Facebook

Nikt i nic nie może zaszkodzić Facebookowi. Nawet on sam

Jakub Szczęsny
Nikt i nic nie może zaszkodzić Facebookowi. Nawet on sam
Reklama

Facebook z powodu afery Cambridge Analytica miał się skończyć, a jak dotąd to... skończyła się sama afera. Minęło kilka tygodni, a opinia publiczna właściwie zapomniała o tym, że jedna z największych firm IT na świecie zaliczyła poważną wtopę w kontekście danych użytkowników. Na swoim stanowisku uchował się nawet Zuckerberg, który przez jakiś czas był typowany na "kozła ofiarnego" i to właśnie on miał ponieść największe konsekwencje.

Trudno jednoznacznie ocenić z jakiego dokładnie powodu ta afera została tak dobrze "wyciszona". Facebookowi nikt nie pomagał: media doskonale ogrywały temat i co jakiś czas przypominały czytelnikom, że "Zuckerberg to ten zły reptilianin". Jak się okazuje, Facebookowi nic wielkiego się nie stało, a jedynie Cambridge Analytica poniosła realne konsekwencje całej afery. Mało tego, społecznościowy hegemon zdaje się prosperować jeszcze lepiej niż przed skandalem.

Reklama

camScore z zaskakującym raportem: Facebook mimo afery zanotował... wzrosty

Nam może się wydawać, że to przecież nielogiczne: Facebook otrzymał stosowną do tej sytuacji burę, media urządziły sobie z niego trampolinę, po której dziennikarze skakali sobie w glanach. Zuckerberga porównywano nie tylko do ludzi - jaszczurów, ale m. in. do imperatora na wzór Palpatine'a z Gwiezdnych Wojen. Co więc poszło nie tak, że w stosunku rok do roku, serwis zanotował o 7% więcej użytkowników z urządzeń mobilnych niż przed rokiem? (dane przedstawiają jedynie rynek amerykański, ale to i tak dobra wykładnia, uwierzcie).

Ale to nie jedyny wskaźnik jaki się poprawił. Użytkownicy ponadto spędzają więcej czasu w platformie społecznościowej - są zatem bardziej zaangażowani. Konsumują więcej treści, częściej dyskutują, udostępniają więcej materiałów. Nawet akcje typu "#DeleteFacebook nie spowodowały, że z największego obecnie serwisu społecznościowego zaczęliśmy korzystać mniej. Mało tego, wygląda na to, że mimo ogromnej wpadki wizerunkowej, Zuckerberg ma się z czego cieszyć.


A nie mówiłem? Nam rzeczywiście mogło się wydawać, że ta afera odciśnie na Facebooku spore piętno. Tymczasem, gdy temat przestał "grzać", rozeszło się po kościach

Społeczność skupiona wokół nowych technologii to relatywnie mała nisza. Oczywiście, media technologiczne coraz częściej stają się elementem szeroko rozumianego mainstreamu z uwagi na fakt, iż zdobycze techniki coraz mocniej wpływają na najrozmaitsze aspekty życia społecznego. Ale ci żywi zainteresowani sytuacją w Facebooku to ledwie garstka. Typowych "zjadaczy internetu" mało interesuje to, komu Facebook sprzedaje dane i co w ogóle się z tym wiąże. Wspominałem Wam o tym w tekście, który zasadniczo podkopywał ogólne znacznie afery Cambridge Analytica i dzisiaj jestem absolutnie pewien, że nie pomyliłem się ani trochę.

Oczywiście, jest to zjawisko smutne, w kontekście wyznawanych przeze mnie wartości niepożądane. Ale co ja mogę z tym zrobić? Mogę uświadamiać nieuświadomionych po kolei, wskazując na pewne problemy, błędy w myśleniu. Ale każdego w ten sposób nie zbawię, nie udowodnię nagle wszystkim, że rzeczywiście jest czym się martwić. Że Facebook wcale nie jest taki darmowy, a za dostęp do niego płacimy zasadniczo bardzo wysoką cenę.

Kto najwięcej stracił na aferze Cambridge Analytica? Może się okazać, że... biznesy opierające swoją działalność na API Facebooka...

Nałożone niedawno obostrzenia mogą powodować pewne problemy w biznesach, które mocno opierają się na API Facebooka (m. in. serwisy służące do monitoringu sieci społecznościowych). Zapytaliśmy Brand24 o to, czy najnowsze modyfikacje sprawiają trudności w działaniu usługi:

API Facebooka zmienia się dynamicznie, co kilka miesięcy pojwiają się nowe ustawienia czy rozwiązania do których na bieżąco staramy się dostosowywać. Facebook jest oczywiście bardzo istotnym źródłem, ale nadal jest jednym z wielu. W naszym przypadku skupiamy się jedynie na ogólnodostępnych, publicznych danych. Nigdy nie chcieliśmy i nie chcemy monitorować kanałów, które są w jakimkolwiek wymiarze prywatne. Na ten moment skupiamy się na pozyskiwaniu danych z profili publicznych i stron (fanpage). Korzystamy z kilku różnych źródeł danych, dzięki temu nie powinniśmy odczuć obecnych zmian na Facebooku.

Reklama

Mikołaj Winkiel
Chief Evangelist Brand24

A zatem, w przypadku Brand24 obostrzenia w API wydają się być w miarę bezbolesne, ale to również efekt dobrego przygotowania usługi do ciągle zmieniających się realiów. Ponadto, fakt korzystania z publicznych danych przez Brand24 powoduje, że nie ma większych problemów z pozyskiwaniem informacji.

Reklama

Pojawiają się jednak sygnały, że w niektórych firmach nie jest tak kolorowo. Warto zwrócić uwagę na przedsiębiorstwa, które korzystają z własnych narzędzi analitycznych, które w tym momencie mogą działać nieprawidłowo z uwagi na wprowadzone niedawno ograniczenia - tam sytuacja jest zdecydowanie najpoważniejsza.

Psy szczekają, a lajki dalej się sypią

Wiele mówiło się o tym, że Zuckerberg prawdopodobnie zostanie strącony ze stanowiska CEO Facebooka, a sam serwis przeżyje wkrótce ogromną transformację. Mało tego, pojawiły się spekulacje na temat płatnej wersji usługi społecznościowej. Jak na razie, nie widać nawet zapowiedzi takich kroków, a w ogólnym rozrachunku serwis radzi sobie po prostu... świetnie. Skoro afera Cambridge Analytica nie była w stanie zachwiać tym gigantem, to trudno sobie wyobrazić rozmiar skandalu, który byłby w stanie to wywołać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama