te kanały mają jeden, poważny cel: wypromować konkretny sposób myślenia i za pomocą wymyślonych lub przerysowanych materiałów prasowych oczernić przeciwnika. Część z tych działań jest inspirowana przez lokalne inicjatywy - pytanie o zaangażowanie w ten proceder obcych służb jest cały czas otwarte. Niemniej, istnieją dowody na to, że w polskie wybory również ingerowali Rosjanie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu