Patent na "curated search" - jaki właśnie zdobył Facebook, zawiera między innymi ocenianie wyników wyszukiwania wedle ich popularności w "wykresie soc...
Patent na "curated search" - jaki właśnie zdobył Facebook, zawiera między innymi ocenianie wyników wyszukiwania wedle ich popularności w "wykresie socjalnym" użytkownika. W połączeniu z faktem, że Bing już od pewnego czasu tuninguje wyniki wyszukiwania za pomocą danych z Facebooka może to oznaczać, że przed nami próba zaimplementowania "social search" na bazie gigabajtów danych pożeranych przez Facebooka - a to oznacza poważne problemy dla Google.
Parę dni temu obiecałem panom od SEO wyjaśnienie, dlaczego tandem Bing+Facebook może drastycznie zmienić ich branżę, a to idealna okazja. Trudno zignorować fakt, że farmy kontentu z niskiej jakości treścią i "precle" speców od SEO dominują w wielu SERPach. Często znacznie skuteczniejszym sposobem zdobycia informacji, okazują się bazy wiedzy takie jak Quora, Wikipedia, alerty o interesujących newsach z TweetMeme, Summify czy HackerNews oraz Facebook.
Uczymy Facebooka szukać
Wszystkie te serwisy mają wspólny mianownik: o wartości kontentu decydują tam ludzie i mechanizmy social media, a nie algorytmy, które można stosunkowo łatwo ograć. To nie jest nic nowego, ale różnej maści mutacje Digga są niczym wobec Facebooka. Jego siłą jest jego wielkość, obecność na większość stron internetowych w sieci oraz możliwość osadzenia głosu internauty w kontekście jego znajomych i zainteresowań.
Facebook ma to, co bezskutecznie próbowało wprowadzić Google, czyli ponad 500 milionów użytkowników karmiących go danymi na temat tego co jest wartościową treścią, a co nie. Co ważniejsze, dzięki informacjom zawartym w naszych profilach i liście znajomych, każdemu głosowi-lajkowi można przypisać wagę w zależności od zainteresowań użytkownika i jego znajomych, ponieważ geek ma lepsze kwalifikacje, aby oceniać tekst na TechCrunch niż przeciętna pani domu.
Facebook w wyszukiwarce
Najprostsza wizja, czyli dodanie do algorytmicznego wyszukiwania modyfikatora zależnego od ilości "lajków" - a podejrzewam, że tak właśnie wygląda aktualnie współpraca Bing+Facebook, to model wadliwy i podatny na manipulacje. Jednak wykorzystanie pozostałych elementów Facebookowego "wykresu socjalnego" pozwoli na znacznie dokładniejsze dopasowanie wyników poprzez analizę głosujących i ich zainteresowań oraz skonfrontowanie tych danych z zainteresowaniami wyszukującego.
Oznacza to, że SEO może zostać w pewnej mierze zastąpione SMO (Social Media Optimization). Z pozoru różnica może się wydawać niewielka, bo jednych speców zastępują inni, ale tak jak SEO jest skoncentrowane na zaspokajaniu potrzeb algorytmów Google, tak SMO z zasady koncentruje się na zaspokajaniu potrzeb użytkowników, bo to własnie oni, a nie nie algorytm decydują o popularności treści.
Już teraz SMO spełnia poważną rolę w promocji serwisów. Połączenie odpowiedniej ekspozycji elementów socjalnych, użytecznej bądź zabawnej treści i nawet skromnej, ale odpowiednio wyprofilowanej społeczności, umożliwia osiągnięcie w 2 tyg. efektów, na które serwis bazujący na SEO potrzebuje miesięcy - co sprawdziłem niedawno w praktyce. Warto się zastanowić, co się stanie, gdy te elementy uzyskają wpływ na wyniki wyszukiwania Binga - najprawdopodobniej - drastycznie podnosząc ich jakość.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu