Livestreamy miały dodać nową jakość do platformy społecznościowej Zuckerberga. Przy okazji oddano twórcom sporo wytycznych na temat tego, jak ma wyglądać taka transmisja. Oprócz oczywistych rzeczy, wspomniano o zakazie organizowania głosowań, statycznych obrazów wykorzystujących nośność tego typu treści. Jak się skończyło? Sami wiecie.
Twórcy stron korzystali z livestreamów po to, aby dobrze pozycjonować chwytliwe głosowania, np. między ogórkiem, a marchewką. Zamiast prawdziwych transmisji pojawiały się także zegary odliczania do wydarzeń związanych z komercyjnymi kontami. Dlaczego specjaliście social media dopuszczali się takich praktyk? Z bardzo prostych powodów: po pierwsze, Facebook może i czegoś zakazuje, ale rzadko egzekwuje niezastosowanie się do reguł. Po drugie - zasięgi. Nowy produkt Facebooka gwarantował dotarcie do dużej liczby osób.
I właśnie te czynniki spowodowały, że w livestreamach zapanowała "wolna amerykanka". Facebook dopiero teraz zaczął się temu przyglądać i oznajmił, że będzie ucinał zasięgi postów tym fanpage'om, które naruszają owe zasady. Jeżeli dojdzie do recedywy, zablokuje możliwość udostępniania transmisji wideo. Oczywiście, o ile będzie egzekwował stworzone przez siebie "prawo" i będzie w tym skuteczny. W przeciwnym wypadku, będziemy mówić tylko o grożeniu palcem.
Natomiast, jeżeli Facebook wywiąże się ze swojej obietnicy i ukróci nieprawidłowe wykorzystywanie livestreamów na Facebooku, fanpage'e nie będą zadowolone. Do pewnego czasu, korzystanie z tego dobrodziejstwa Facebooka w oparciu o zwiększone zasięgi oraz możliwość zaangażowania dużej liczby odbiorców było niezwykle kuszące. Niemniej, "ninjom" social media nie można odmówić kreatywności - ostatnio opisywaliśmy dla Was przypadek ciekawego wykorzystania zachowania się platformy w przypadku zdjęć wertykalnych. Kreatywność osób stojących za profilami komercyjnymi na Facebooku nie ma żadnych granic. Znajdzie się inna forma "nagięcia zasad".
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu