Umówmy się, media społecznościowe zasadniczo są chore z pewnych powodów. Mówią nam, co mamy widzieć, myśleć, czasami nawet i czuć! Badanie, które wykonał Facebook na samym sobie ujawnia jest podstawową chorobę. Otóż, nie tyle kreuje on postawy, on może je eskalować. I tu Was zaskoczę - w odniesieniu do "jednej" jak i "drugiej strony". Choć symetryzmu nie lubię. Połajanek politycznych w moją stronę proszę nie adresować, tym razem nie odpowiem. Skupmy się na temacie.
Facebook, najpewniej zaniepokojony nastrojami społecznymi, postanowił sobie zbadać: "Jak to jest, w jaki sposób ludzie trafiają na grupy o ekstremalnych poglądach?". Mając ogrom danych na ten temat, Facebook sobie to sprawdził. I wyszło mu tak, że słyszę już to szuranie ręką po włosach w zakłopotaniu i stwierdzenie: "Ups, chyba uszkodziliśmy świat...". No, bo tak niestety jest. 64 procent osób, które dołączyły do ekstremistycznych stron o zabarwieniu politycznym, zrobiły to dzięki... rekomendacjom Facebooka. Wiecie, dostajecie czasami propozycje: dołącz do takiej i takiej grupy. To poniekąd pokłosie promowania grup na rzecz dokopania fanpage'om, by płaciły za możliwość dotarcia do nowych odbiorców.
Jak to działa? Dajmy na to, są sobie Darek i Franek (wybaczcie, wszyscy Darkowie i Frankowie - to tylko przypadek). Darek lubi sobie gazetę "Ruch dłubania w nosie cyrklem". W tej gazecie natomiast nie lubi się "Ruchu dłubania w nosie widelcem". Franek za to lubi ruch numer dwa i to właśnie on go pociąga. Nakreśliłem Wam w ogromnym skrócie bańki informacyjne: Darek dostanie informację "ci od widelca są źli!". Franek natomiast odwrotnie.
W mediach społecznościowych najpewniej polubią profile i osoby, które pasują do ich światopoglądu. Facebook natomiast cały czas ich obserwuje i ewaluuje. Algorytmy dopasowują do nich zainteresowania i nawet poglądy polityczne. Maszyna ocenia nas nawet pod kątem stanu posiadania. Dzięki Facebookowi wiemy, co mamy kupować i jakie media konsumować. Nie bez powodu tutaj jesteście - wszak interesujecie się, Kochani, technologiami.
Franek i Darek w jednym stali domku
Obydwoje sobie jednak wadzili. Okazało się bowiem, że Franek zaczął obserwować na Facebooku media przychylne dłubaniu w nosie widelcem, Darek natomiast zrobił to samo - jednak jego upodobania wyrażone zostały poprzez obserwowanie mediów, które gloryfikują dłubanie w nosie cyrklem. W obydwu kręgach informacyjnych (nazywanych potocznie: "bańkami") pojawiają się materiały propagandowe oraz dyskredytujące oponenta lub oponentów.
A teraz najlepsze. Darek i Franek bowiem byli "casualowymi" konsumentami tych treści. Cały na biało wkroczył jednak Facebook i zaproponował im dołączenie do ekstremistycznych grup działających w obrębie ich bańki informacyjnej. Dla przykładu: były to grupy "***** cyrkle" i "***** widelce". Tam już odczyniały się najdziksze możliwe swawole, lider cyrklowców zfotoszopowany na szubienicy, przedstawiciel widelców natomiast w przeróbce, która wygląda tak, jakby uprawiał stosunek ze świnią. Spirala nienawiści nakręca się - cyrklowcy uważają, że widelce chcą im zabrać cyrkle i wysłać ich do obozów. Widelce natomiast zauważają, że cyrklowcy to bandyci i chcą gwałcić kobiety zwolenników dłubania w nosie widelcem. Ile w tym prawdy - nie wiadomo. Nikt tego nie sprawdza. W bańce informacyjnej bowiem przyjmuje się wszystko bezrefleksyjnie.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby Franek i Darek trwali sobie w swoich poglądach, ale niekoniecznie natrafili na grupy, w których ludzie się zwyczajnie radykalizują. To oczywiście nie tylko wina Facebooka, ale również wspomnianych tworów wewnątrz serwisu. Niemniej, Facebook wielokrotnie zaznaczał, że będzie walczyć fake newsami, z nienawiścią oraz ogólnym rynsztokiem w postaci nawoływania do przemocy, rozsiewania nienawiści i tak dalej. Problem jest jednak tego typu, że przede wszystkim: Facebook tego kompletnie nie kontroluje. Jemu się medium społecznościowe spod kontroli wymknęło - jest w stanie moderować jego niewielki procent, bo nie posiada odpowiednio dużych zasobów. I mieć ich nie będzie. Skupia się zatem jedynie na dodawaniu nowych funkcji oraz optymalizacji szeroko pojętej sprzedaży.
Czytaj również: Prawie 20 mld dolarów do kieszeni Apple. Dlatego firmie opłaca się utrzymywać długie wsparcie dla smartfonów
Co dalej z Frankiem i Darkiem?
Franek i Darek wyszli na ulicę w manifestacjach. Widelce zrobili swoją, a Cyrkle - swoją. Spotkali się na skrzyżowaniu i... zaczęła się jatka. Franek dostał lutę w nos oraz kopa w brzuch. Kinol połamany, oko sine - no, dramat. Franek przed tym rozwalił Darkowi łuk brwiowy i załadował kopa w gonady - tak mocnego, że nie obejdzie się bez porady lekarskiej. Dotychczas Darek i Franek nie znali się. Los ich zaprowadził na ulice dlatego, że zradykalizowali się m. in. dzięki Facebookowi.
Kochani, media społecznościowe są chore. Nieuleczalnie. Nie łudźcie się, że coś się zmieni. Nie łudźcie się, że przyjdzie Parler i to naprawi - do niego dołączą uczestnicy albo jednej, albo podobnych do siebie baniek informacyjnych, gdzie będzie mało punktów "iskrzenia". Tym samym, kręcenie się w kółku wzajemnej adoracji będzie lekko nieatrakcyjne. Dlaczego? Owszem, będzie chleb. Ale nie będzie igrzysk. Na Facebooku tak dało się robić. A na Parlerze? Trudno o to będzie.
To wszystko zaszło tak daleko, że już nie da się tego zmienić. Sam już w ogóle rzadko zaglądam na Newsfeeda Facebooka - w tej platformie robię głównie to, co wynika z mojej pracy. Korzystam jedynie z Messengera i Twittera. Czy jest mi z tym wszystkim źle? Trochę tak, a trochę nie. Rozumiem natomiast irytację co poniektórych, natomiast mówię od razu - nie liczcie na zmiany. Jest na nie za późno.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu